Nowe informacje uzyskane na temat miejsc pamięci już odwiedzonych.
Jadów.

Według księgi pamięci Jadowa latem 1942 r. w jadowskim getcie umieszczono grupę Romów, w tym wiele dzieci. Żydom nakazano ich karmić i pilnować by pozostali w getcie. Jednak Niemcy później zastrzelili kilku z nich, w tym dzieci. Później bez zapowiedzi przybyła druga grupa. Ci Romowie nie weszli do getta, ale zostali rozstrzelani w pobliżu, na rozkaz porucznika Lipscha. Żydom nakazano zasypywanie grobów[1]. Po getcie w Jadowie nie pozostał żaden ślad i nie udało się ustalić miejsca pochówku rozstrzelanych Romów. Opracowanie Kaszycy nie może tu służyć pomocą, gdyż autor ten wspomina w kontekście Jadowa jedynie o „około dziesięciu” ofiarach, którymi byli prawdopodobnie Romowie zatrzymani w Miłosnej. Kaszyca opatruje swą krótką notatkę wieloma znakami zapytania i nieco inaczej przedstawia samą zbrodnię. Otóż zatrzymani Romowie zostali wg. niego przetransportowani do Jordanowa, gdzie umieszczono ich w budynku synagogi, w którym zostali zamordowani. Pozostałe osoby zatrzymano w miejscu otoczonym drutem, z którego niektórym udało się uciec i dołączyć do Romów przebywających w Karczewie[2]. W notatce Kaszycy nie jest jasne, jaką rolę odgrywał w tej historii Jadów.
Złotniki, gmina Małogoszcz, woj. świętokrzyskie.
Niewiele informacji udało się uzyskać o ofiarach zbrodni w Złotnikach, gdzie, jak podaje Piotr Kaszyca[3], w sierpniu 1943 r żandarmi niemieccy rozstrzelali „około 20 osób”, mężczyzn, kobiet i dzieci. Ofiary były wcześniej więźniami obozu w Kanicach Nowych, położonego w pobliżu. Zostały pochowane na miejscu zbrodni w dwóch masowych grobach. Jednakże pomimo szczątkowej wiedzy na temat samej zbrodni, została ona przez miejscową ludność upamiętniona. W listopadzie 2008 r. władze lokalne zorganizowały uroczystość upamiętniającą w miejscu zbrodni, która w bardzo emocjonalnej i pełnej empatii, choć mało precyzyjnej jeśli idzie o fakty notatce na stronie internetowej Urzędu Miasta i Gminy Małogoszcz została określona jako „symboliczny pogrzeb”[4]. 13 lat później, 14 grudnia 2021 r. dwaj lokalni pasjonaci historii, Marek Godlewski i Tomasz Warzyński, umieścili w miejscu pochówku ofiar krzyż z tabliczką: „Ś.P. Tu spoczywa 20 Romów zamordowanych w sierpniu 1944 roku przez Niemców. Spoczywaj w pokoju”[5]. Według jednego z autorów upamiętnienia, Tomasza Warzyńskiego: „Kilka lat temu miejscowy ksiądz proboszcz poświęcił ziemię w miejscu pochówku Romów, a właściciele zaprzestali tam uprawiać pole. Postanowiliśmy pójść krok dalej i po ustaleniu szczegółów z właścicielką pola postawiliśmy w tym miejscu biały krzyż z odpowiednią tabliczką”[6]. Z kolei drugi z autorów, Marek Godlewski, zebrał fragmentaryczne wspomnienia miejscowych mieszkańców, z których wynika, że „wśród zamordowanych było tylko dwóch mężczyzn, a reszta to kobiety i dzieci – nawet w wieku niemowlęcym”[7]. Nie jest jasne, czy zwłoki zamordowanych Romów w dalszym ciągu znajdują się w omawianym miejscu, czy też zostały ekshumowane. Być może więcej światłą na to zagadnienie rzuciłaby analiza dokumentów PCK, które zajmowało się powojennymi ekshumacjami.
Imbramowice.
Odnaleziono szerszy opis zbrodni w oparciu o wspomnienia świadków, zamieszczony na portalu Blisko Polski. Poniżej zamieszczamy duży fragment tego interesującego, wielowątkowego opisu, który w przyszłości należy poddać interpretacji.
„Także i w 1943 roku cygański tabor pojawił się we wsi. Opowiadała o tym Józefa Orczyk, która była świadkiem późniejszych wydarzeń i to z jej relacji Zbrodnia w Imbramowicach jest powszechniej znana. Wspomina ona, że romskie rodziny zamieszkały u polskich gospodarzy. W dniu niemieckiej masakry większość cygańskich kobiet znajdowała się poza wsią – udały się na Węgry lub do Czech po odzież, którą handlowały. Inne wyszły ze wsi trudnić się żebractwem.
Wraz ze zbliżaniem się późnych godzin wieczornych do Imbramowic przybyła ekspedycja karna zorganizowana przez Niemców. Według niektórych świadków oraz badaczy stanowili ją żołnierze, a raczej funkcjonariusze tzw. Jagdkommando – owianej złą sławą jednostki, której celem było karcenie niepokornej ludności. Inni twierdzą, że większość agresorów składała się z funkcjonariuszy niemieckiej żandarmerii i granatowej policji w postaci polskich volksdeutschów. Faktem jest, że gdy Niemcy wtargnęli do wsi na saniach, w niej samej znajdowali się prawie wyłącznie cygańscy mężczyźni i małe dzieci.
Agresor błyskawicznie przystąpił do zaplanowanej masakry „cygańskiego elementu”. Świadkowie wspominają, że już wcześniej niektóre niemieckie patrole rozpytywały mieszkańców o to, czy Romowie sprawiają problemy, wyraźnie sugerując, że odpowiedź może być tylko jedna. Bazowali na doniesieniach niektórych wieśniaków, którzy wspominali, że „kiedyś cyganki przyszły do chałupy, a jak wyszły to brakowało czterech kur”. Takie nastawienie niemieckiego okupanta względem mniejszości narodowych w podbitych krajach było zgodne z założeniami wyższości germańskiej rasy i potrzebą tępienia „podludzi”. Nie dziwi zatem fakt, że Niemcy, wiedząc, że we wsi przebywa duża grupa Romów, to właśnie tę społeczność postanowili wziąć na cel.

Gospodarz Imbramowic, Jan Brzychcyk, aktywnie gościł Romów we własnym obejściu i to na teren jego sadu niemieccy oprawcy spędzili polskich chłopów. Pod lufami karabinów rozkazano im kopać w zmarźniętej ziemi grób o wymiarach sześć na sześć metrów. Gdy Polacy próbowali przebić stwardniałą skorupę ziemi ich zimowi gości, Romowie, byli mordowani. Na początku wyprowadzano grupy mężczyzn z chat i mordowano ich po zabudowaniach wraz z dziećmi, w większości z synami. Osoby dorosłe ustawiano po cztery osoby i rozstrzeliwano. Małym cyganom roztrzaskiwano główki o narożniki i kanty zabudowań. Wspomniany gospodarz, Brzychcyk, przechowywał u siebie największą liczbę Cyganów, w tym także u siebie w piwnicy. Gdy niemieccy zbrodniarze odkryli ten fakt, nawet nie trudzili się wyganianiem Romów z ukrycia – po prostu cynicznie obrzucili pomieszczenie granatami.
Danuta Kołodziej, córka Jana Brzychcyka, jakkolwiek urodzona po II wojnie światowej, to twierdzi, że wydarzenia z tamtej nocy pamięta doskonale dzięki opowieściom matki. Oddajmy głos samej p. Kołodziej:
„Niemcy zajechali na podwórko i otoczyli je ze wszystkich stron tak, że nie było możliwości ucieczki. Domownicy byli bardzo wystraszeni. Tatę bosego w kalesonach od razu wysłali po sołtysa i strzelali za nim w górę, aby się śpieszył. Tato tak się przestraszył, że uciekł do Tarnawy do rodziny mamy i wrócił dopiero po dwóch lub trzech dniach.
Ze wsi chłopi przyszli kopać dół. Ktoś przyniósł wapno. Zrobiono w sadzie wykop o wym. mniej więcej 6 na 6 m w odległości od domu od 6 do 10 m. Zebranych ze wsi Cygan ustawiali wzdłuż drogi biegnącej obok gospodarstwa i tam do nich strzelali. Moją mamę natomiast z trójką małych dzieci wyprowadzili przed dom, aby przyglądała się egzekucji. Jeden Niemiec powiedział wówczas mamie, że jak dzieci będą spokojne, to wszystko będzie w porządku.
Dorośli Cyganie byli rozstrzeliwani. Jednak nie wszyscy. Ci, którzy błagali o życie byli bici kolbami i wrzucani żywi do dołu. Zastrzelonych natomiast układano na zdjętej z ogrodzenia bramie i przenoszono do wspólnej mogiły. Maleńkie dzieci brano za nogi i rozbijano im główki o węgieł domu.
W innym gospodarstwie natomiast do schowanych w piwnicy cygańskich dzieci Niemiec wrzucił granat. W jeszcze w innym dzieci schowały się do wnęki pod piecem. Niemiec, który po nie przyszedł, najpierw tłukł je kolbą karabinu, a potem wyciągał za włosy. Też je pozabijano. W kolejnym gospodarstwie cygańskie dzieci schowały się w oborze pod żłobami. Jednak następnego dnia ktoś je znalazł i odwiózł na posterunek do Wolbromia, gdzie zostały zastrzelone. Ich zwłoki zostały przywiezione z powrotem do Imbramowic i pochowane w zbiorowej mogile w naszym sadzie”.
Gdy Zbrodnia w Imbramowicach dobiegła końca niemieccy kaci rozkazali polskim wieśniakom pozbierać ciała i szczątki Cyganów, a następnie pogrzebać je w sadzie gospodarza. Pomimo tego, że wielu ze zmasakrowanych Cyganów dawało oznaki życia Niemcy nakazali pogrzebanie ich żywcem.
Według szacunków Józefy Orczyk, 2 lutego Niemcy zamordowali w Imbramowicach 43 osoby. O większej liczbie zabitych mówią inne źródła, które doliczają się 62 ofiar. W świetle tych rozbieżności można założyć, iż rzeczywista liczba zamordowanych Cyganów sięgnęła od 50 do 60 osób.
Miejsce romskiej kaźni zostało odwiedzone przez ekipę PRL-owskich śledczych w 1954 roku. Ekshumowano wówczas szczątki ofiar i przeniesiono je do grobu zbiorowego znajdującego się na cmentarzu w Imbramowicach. Jeszcze dwadzieścia lat później grób opleciono zgrzebnym płotkiem, ale wraz z latami mogiła nędzniała. Ten stan rzeczy zmienił się dopiero w 2013 roku, kiedy to gmina Trzyciąż wraz z przedstawicielami społeczności cygańskiej rewitalizowały miejsce pochówku ofiar Zbrodni w Imbramowicach”[8].
Lubaczów.
W toku poszukiwań literatury przedmiotu udało się znaleźć informacje, które z jednej strony zwiększają naszą wiedzę o zbrodniach popełnionych na Romach w okolicach Lubaczowa, z drugiej jednak strony jeszcze bardziej komplikują już i tak niejasny obraz i chronologię zbrodni. Niezwykle wartościowa okazała się kwerenda materiałów archiwalnych Polskiego Czerwonego Krzyża, dotyczących powojennych ekshumacji prowadzonych w miejscach straceń. W jej rezultacie Ewa Koper[9] wskazała następujące miejsca masowych egzekucji, wraz z liczbą ekshumowanych ofiar:
– Lisie Jamy, powiat lubaczowski – 18 ciał (czaszki, szczątki) Romów rozstrzelanych
przez Niemców w 1941 r., zwłoki spoczywały w lesie „Niwki”;
– Niwki, powiat lubaczowski – 32 ciała Romów rozstrzelanych przez Niemców w 1942 r., zwłoki spoczywały w zbiorowej mogile;
– Bałaje, powiat lubaczowski – 84 ciała Romów rozstrzelanych przez Niemców
w 1942 r., zwłoki spoczywały w lesie;
Ekshumowane szczątki zostały pochowane w Zamościu, na cmentarzu w Rotundzie. Miejsce to stanowi zatem jedną z największych znanych nekropolii romskich ofiar Zagłady, co mamy zamiar uwzględnić projektując przyszłe upamiętnienia o charakterze materialnym (pomnik, tablica pamiątkowa itp.).
Z kolei Wojciech Sobocki[10] wymienia następujące zbrodnie popełnione na Romach w rejonie Lubaczowa:
„Młodów: w lesie Antoniki zamordowano 102 Cyganów”.
„Niwki: 1942 r. w marcu gestapowcy z Rawy Ruskiej rozstrzelali 30 Cyganów”.
„W 1943 roku gestapo i policja rozstrzelała 20 osób na Niwkach w tym 3 osoby narodowości żydowskiej i 17 Cyganów). Zwłoki pochowano na miejscu egzekucji”.
Powołując się na meldunek AK Lwów (Archiwum Akt Nowych – Zespół Delegatury Rządu na Kraj 203/XV/t. 27), Sobocki pisze, że w lipcu 1943 r. „w okolicach Lubaczowa zebrano kilkuset Cyganów, zastrzelono ich karabinem maszynowym. Dziesięciu Żydów), których zabrano do zakopania Cyganów – zastrzelono”.

Zwraca uwagę fakt niespójności dat w cytowanych źródłach. Jeszcze inną datę podaje naoczny świadek zbrodni, którego świadectwo cytuje w swoim artykule Józef Dobrowolski[11] Świadek ten, Kazimierz Szutka, urodzony w 1933 r. w Lubaczowie i zamieszkały później w Kanadzie opowiedział następującą historię:
„Miałem 10 lat, mieszkaliśmy na Ostrowcu, na górce. Było to jesienią 1943 r. po południu (…). Zobaczyłem jadącego od strony Lubaczowa na motorze niemieckiego żołnierza a za nim cztery tabory Cyganów, za nimi policję ukraińską i Niemców, przejechali przez Ostrowiec, jadąc w stronę Dąbrowy. Zwyciężyła ciekawość, pobiegłem tam i zobaczyłem jak Niemcy z taboru wybrali jedną ładną Cygankę, a pozostałych Cyganów ustawili wzdłuż rowu przed szlabanem po lewej stronie. Ustawionych około 40 Cyganów rozstrzelano. Niemcy odjechali biorąc z sobą młodą Cygankę. Ukraińcy zaś zgonili ludzi z Ostrowca by zasypali rozstrzelanych. Szlaban jest do dziś, tyle że metalowy, pastwiska już nie ma, jest las, ale miejsce gdzie rozstrzelano Cyganów odznacza się wyraźnie”.
W artykule Dobrowolskiego znajdują się również dwa zdjęcia pokazujące miejsce zbrodni, w tym jedno posługujące się mapą Google.
Pomimo wszystkich komplikacji i niespójności jakie niosą za sobą te różne ujęcia, dostarczają one niewątpliwie materiału do dalszej analizy, a także do praktycznych działań upamiętniających.
[1] Encyclopedia of Camps and Ghettos, 1933–1945. Vol. 2, 379.
[2] Kaszyca, op. cit., 125-126.
[3] Ibid., 135.
[4] Urząd Miasta i Gminy Małogoszcz, W 63 rocznicę mordu dokonanego przez hitlerowców na społeczności Romów w Złotnikach, 22.12.2008, https://www.malogoszcz.pl/asp/w-63-rocznice-mordu-dokonanego-przez-hitlerowcow-na-spoleczno-ci-romow-w-zlotnikach,1,artykul,1,643 (dostęp 14.04.2024)
[5] Zob. https://echodnia.eu/swietokrzyskie/lokalni-pasjonaci-historii-uczcili-pamiec-pomordowanych-przez-niemcow-romow-w-1944-roku-w-zlotnikach-pojawil-sie-krzyz-i/gh/c1-15955483 (dostęp 14.04.2024).
[6] Aleksandra Boruch, Lokalni pasjonaci historii uczcili pamięć pomordowanych przez Niemców Romów w 1944 roku. W Złotnikach pojawił się krzyż i tabliczka, 15 grudnia 2021, https://echodnia.eu/swietokrzyskie/lokalni-pasjonaci-historii-uczcili-pamiec-pomordowanych-przez-niemcow-romow-w-1944-roku-w-zlotnikach-pojawil-sie-krzyz-i/ar/c1-15955483 (dostęp 14.04.2024).
[7] Tamże.
[8] https://bliskopolski.pl/historia-polski/ii-wojna-swiatowa/1943-zbrodnia-w-imbramowicach/ (dostęp 11.11.2024).
[9] Ewa Koper, Rotunda – pierwsze upamiętnione miejsce martyrologii na Zamojszczyźnie. „Prace Historyczno-Archiwalne” t. XXXIII, Rzeszów 2021, 279
[10] Wojciech Sobocki, Pomordowani przez Niemców, NKWS i UPA (lista nr VII), „Jarosławski Kwartalnik Armii Krajowej” 1993, nr 10, s. 12.
[11] Józef Dobrowolski, Porajmos. Rozstrzelanie taboru Cyganów w 1943 roku. „Lubaczów 2017”. Jednodniówka Urzędu Miejskiego w Lubaczowie i Towarzystwa Miłośników Ziemi Lubaczowskiej, 21-22.