Oświadczenie ws Romskiej kapeli w Zakopanem
Oświadczenie
Stowarzyszenia Romów w Polsce
z dnia 3 marca 2025 r.
w sprawie koncertowania kapeli na Krupówkach w Zakopanem
Prawie dokładnie dwa lata temu, bo w dniu 24 lutego 2023 r. opublikowaliśmy na naszej stronie „Oświadczenie w sprawie koncertowania kapeli na Krupówkach w Zakopanem”. I oto sprawa wróciła jak bumerang. Widać temat dyżurny. W dniu 18 lutego 2024 r. na stronie dziennika „Fakt” ukazał się artykuł „Romskie kapele Krupówek. Pomaga prosty fortel”.
Z artykułu wynika, że „Choć Krupówki objęte są przepisami Parku Kulturowego, co wyklucza organizowanie takich występów, Romowie pojawiają się na nich codziennie i prezentują swoje utwory.” Dalsza część artykułu poświęcona jest walce służb miejskich z wymienionym nielegalnym procederem zarobkowania.
W zasadzie treść artykułu nie odbiega od medialnych opisów funkcjonowania nie tylko Zakopanego, ale także innych miejscowości turystycznych. Mowa jest wtedy o występach wszelakiej maści muzyków, także z Peru, aktorów, misiów czy innych przebierańców lub „cyrkowców”, którzy z uwagi na duży ruch turystyczny znajdują możliwość zarobkowania. Jest to więc zjawisko dość rozpowszechnione do którego przywykły już władze oraz znaczna część społeczeństwa. Jednakże krótki artykuł „Faktu” różni się od innych podobnych jednym istotnym szczegółem. W kilku akapitach tekstu aż sześć razy podano romskie pochodzenie kapeli, jakby to miało jakieś znaczenie dla zjawiska. Nawiasem mówiąc z innych mediów wynika, że kapele mają słowackie pochodzenie i chodzi o obywateli Słowacji. Ale narodowość jest w sprawie nieistotna. Śledzimy opisywane zjawisko a także inne zdarzenia i dotychczas nie zauważyliśmy aby media podawały pochodzenie etniczne sprawcy jakiegoś czynu (wykroczenia) jeśli są oni obywatelstwa polskiego pochodzenia polskiego, żydowskiego, ukraińskiego, białoruskiego, czeskiego, słowackiego, czy niemieckiego. Zachodzi pytanie dlaczego dziennikarze „Faktu” epatują czytelników „romskością”, czy nie wystarczyło napisać, że kapele wprawdzie ładnie grają, ale naruszają lokalne przepisy dotyczące Krupówek, co wymaga reakcji lokalnych władz. Czy może chodzi o stereotyp, że napisanie czegoś negatywnego o Romach zwraca większą uwagę czytelników na publikowane artykuły?
Co ciekawe w dniu 19 grudnia 2024 r. w tym sam „Fakcie” ukazał się artykuł „Fałszywy miś i Mikołaj denerwują turystów. Niecne praktyki w Zakopanem”. Chodzi również o możliwość łatwego dorabiania („W Zakopanem zaroiło się jednak od przebierańców, którzy zwietrzyli łatwy interes”). W artykule tym opisany proceder zarabiania jest identyczny jak w przypadku kapeli. Nie doszukaliśmy się jednak ani słowa o narodowości „przebierańców”, być może dlatego, że były to osoby narodowości polskiej a nie romskiej. Jakże to by wyglądało, gdyby napisano, że byli to Polacy.
Z doświadczeń Stowarzyszenia wynika, że każdorazowo po podaniu przez media, iż sprawcą jakiegokolwiek czynu (nieważne czy nagannego, czy nie) była osoba pochodzenia romskiego, pojawiają się w Internecie nienawistne wpisy pod naszym adresem. Powoduje to samoistne nakręcanie się spirali nietolerancji.
W związku z tym apelujemy do dziennikarzy „Faktu” by pisząc i publikując informacje o różnych zdarzeniach, nie podawali danych dotyczących narodowości obywateli polskich, czy innych. Wydaje nam się, że czytelnicy z pewnością nie oczekują informacji o etnicznym pochodzeniu sprawcy, lecz informacji o sprawie oraz jej rozwiązaniu zgodnie z przepisami obowiązującego prawa.
Po raz kolejny zwracamy uwagę na Oświadczenie Rady Etyki Mediów z dnia 20 listopada 2020 r. zatytułowane „Dziennikarz nie powinien wskazywać na narodowość lub pochodzenie etniczne sprawcy przestępstwa”.
Wyrażamy nadzieję, że nasze wystąpienia spowodują zaniechanie przez dziennikarzy dyskryminacyjnych i stygmatyzujących praktyk.
Roman Kwiatkowski
Prezes Zarządu Stowarzyszenia
Z ogromnym smutkiem pożegnaliśmy Mariana Turskiego – człowieka, który przez ponad trzydzieści lat był nie tylko świadkiem historii, ale i jej strażnikiem. Był naszym przyjacielem, kimś, na kogo zawsze mogliśmy liczyć. Kiedy inni milczeli, on mówił. Kiedy inni odwracali wzrok, on patrzył prosto w oczy prawdzie.
Marianie, byłeś z nami zawsze – w chwilach walki o pamięć, gdy upominaliśmy się o godne miejsce dla ofiar romskiej Zagłady, gdy domagaliśmy się prawdy o tym, że nasza historia i historia Twojego narodu splatają się w bólu, w stracie, ale też w nadziei, że nigdy więcej nikt nie zostanie skazany na zapomnienie.
Byłeś tam, gdy powstawała stała wystawa o zagładzie Romów w bloku XIII w Auschwitz. Byłeś tam, gdy upamiętnialiśmy romskie ofiary w Treblince. Byłeś z nami 2 sierpnia, podczas obchodów Międzynarodowego Dnia Pamięci o Zagładzie Romów i Sinti. Nawet gdy ciało odmawiało Ci już posłuszeństwa, gdy każdy krok był wysiłkiem – byłeś.
I wciąż będziesz.
Twoje słowa nie zamilkną:
“Nie bądź obojętny! Bo jeśli będziesz, nawet nie wiesz, kiedy na ciebie, na twoje dzieci, na twoje wnuki ktoś skieruje podobny los.”
Marianie, nigdy nie byłeś obojętny wobec nas, Romów
Dziękujemy Ci za Twoją mądrość, za Twoją odwagę, za Twoje serce.
Dziękujemy, że widziałeś w nas nie tylko tych, którzy cierpieli, ale tych, którzy mają prawo do pamięci i do sprawiedliwości.
Twoja obecność była dla nas darem. Twoja nieobecność jest dziś bolesna.
Spoczywaj w pokoju, Przyjacielu.
Roman Kwiatkowski
Prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce

Dnia 6 stycznia 2005 r. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej uchwalił ustawę o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym. W dniu 6 stycznia obchodziliśmy 20. rocznicę tego wydarzenia.
Stowarzyszenie Romów w Polsce postanowiło zabrać głos w tej sprawie.
Publikowane dzisiaj oświadczenie, datowane na 12 lutego 2025 r., stanowi wyraz naszej refleksji, wieloletnich doświadczeń i analiz tej ustawy.
Oświadczenie
z dnia 12 lutego 2025 r.
Stowarzyszenia Romów w Polsce
w związku z 20 rocznicą uchwalenia ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym.
W dniu 6 stycznia 2005 r. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej uchwalił ustawę o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym (dalej: ustawa z dnia 6 stycznia 2005 r.).
W związku z jubileuszem 20-lecia ustawy w dniu 4 lutego 2025 r. w Sejmie odbyła się konferencja „20 lat ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym – historia, funkcjonowanie i przyszłość” z udziałem Szymona Hołowni marszałka Sejmu, Tomasza Siemoniaka ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz wielu zaproszonych gości. W trakcie konferencji podkreślano wagę podjętej wówczas przez Sejm decyzji z punktu widzenia Państwa oraz mniejszości narodowych i etnicznych, szczególnie w zakresie ochrony tożsamości kulturowej oraz promocji dziedzictwa kulturowego. Minister Tomasz Siemoniak w swoim wystąpieniu zauważył potrzebę podjęcia prac nad nowelizacją ustawy z dnia 6 stycznia 2005 r. we współpracy z organizacjami mniejszości narodowych i etnicznych.
Stowarzyszenie Romów w Polsce jednoznacznie stwierdza, że uchwalona w dniu 5 stycznia 2005 r. ustawa miała wielkie znaczenie dla funkcjonowania mniejszości w Polsce. Do tej daty jedynym przepisem rangi ustawowej w tej materii był (i nadal obowiązuje) przepis art. 35 Konstytucji, który brzmi:
„Art. 35.
Ust.1. Rzeczpospolita polska zapewnia obywatelom polskim należącym do mniejszości narodowych i etnicznych wolność zachowania i rozwoju własnego języka, zachowania obyczajów i tradycji oraz rozwoju własnej kultury.
Ust. 2. Mniejszości narodowe i etniczne mają prawo do tworzenia własnych instytucji edukacyjnych, kulturalnych i instytucji służących ochronie tożsamości religijnej oraz do uczestnictwa w rozstrzyganiu spraw dotyczących ich tożsamości kulturowej.”
Rozwinięcie zasady zapisanej w art. 35 ustawy zasadniczej nastąpiło w przepisach ustawy z dnia 6 stycznia 2005 r. Same nazwy poszczególnych rozdziałów ustawy świadczą o zakresie działań ustawodawcy:
Rozdział 1: Przepisy ogólne. Zawarto w nich definicje mniejszości narodowej i etnicznej, z wymieniem nazw tych mniejszości, wpisano przepisy antydyskryminacyjne oraz antyasymilacyjne;
Rozdział 2: Używanie języka mniejszości. Opisano obowiązki organów samorządu terytorialnego względem mieszkańców należących do mniejszości w zakresie używania języka mniejszości.
Rozdział 3. Oświata, kultura oraz integracja obywatelska i społeczna. Podobnie jak w Rozdziale 2 opisano obowiązki władzy publicznej względem mniejszości w zakresie oświaty i kultury. Zagadnienia związane z integracją obywatelska i społeczną nie były uwzględnione w ustawie z dnia 6 stycznia 2005 r. Pojawiły się one niespodziewanie w nowelizacji ustawy, którą Sejm przyjął w dniu 30 maja 2014 r. Mówimy niespodziewanie ponieważ to nie mniejszości miały być beneficjentem zmiany ustawy, lecz władze publiczne (Ministerstwo Finansów), które zauważyły (po 13 latach !), że prowadzone od 2001 r. tzw. Programy romskie nie mają podstawy prawnej. W uzasadnieniu do projektu ustawy z dnia 12 marca 2014 r. druk nr 2223 napisano wprost: „Dotychczasowym narzędziem państwa na rzecz integracji mniejszości romskiej w Polsce były specjalne rządowe programy dedykowane tej mniejszości. Pilotażowy program rządowy na rzecz społeczności romskiej w województwie małopolskim na lata 2001 – 2003 oraz Program na rzecz społeczności romskiej w Polsce realizowany latach 2004 -2013. W ocenie wnioskodawców celowe jest stworzenie podstaw prawnych dla kontynuowania tych rozwiązań.” Zawiadomiona przez Stowarzyszenie Najwyższa Izba Kontroli o wydawaniu przez rząd milionów złotych na coś co nie ma podstawy prawnej nie zauważyła problemu i nie podjęła żadnych działań. Wprowadzono więc obowiązkową integrację obywatelską i społeczną wszystkich mniejszości narodowych i etnicznych, pomimo iż Konstytucja w art. 35 ani w żadnym innym przepisie o tym nie wspomina. I co najistotniejsze nowelizacja wcale nie dotyczyła wszystkich mniejszości, choć tak wynika z jej treści. Miała ona dotyczyć wyłącznie mniejszości romskiej w związku – jak napisaliśmy powyżej – z prowadzeniem tzw. Programów romskich.
Powyższa nowelizacja była jak do tej pory jedyną zmianą ustawy z dnia 6 stycznia 2005 r. pomimo, że władze publiczne wielokrotnie zapowiadały potrzebę jej zmiany. Było tak w 2014 r. oraz ostatnio na konferencji w Sejmie w dniu 4 lutego 2025 r.
Niewątpliwie ustawa z dnia 6 stycznia 2005 r. winna być dokładnie przejrzana pod kątem zmian niektórych zapisów. Stowarzyszenie Romów w Polsce widzi np. potrzebę zmiany kilku zapisów ustawy:
1. Należy zlikwidować tzw. Program romski, co pozwoli wykreślić z ustawy niekonstytucyjne zapisy integracyjne wprowadzone w 2014 r.
2. W związku z dużym napływem do Polski imigrantów, co poświadcza spis powszechny z 2023 r. należy na nowo ustalić listę mniejszości narodowych etnicznych, gdyż obecna lista zamieszczona w art. 2 jest nieadekwatna do rzeczywistości.
3. Przepisy dotyczące Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych winny być zmienione w taki sposób, by członkostwo w Komisji Wspólnej z ramienia danej mniejszości nie było dożywotnie, lecz miało charakter kadencyjny np. na okres 3-4 lat. Trzeba więc gruntownie zmienić art. 25 ustawy. Dowodem na potrzebę tej zmiany jest sytuacja z mniejszością romską, której „przedstawiciele” od lat są członkami Komisji zaś wiele prób ich odwołania pozwoliło wyciągnąć wniosek, że są oni nieodwoływalni. W ustawie powinny być zapisane gwarancje dla mniejszości odnośnie wpływu na kształt jej reprezentacji w Komisji Wspólnej.
Reasumując Oświadczenie należy stwierdzić, że ustawa z dnia 6 stycznia 2005 r. stanowiła w dacie uchwalenia przełom w stosunkach Państwo – mniejszości narodowe i etniczne, lecz przez 20 lat jej funkcjonowania zdezaktualizowała się i wymaga gruntownego przejrzenia i dostosowania do czasów współczesnych a przede wszystkim do zapisów art. 35 Konstytucji, który jest wyjątkiem od zasady równości praw i obowiązków obywateli. Naszym zdaniem ustawa w wielu miejscach wykracza poza zapis art. 35, co kłóci się z istotą Konstytucji jako ustawy odnoszącej się do wszystkich obywateli.
Roman Kwiatkowski
Prezes
Stowarzyszenie Romów w Polsce
Z głębokim smutkiem żegnamy Mariana Turskiego – wielkiego przyjaciela Romów, człowieka niezłomnych wartości, który przez całe życie walczył o pamięć i sprawiedliwość.
Marian Turski był historykiem, dziennikarzem i ocalałym z Holokaustu. Przez lata pełnił funkcję przewodniczącego Rady Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN oraz członka Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej. Był także jednym z najważniejszych świadków historii, niestrudzenie przypominającym o konieczności walki z obojętnością wobec zła.
Zawsze podkreślał powinowactwo losu Żydów i Romów w czasie Zagłady, a pamięć o romskich ofiarach była dla niego równie ważna jak upamiętnienie własnego narodu. Nie tylko wspierał nasze działania na rzecz upowszechniania wiedzy o Holokauście Romów, ale także wielokrotnie zabierał głos w obronie naszej społeczności.
Jeszcze 2 sierpnia ubiegłego roku uczestniczył w organizowanych przez nas obchodach 80. rocznicy Międzynarodowego Dnia Pamięci o Zagładzie Sinti i Romów w KL Auschwitz-Birkenau, gdzie przypominał o konieczności pamięci i sprzeciwu wobec obojętności.
Jego słowa – „Nie bądź obojętny” – stały się przestrogą dla kolejnych pokoleń. Podczas 75. rocznicy wyzwolenia Auschwitz-Birkenau mówił:
„Nie bądźcie obojętni, kiedy widzicie, że przeszłość jest naciągana do aktualnych potrzeb polityki. Nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwiek mniejszość jest dyskryminowana. Istotą demokracji jest to, że większość rządzi, ale demokracja polega na tym, że prawa mniejszości muszą być chronione. (…) Bądźcie wierni przykazaniu. Jedenaste przykazanie: nie bądź obojętny.”
Dziś, żegnając Go, obiecujemy, że będziemy nieść to przesłanie dalej.
Spoczywaj w pokoju, Przyjacielu!

Foto: Wojciech Grabowski, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons, edit
Gdy odchodzi człowiek tak bliski, nie sposób wyrazić słowami pustki, jaką po sobie pozostawia. Zamiast mówić o tym, jak bardzo będzie nam go brakowało, wolimy podkreślić, jak wiele z jego obecności wciąż z nami pozostanie.
Andrzej Potocki, polityk, dziennikarz, historyk, publicysta, autor licznych publikacji dotyczących historii piłki nożnej a także wieloletni działacz społeczny, odszedł od nas nagle w wieku 60 lat . Był nie tylko naszym współpracownikiem, ale przede wszystkim przyjacielem, który całe swoje życie poświęcił sprawom wolności, równości i godności człowieka. Jego serce zawsze biło dla społeczności romskiej – służył nam radą, słowem i nieustającym wsparciem.
Tak, zabraknie jego ciepła, wiedzy i niezłomnej postawy. Ale pozostanie jego dziedzictwo – idee, które głosił, wartości, które nam przekazał, i ślady, które zostawił w naszych sercach.
Żegnaj, Przyjacielu. Obyś tam, gdzie teraz jesteś, był tak samo potrzebny, jak byłeś nam tutaj.
Prezes Zarządu Głównego Stowarzyszenia Romów w Polsce
Roman Kwiatkowski,
oraz współpracownicy i koledzy ze SRwP

Oświęcim 30.12.2024 r.
Dr Jerzy Dębski
Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau
Kwerenda była przeprowadzona całości zasobu, tj. obejmowała wszystkie działające kancelarie KL Auschwitz, źródła wywołane (relacje, wspomnienia, ankiety) oraz zespół obejmujący aktowy materiał urzędów centralnych i terenowych III Rzeszy.
I. Kommandantur (komendantura)
W tym zespole znalazłem informacje o Romach w trzech archiwalnych jednostkach: Das Buch des Führers vom Dienst (książka oficera dyżurnego), Oberpräsidium Breslau Meldeblätter (meldunki o różnych wydarzeniach w Nadprezydencji Wrocław) i Fernschreiben über die Fluchten (telegramy o ucieczkach więźniów z obozu). W przypadku Romów dotyczą skierowania transportów romskich więźniów i ucieczek Romów z KL Auschwitz.
Łącznie pozyskano dziewięćdziesiąt sześć cyfrowych kopii dokumentów.
II. Politische Abteilung (zamiejscowa jednostka Staatspolizeileitstelle Kattowitz w obozie)
W odniesieniu do tej kancelarii, informacje dotyczące Romów znajdują się w czterech archiwalnych jednostkach, a mianowicie Häftlingspersonalbogen (kwestionariusze personalne więźniów) – sto czterdzieści jeden cyfrowych kopii, Zugangsliste (listy nowoprzybyłych do obozu) – dwadzieścia dwie cyfrowe kopie, Sterbeeiträge (wpisy do księgi zmarłych) – trzy tysiące dwieście siedem cyfrowych kopii, Häflingspolizeiphotos – sto dwanaście cyfrowych kopii.
Łącznie obejmuje to trzy tysiące czterysta osiemdziesiąt dwie cyfrowe kopie dokumentów.
III. Schutzhaftlagerführung (kierownictwo obozu)
W tym zespole podstawową archiwalną jednostką zawierającą informacje o Romach pozostają Stärkebücher (książki stanów dziennych), które ograniczają się przedziału czsowego od 19 stycznia do 19 sierpnia 1942 r. W tym okresie posiadamy dokładne dotyczące uwięzionych Romów w KL Auschwitz, poswiadczenie o ich przeniesienia do innych obozów, ucieczki i śmierci – tutaj zdołano pozyskać czterdzieści dziewięć cyfrowych kopii dokumentów, Blockbuch Bl. 4 w KL Auschwitz I (książka bl. 4) w niej odnotowano w różnych okresach KL Auschwitz I szesnastu romskich więźniów – pozyskano dwanaście cyfrowych kopii dokumentów, Bunkerbuch (książka bunkra czyli aresztu obozowego w podziemiach bl. 11) odnośnie do osadzonych w nim Romów – pozyskano osiemdziesiąt dwie cyfrowe kopie dokumentów, Nummerbuch (książka numerowa) – pozyskano trzy cyfrowe kopie dokumentów.
Łączna liczba cyfrowych dokumentów z tego zespołu to – sto czterdzieści.
IV. Häftlingsarbeitseinsatz (oddział zatrudnienia więźniów)
W przypadku tej kancelarii obozowej na dane odnośnie do Romów natrafiono tylko w jednej archiwalnej jednostce, a mianowicie Häftlings-Personal-Karte (więźniarska karta personalna), z której pozyskano tysiąc trzysta siedemdziesiąt trzy cyfrowe kopie wspomnianych kart, odnoszących się do romskich więźniów.
V. SS-Standortarzt (obozowa służba zdrowia)
W zespole eksplorowano cztery archiwalne jednostki, tj. Blockbuch Bl. 20 (książka bl. 20), Blockbuch Bl. 21 (książka bl. 21) z Häftlingskrankenbau (szpital więźniarski) w KL Auschwitz I, Röntgenbücher (książki rentgena) i Leichenhallebuch (książka kostnicy). Łacznie pozyskano sto piętnaście cyfrowych kopii dokumentów.
VI. SS-Hygiene Institut
W skład zespołu wchodzą dwie jednostki archiwalne, tj. Hauptbuch (księga główna – rejestr zleceń na różne badania analityczne) i Begleitscheine (wyniki różnych badań analitycznych). W wyniku kwerendy uzyskano trzy tysiące dziewięćset sześćdziesiąt dwie cyfrowe kopie dokumentów dotyczących Romów.
VII. Źródła Wywołane
W relacjach i wspomnieniach więźniów ustalono pięćset siedemnaście informacji bibliograficznych dotyczących Romów więźniów KL Auschwitz. Ponadto pozyskano pięćdziesiąt osiem cyfrowych kopii ankiet romskich więźniów KL Auschwitz.
Łączny rezultat kwerendy z zasobie Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau wynosi jedenaście tysięcy pięćset dziewięćdziesiąt jeden cyfrowych kopii dokumentów.
Archiwum IST-Arolsen
Przeogromny zasób wspomnianego archiwum powoduje konieczność podziału kwerendy na cztery etapy. Obecnie została ukończona jej pierwsza część, w trakcie której pozyskano trzy tysiące osiemset dwanaście cyfrowych kopii dokumentów. Wspomniane dokumenty dotyczą losów wojennych i powojennych pojednymczych romskich osób i rodzin oraz konkretnych akcji repersyjnych, które dotknęły tę mniejszość. W celu egzemplifikacji stanu kwerendy podaję kilka przykładów:
Stany romskich więźniów 19 września 1940 r. w bl. 2, 3, 4, 5 i 8 w KL Mauthausen – pozyskano trzysta siedemnaście cyfrowych kopii dokumentów, przeniesienie osiemdziesięciu dwóch Romów 24 maja 1944 r. z KL Auschwitz do KL Flossenbürg – sześćset dwanaście cyfrowych kopii dokumentów, przeniesienie trzydziestu Romów 12 grudnia 1943 r. z KL Auschwitz do KL Natzweiler – Struthof – dwieście czterdzieści cyfrowych kopii dokumentów, Losy romskiej rodziny Florianów z Berlina – dwadzieścia pięć cyfrowych kopii dokumentów, Aktion – Arbeitsscheu Reich (akcja osadzania w obozach koncentracyjnych uchylających się od obowiązku pracy) w głównej mierze dotyczyła Sinti i Romów, ale również Żydów i rdzennych Niemców – dwadzieścia dwie cyfrowe kopie dokumentów, które dotyczą głównych założeń akcji i części list proskrybcyjnych.
Landesarchiv Trier (Trewir) zespół Geheime Staatspolizei – Staatspolizeistelle Trier
Dzięki wieloletniej znajomości i współpracy przy wielu różnych badawczych projektach z profesorem Uniwersytetu Trewirskiego dr. Thomasem Grotumem uzyskałem zdalny dostęp do bazy danych obejmującej zasób archiwalny Geheime Staatspolizei – Staatspolizeistelle Trier (Tajna Policja Państwowa – Placówka Tajnej Policji Państwowej Trewir). Prace heurystyczne w rzeczonym spuściźnie archiwalnej prowadziłem od 11 do 26 kwietnia 2023 r. (łącznie 120 godzin).
Cel kwerendy: pozyskanie archiwalnych materiałów dla Archiwum Romskiego Instytutu Historycznego odnośnie do losów Romów w dobie nazizmu.
Charakterystyka zasobu: w skład zachowanej masy archiwalnej wchodzą 3532 jednostki archiwalne (około 6000 rekordów w bazie danych). Najliczniej w ponad 80% reprezentowane są dwa typy akt, które pozostawały i pozostają w niezbędne w codziennej pracy policyjnej, a mianowicie kartoteki personalne zatrzymanych i akta personalne aresztantów (2225 kart personalnych i 795 akt personalnych). Pozostała część zasobu to różnego rodzaju rozporządzenia wewnętrzne wymienionej jednostki policyjnej oraz władz zwierzchnich, analizy i oceny sytuacji policyjnej na danym terenie, instrukcje dla personelu, przeglądy trenowych zdarzeń policyjnych, listy gończe dotyczące zbiegów, listy okólne (Rundbriefe) kierowane do podległych jednostek zamiejscowych oraz otrzymywane władz wyższego szczebla.
Należy zaznaczyć, iż badany zasób archiwalny należy zaliczyć materiałowo do dość obszernych, to zapewne posiada znaczne luki. Analiza struktury organizacyjnej Staatspolizeistelle Trier wyraźnie wskazuje, że jej kancelarie wytworzy o wiele więcej akt aniżeli te, które zachował się do dzisiaj.
Niestety w trakcie całego heurystycznego procesy w zachowanej spuściźnie archiwalnej nie znalazłem akt dotyczących losu Romów.
Krótko rekapitulując przedsięwzięte kwerendy nie tylko w bardzo znacznym stopniu zwiększyły zasób Archiwum Romskiego Instytutu Historycznego afiliowanego przy Stowarzyszeniu Romów w Polsce z siedzibą w Oświęcimiu. Również stały się podstawą powstania monograficznego opracowania Romowie w Konzentrationslager Auschwitz – Birkenau oraz dwóch edycji źródeł, a mianowicie Deportacje Romów do KL Auschwitz – Birkenau w latach 1941 – 1942 i Transport Romów z KL Auschwitz do KL Flossenbürg z 24 maja 1944 r. Wymienione pozycje znajdują się w obróbce wydawniczej i w 2025 r. zostaną wprowadzone do naukowego obiegu. Od momentu ukazania się w 1993 r. Księgi Pamięci. Cyganie w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau będą drugim przełomowym faktem w badaniach nad prześladowaniami i zagładą Romów podczas II wojny światowej.
Łączny rezultat kwerendy z zasobie Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau i Archiwum ITS-Arolsen wynosi piętnaście tysięcy czterysta trzy cyfrowe kopie dokumentów.
Głębsza refleksja nad Zagładą Romów pozwala do pewnego stopnia zrozumieć, dlaczego prześladowania Romów z trudnością torowały sobie drogę do historiografii ludobójstwa czasu II wojny światowej a także do „pamięci kulturowej” społeczności romskich. Jednym z problemów historiograficznej i „mnemonicznej” recepcji romskiej zagłady jest zagadnienie jej kwalifikacji czy też ogólnej definicji. Wydarzenie staje się bowiem przedmiotem narracji historycznej lub pamięci (a więc „faktem historycznym” lub wspomnieniem) dopiero wówczas, gdy zostanie „wskazane” jako coś co kwalifikuje się do historycznego przedstawienia lub zapamiętania w określony sposób. Musi mieć zatem jakąś nazwę, która włącza je w kategorię wydarzeń podobnego rodzaju oraz odróżnia je od innych.
Właśnie o nazwę ogólną, a tym samym o „istotę” i o „specyfikę” romskiego losu w czasie wojny toczy się wśród uczonych spór, dotyczący konkretnie rzecz biorąc stosunku zagłady Romów do zagłady Żydów, a także charakteru popełnionego na Romach ludobójstwa. O ile np. Ian Hancock (we wszystkich swoich pracach) czy Wolfgang Wippermann[1] uważają, że nie było różnicy między nazistowskimi prześladowaniami Żydów i Romów (podobnie jak w 1949 r. twierdziła Dora Yates[2]), to np. Yehuda Bauer (1978) i Guenther Lewy (2000) zdecydowanie się temu sprzeciwiają[3]. Michael Zimmermann[4] twierdzi zaś, że były podobieństwa w sposobie traktowania Żydów i Romów przez nazistów, ale były też istotne różnice, a zadaniem historyka jest ich badanie, nie zaś rozstrzyganie sporów dotyczących w gruncie rzeczy wartości.
Wydaje się jednak, że termin „Holokaust” jest w pracach Zimmermanna zarezerwowany dla Żydów, Romowie byli zaś jego zdaniem ofiarami ludobójstwa w znaczeniu, jakie nadała temu terminowi konwencja ONZ[5]. Widać to szczególnie wyraźnie w napisanej przez Zimmermanna[6] recenzji wspomnianej pracy Wippermanna. Zdaniem Zimmermanna Wippermann ma rację podkreślając pewne wspólne aspekty nazistowskich prześladowań Żydów i Romów, nie zwraca jednak uwagi na istotne różnice. Cechą wspólną zbrodni popełnianych na Żydach i Romach była motywacja rasowa: były to zbrodnie popełniane na członkach grup „zdefiniowanych przez nazistów jako ‘rasowe’, lecz którzy nie postrzegali się jako zjednoczony lud lub jako naród w nowoczesnym sensie tego słowa”[7]. W obu przypadkach czynnikiem decydującym o uznaniu kogoś odpowiednio za Żyda lub Roma nie była rzeczywista tożsamość lecz obraz „Innego” utrwalony w umysłach prześladowców[8].
Zarówno jeśli idzie o prześladowanie Żydów, jak i Romów, możemy mówić o polityce eksterminacji, która jednakże nie była planowana z dużym wyprzedzeniem. „Przyjęła ona konkretną postać w warunkach wojny, w ramach zmiennych relacji między inicjatywami lokalnymi a centralnymi decyzjami. Pomimo niejasności pojęciowych i nierozwiązywalnych sprzeczności, w krótkim czasie doszło do eskalacji tej polityki, która doprowadziła do masowej zbrodni. Kluczowe znaczenie miał w związku z tym atak na ZSRR jako rzekomego ‘żydowsko-bolszewickiego śmiertelnego wroga’ Rzeszy Niemieckiej, a zwłaszcza zatrzymanie niemieckiej ofensywy przed Moskwą”[9].
Główną różnicę między Żydami i Romami określały odmienne miejsca jakie grupy te zajmowały w nazistowskiej „hierarchii rasowej”. „Cyganie byli naznaczeni jako ‘obca rasa’ i jednocześnie jako element ‘anty-społeczny’ z punktu widzenia ‘higieny rasowej. Ale to Żydzi byli postrzegani przez nazistów jako główny problem. Inaczej niż Cyganie, byli [Żydzi] przedstawiani jako ‘anty-rasa’, walcząca z Aryjczykami o dominację w świecie”[10]. O ile więc Żydzi byli „złem eschatologicznym”, wrogiem absolutnym, niszczącym najistotniejsze instytucje życia społecznego, o tyle Romowie jedynie ją osłabiali, działając na „niższych szczeblach” struktury społecznej[11] (Zimmermann 2007: 14).
Po drugie, Żydzi byli zdaniem Zimmermanna prześladowani w okupowanej przez Niemców Europie w o wiele bardziej radykalny sposób niż Romowie. „O ile ci ostatni nie byli na szczęście zagrożeni eksterminacją w każdym rejonie okupowanym przez Niemcy ani też we wszystkich krajach, które były sojusznikami Niemiec, życie Żydów było zagrożone na całym kontynencie, od Norwegii po Grecję, od Francji po Rosję”[12]. Jednocześnie jednak Zimmermann twierdził w innym miejscu, że choć nie można zrównać ze sobą prześladowań, jakie spotkały Żydów i Romów, to należy unikać pomniejszania tragedii Romów poprzez traktowanie Holokaustu jako jedynej adekwatnej miary zła[13]. W swej wcześniejszej pracy twierdził on zaś, że istnienie kategorii wykluczonych z zagłady nie świadczy o tym, że zagłady nie było[14].
Podobne stanowisko, choć nieco inaczej uzasadniane, przyjmują Ágnes Daróczi i János Bársony[15]. Twierdzą oni, że Holokaust był zbrodnią szczególną i jedyną w swoim rodzaju. Jednocześnie stwierdzają, że wydarzenia składające się na zagładę Romów (czyli w ich terminologii tzw. Pharrajimos) są częścią Holokaustu, wraz z tragedią Żydów, co jednak nie oznacza, że między sytuacją Żydów i Romów nie było różnic[16]. Ludobójstwo Romów było ich zdaniem drugorzędnym celem dla nazistów. „Jednakże prześladowania [Romów] były oparte na tej samej ideologii rasistowskiej, przyjmowały te same formy, dokonywały ich te same instytucje i prowadziły one, proporcjonalnie, do zbliżonej liczby ofiar, co w przypadku ludności żydowskiej”[17].
Warto w tym miejscu poświęcić nieco uwagi stanowisku Iana Hancocka. Jego zdaniem Holokaust był praktyczną realizacją dyrektywy „Ostatecznego Rozwiązania”, a więc ludobójczym działaniem zmierzającym do zniszczenia całych zbiorowości znajdujących się w sferze wpływów Trzeciej Rzeszy. „Dyrektywa”, o której pisze Hancock, miała zaś na celu jedynie dwie zbiorowości: Żydów i Romów. Żadna inna zbiorowość nie była, zdaniem Hancocka, skazana na całkowite unicestwienie. Z tego też powodu historia zagłady Romów musi – jak pisze Hancock – „wyjść z cienia” historii innych grup, które również – choć nie w tym samym stopniu – ucierpiały w czasie Holokaustu[18]. Tym samym Hancock wpisuje się w sposób myślenia, który skądinąd poddawał krytyce, gdy uzewnętrzniał się on w poglądach Yehudy Bauera czy innych zwolenników wyjątkowości zagłady Żydów: sposób ten to traktowanie Holokaustu jako wydarzenia jedynego w swoim rodzaju. Tym, co różni Hancocka od Bauera i innych zwolenników tezy o wyjątkowości Zagłady, jest jedynie rozszerzenie listy ofiar: włączenie do niej Romów[19].
Jest to zagadnienie istotne również dla problemu ludobójstwa, ponieważ koncepcja tego ostatniego tworzona była według wzoru, jaki dyskurs Holokaustu ustanowił biorąc pod uwagę zagładę Żydów. Stąd też aby można mówić o ludobójstwie potrzebna jest „zbrodnicza intencja” wymordowania wszystkich przedstawicieli jakiejś grupy, zdefiniowanej przy tym w taki sposób, że przynależność do niej nie zależy od autoidentyfikacji jej członków. Przykładem mogą tu być definicje rasowe, zgodnie z którymi członkiem określonej rasy nie można po prostu „przestać być”. Twierdzi się również, że ludobójstwo oznacza istnienie precyzyjnego planu zagłady, opracowanego na szczytach hierarchii władzy i konsekwentnie realizowanego przez podległe jednostki, który nie dopuszcza żadnych wyjątków i którego celem jest eksterminacja wszystkich, którzy z definicji zostali przeznaczeni na zagładę.
Opierając się na takim rozumieniu ludobójstwa niektórzy autorzy, np. G. Lewy, twierdzą, że zbrodnie popełniane na Romach w czasie II wojny światowej nie mogą być za ludobójstwo uznane[20], a jak pisze Sybil Milton wciąż jeszcze są historycy twierdzący, że Romowie byli mordowani nie z powodów rasowych, lecz ponieważ mieli rzekomo być „aspołeczni”, co według niej jest „bezkrytycznym stawianiem historycznej rzeczywistości na równi z propagandą narodowych socjalistów”[21].
G. Lewy, do którego stosuje się powyższa krytyka, faktycznie uważa, że naziści nie mieli umotywowanego rasowo, ogólnego planu wymordowania wszystkich Romów, a więc ich los nie może być kwalifikowany jako ludobójstwo. Tym bardziej nie mogą być oni stawiani na równi z Żydami jako ofiary Holokaustu. Podobnie uważa Steven Katz pisząc, że „w porównaniu z bezlitosnym, spójnym (…) ludobójczym projektem nazizmu zorientowanym na Żydów, nic podobnego (…) nie istniało w przypadku Cyganów (…). Ostatecznie tylko i wyłącznie Żydzi byli ofiarami totalnej ludobójczej rzezi, tak jeśli chodzi o intencję, jak i o praktykę nazistowskich morderców”[22].
Jeśli idzie o kwestię istnienia „ogólnego planu”, to faktycznie trudno jest odnaleźć jego ślady w podejmowanych przeciwko Romom działaniach, nie mówiąc już o istnieniu odpowiedniej ewidencji w postaci dokumentów. Można raczej mówić o istnieniu szeregu planów cząstkowych, które w różnych okresach i w różnych miejscach były z rozmaitym natężeniem wcielane w życie. Nie jest to jednak dowodem nieistnienia intencji wymordowania Romów. W tym kierunku idzie interpretacja Iana Hancocka, który przekonuje, że hitlerowcy mieli rasistowsko ugruntowaną intencję fizycznego wyeliminowania Romów i w sposób planowy dążyli do realizacji swojego celu, co widoczne jest w ich działaniach. Jeśli zaś chodzi o istnienie udokumentowanego, ogólnego planu zagłady, to – zdaniem Hancocka – nie ma takiego dokumentu również w przypadku Żydów. Jednakże, konkluduje Hancock, brak dowodu nie jest dowodem braku[23].
Jako zupełnie absurdalne uważa Hancock tezę Lewy’ego, że prześladowania Romów nie były motywowane rasowo, lecz wyrastały z przekonania o ich „aspołecznym” trybie życia i zagrożenia, jakie stanowić miała rzekoma „romska przestępczość”. Oficjalne dokumenty, w których Romowie prezentowani są za pomocą dyskursu rasistowskiego, są akurat dość liczne. „Przestępczość” i „aspołeczność” były przez nazistów traktowane jako biologicznie uwarunkowana cecha Romów, której nie da się usunąć za pomocą edukacji czy programów asymilacyjnych. Co ciekawe, w pracy Lewy’ego można znaleźć cały szereg faktów, które tę tezę potwierdzają. Jednakże przyjęte przez tego autora ramy interpretacyjne nie pozwoliły mu na wyciągnięcie z nich adekwatnych wniosków. Program sterylizacji Romów, przyjęte przez nazistów kryteria określające kto jest Romem oraz prawne i praktyczne działania zmierzające do zapobiegania „mieszaniu się” Romów i etnicznych Niemców, dodatkowo potwierdzają stanowisko Hancocka.
Innym argumentem Lewy’ego jest twierdzenie, że naziści rozróżniali między osiadłymi a wędrownymi Romami (zwłaszcza na terenach okupowanych) i między „czystymi Cyganami” a „mieszańcami” (zwłaszcza w Niemczech) i że rozróżnienie to miało prowadzić do wyłączenia niektórych kategorii Romów (odpowiednio: osiadłych i „czystych rasowo”) z zagłady. Rozróżnienia takie miały jednak jedynie „teoretyczne” znaczenie, w praktyce natomiast nie były stosowane. Co więcej, w nazistowskim aparacie władzy nigdy nie było zgody odnośnie tego, jak poszczególne kategorie miały być traktowane. Wyłączenia pewnych kategorii Romów z zagłady dokonywano w rezultacie podejmowanych ad hoc decyzji, zależnych od kontekstowych uwarunkowań, sytuacji wojennej i gry interesów między zainteresowanymi stronami. Nie były to także decyzje obowiązujące raz i na zawsze, a w dodatku w praktyce nie były one często respektowane. Jest rzeczą nawiasem mówiąc interesującą, że autorzy negujący istnienie centralnego planu zagłady Romów (i jednocześnie broniący istnienia takiego planu jeśli chodzi o Żydów) tak zdecydowanie podkreślają istnienie centralnego (i realizowanego) planu wyłączeń pewnych kategorii Romów z zagłady, co wydaje się być logiczną sprzecznością.
Spór jak widać dotyczy podstawowych elementów definicyjnych pojęcia ludobójstwa: „morderczej intencji” leżącej u podstaw prześladowań, określenia populacji przeznaczonej na zagładę w kategoriach cech, których ich „nosiciele” nie mogą zmienić, dążenia do wymordowania wszystkich lub przynajmniej znaczącej większości osób posiadających wspomniane cechy, precyzyjnego i skoordynowanego planu morderczych działań, realizowanego poprzez wytyczne przekazywane od najwyższych organów decyzyjnych w dół hierarchii służbowej, a wreszcie metodycznej eksterminacji z użyciem nowoczesnej i biurokratycznie administrowanej technologii. „Linia frontu” oddziela tych badaczy, którzy uważają, że zagłada Romów spełnia wszystkie lub większość elementów definicji ludobójstwa od tych, którzy uważają, że tak nie jest.
Interesująco przedstawiają się w tym kontekście poglądy prezentowane w nowszej pracy Yehudy Bauera[24]. Uważa on, że to, co spotkało Romów było niewątpliwie ludobójstwem: „Naziści w oczywisty sposób chcieli wyeliminować Romów jako określoną grupę ludzi, nosicieli kultury. Politykę tę realizowali za pomocą masowych zbrodni, upokorzeń, skrajnej brutalności i sadyzmu”[25]. Ludobójstwo popełnione na Romach nie może się jednak zdaniem Bauera równać z Holokaustem, nie widać w nim bowiem intencji globalnego wymordowania wszystkich jednostek wchodzących w skład populacji zdefiniowanej jako cel zbrodniczych działań. „Pogląd, który wyrażają często rozmaici historycy, głoszący że Niemcy planowali zlikwidować wszystkich Romów, jest błędny”[26].
W istocie rzeczy nie mamy dowodu istnienia takiego planu. Nie mamy też dowodu jego nieistnienia. Mamy natomiast istotne wątpliwości, czy w świetle nowych interpretacji pojęcia ludobójstwa (zob. np. przedstawione poniżej stanowisko M. Stewarta) można nadal utrzymywać, że istnienie bądź nieistnienie takiego planu w istotny sposób zmienia kwalifikację działań mających się na nim opierać. Interpretacji Bauera nie wzmacnia odwołanie się w charakterze dowodu do odręcznej notki w kalendarzu Himmlera: „Keine Vernichtung der Zigeuner”, w ewidentny sposób wyrwanej z kontekstu i nadużytej do zasugerowania, że Romowie jako całość mieliby zostać oszczędzeni. W rzeczywistości notka ta stanowiła rezultat spotkania z Hitlerem w 1942 r., podczas którego Himmler przekonał go do swej idei oszczędzenia „czystych rasowo” Sinti, celem poddania ich badaniom. Chodziło więc potencjalnie o najwyżej 1 – 1,5 tys. osób, przy czym konkretne decyzje władz lokalnych z reguły ignorowały nadsyłane z Berlina klasyfikacje, co sprawiało, ze żaden niemiecki Rom czy Sinto nie mógł się czuć bezpieczny, niezależnie od tego, co Himmler zapisał w swoim notatniku.
Czynnikiem, który zdaniem Bauera zdecydowanie odróżnia Holokaust od wszelkich innych form ludobójstwa, jest prymat abstrakcyjnej motywacji ideologicznej nad czynnikami pragmatycznymi. Wprawdzie Bauer przyznaje, że nazistowska polityka wobec Romów była oparta na biologiczno-rasowej ideologii, ale natychmiast stara się ten fakt zdeprecjonować pisząc, że nazistowska polityka wobec wszystkich była rasistowska, czego przykładem miał być zakaz zawierania małżeństw przez oficerów SS z Włoszkami[27]. Ten niezbyt zręczny argument rozwadnia nazistowski rasizm, zaś kwestię, czy sytuacja Romów w III Rzeszy była bliższa sytuacji Włoszek, czy Żydów, można chyba potraktować jako retoryczną.
Inaczej zupełnie podchodzi Bauer do ideologii rasistowskiej leżącej u podstaw prześladowania Żydów. To właśnie ona była czynnikiem najważniejszym i tragicznie definiującym sytuację Żydów (niemiecko-włoskie małżeństwa nie są tu już wspominane). Rabunek nie był powodem zagłady Żydów, był jej następstwem. Żydzi nie posiadali terytorium, które można by było zagarnąć. Wbrew stereotypom nie odgrywali – jako grupa – istotnej roli w ekonomii i polityce, nie mieli też siły militarnej. Nie było więc praktycznych powodów wymordowania ich[28]. Zastanawiające, że posługując się takimi argumentami Bauer nie zauważa, że o wiele bardziej stosują się one do Romów, w których przypadku wspomniane czynniki mogły odgrywać jeszcze mniejszą rolę. Wymordowanie ich nie daje się w żaden sposób wyjaśnić czynnikami pragmatycznymi. Jeśli jeszcze weźmiemy pod uwagę wcześniejsze uwagi Bauera o Romach jako „drobnej przykrości” z punktu widzenia nazistów, tym bardziej trudno zrozumieć, dlaczego stosunkowo potężne środki zostały zmobilizowane po to, by się ich całkowicie pozbyć.
Prymat motywacji pragmatycznej w przypadku postępowania z Romami miał się zdaniem Bauera przejawiać w tym, ze o ile „na terytorium Rzeszy Niemieckiej dominowała ideologia rasistowska, wymagająca całkowitego ich usunięcia, w dużej mierze poprzez ich eliminację, o tyle poza Rzeszą sprawy wyglądały inaczej. Nazistowska polityka wobec Romów była chwiejna. Najnowsze badania wykazują, że od początków 1942 r. Wehrmacht, realizując prawdopodobnie konsensus osiągnięty w partii, rozróżniał miedzy Romami osiadłymi a wędrownymi. Ci ostatni mieli być wymordowani (…) ponieważ nie mogli być włączeni do przyszłego, zdominowanego przez Niemcy porządku politycznego. Naziści z reguły nie przejmowali się tymi pierwszymi, aczkolwiek były pewne wyjątki”[29].
Powyższe rozumowanie uderza brakiem logiki, a poza tym oparte jest na selektywnym posługiwaniu się literaturą przedmiotu i ewidencją historyczną. Jeśli idzie o brak logiki to zastanawia dlaczego, zdaniem Bauera, wędrowni Romowie nie mogli być włączeni w niemiecki porządek polityczny w okupowanej Europie, skoro jak widzieliśmy wyżej ten sam Bauer twierdzi (równie błędnie), że najwyraźniej mogli być włączeni w nazistowski porządek w samych Niemczech (tj. w jego ujęciu – „ocaleni”). Jeśli zaś chodzi o „najnowsze badania”, to autorzy prezentujący jeszcze nowsze wyniki niż te, które miał do dyspozycji Bauer, skłaniają się raczej do wniosku, że podział na Romów osiadłych i wędrownych nie odgrywał w praktyce eksterminacyjnej większej roli. Jeśli zaś istniał „na papierze” – w dokumentach, rozkazach i dyrektywach – to nie musiało to bynajmniej oznaczać jakiejś spójnej i zorientowanej daleko w przyszłość strategii, a przynajmniej nie ma na to dowodów. Równie dobrze mogło to być oznaką starych stereotypów (Romowie wędrowni jako szpiedzy), które odgrywały pewną rolę w dowództwie Wehrmachtu (czego dowodzą np. aresztowania grup wędrownych w zachodnich Niemczech przed inwazją na Francję).
Pojawiły się jednak stanowiska, które „łamią” zarysowaną powyżej opozycję pomiędzy zwolennikami tezy, ze Romowie byli ofiarami Holokaustu a jej przeciwnikami. Zamiast opowiadać się po jednej ze stron sugerują, że analiza zagłady Romów może przyczynić się do rewizji całego naszego pojmowania ludobójstwa. Reprezentantem takiego podejścia jest Michael Stewart, który w swoim inspirującym artykule[30] twierdzi, że los Romów pozwala zrozumieć, że do ludobójstwa może dojść również wtedy, gdy trudno jest wskazać wyraźnie sformułowaną „szczególną intencję” ze strony sprawcy i gdy nie istnieje „skoordynowany plan” zagłady, przekładający się na rzeczywistość za pomocą dającego się odtworzyć łańcucha decyzyjnego. Prześladowania Romów pokazują, że do masowej zbrodni może dojść również w wyniku luźno skoordynowanej lub wręcz czasami niespójnej interakcji działań w różnych obszarach rzeczywistości (prawo, medycyna, polityka społeczna, ekonomia) i na różnych szczeblach administracyjnych: od przywódców państwa do urzędników miejskich, dzielnicowych policjantów i lekarzy w przychodniach zdrowia.
Brak wrażliwości na takie właśnie zjawiska sprawia, że akty ludobójstwa są dla nas permanentnym zaskoczeniem – w momencie, w którym się dzieją, nie są na ogół traktowane właśnie jako ludobójstwo. Refleksja przychodzi dopiero po fakcie. Stewart stawia ważną i kontrowersyjną tezę, zgodnie z którą nasza ślepota na ludobójstwo może być – do pewnego stopnia – spowodowana myśleniem w kategoriach dominującego paradygmatu refleksji nad żydowskim Holokaustem, które sprawia, że nie widzimy masowej zbrodni tam, gdzie nie ma uzasadnianej ideologicznie rzezi na skalę przemysłową, dokonywanej z biurokratyczną regularnością. Powszechnie podzielana ludobójcza ideologia może oczywiście sprzyjać masowej zagładzie, jednakże – jak twierdzi Stewart – “polityka państwa może się zradykalizować i doprowadzić do masowych zbrodni bez oddziaływania fanatyzmu ideologicznego i scentralizowanej biurokratycznej koordynacji, z którą mieliśmy do czynienia w przypadku żydowskiego holokaustu”[31].
Stewart kwestionuje zatem przekonanie, że ludobójstwo wymaga „szczególnej intencji” ze strony sprawcy. Trudno ją określić w przypadku biurokratycznych przedsięwzięć opartych na podziale pracy, który w makroskali nigdy nie jest precyzyjnie skoordynowany i poddany bez reszty jednemu centrum dowodzenia. Zarzut ten odnosi się zdaniem Stewarta również do lemkinowskiej definicji ludobójstwa, zgodnie z którą zakłada ono „skoordynowany plan rozmaitych działań zmierzających do zniszczenia istotnych podstaw życia grup narodowych”[32]. Przekonanie to jest coraz bardziej widoczne we współczesnej refleksji nad ludobójstwem, zwłaszcza wyrastającej z tradycji postkolonialnej i związanej z krytyką europejskiej nowoczesności. Badania prowadzone na przykład nad ludobójstwem rdzennej ludności Australii[33] dowodzą, że ludobójstwa można dokonać bez istnienia planu koordynowanego przez państwo. Ludobójstwo, jak pisze Richard Rubenstein, należy opisywać w języku, który podkreślałby zbrodnicze rezultaty, a nie procedury i intencję, z którymi pojęcie ludobójstwa jest zazwyczaj wiązane[34].
Podobnie sądził Michael Zimmermann. Twierdził on, że precyzując pojęcie ludobójstwa w świetle naszej wiedzy o zagładzie Romów należy zwrócić uwagę na „specyficzne przenikanie się rasistowskiego stygmatu i sytuacyjnej eskalacji zabijania. Właśnie to połączenie charakteryzuje zbrodnie popełnione tak na Cyganach, jak i na Żydach. W obu przypadkach możemy mówić o masowej zbrodni, która była starannie zaplanowana jeśli chodzi o praktyczne wykonanie, aczkolwiek nie posiadała istniejącego od dłuższego czasu ‘przed-planu’ dotyczącego jej realizacji. Polityka likwidacji zastosowana wobec Cyganów może być więc określona jako ludobójstwo, aczkolwiek nie istniała intencja ich eksterminacji, skonkretyzowana w postaci uprzedniego, spójnego planu”[35].
Oczywiście różnice w nastawieniu władz hitlerowskich do Żydów i do Romów istniały. „Nie było – pisze Stewart – cygańskich właścicieli banków, Cyganie nie odgrywali też głównej roli w rozwoju kapitalizmu w Niemczech. I aczkolwiek wiązano ich z Żydami poprzez ich niestrudzone wędrowanie i brak zakorzenienia, nie mogli być przedstawieni jako członkowie antyniemieckiej, kosmopolitycznej światowej konspiracji”[36]. A jednak pomimo tej różnicy Romowie byli prześladowani: internowani, zamykani w aresztach, sterylizowani, przeżyli falę ataków i deportacji do obozów koncentracyjnych. Podczas wojny Romowie byli tak jak Żydzi prześladowani z powodu swego urodzenia i ponieśli ogromne straty. Można zatem powiedzieć, że w przypadku Romów akty prawne, dekrety i papierowe ślady prześladowań stanowią jedynie niewielką część historii, bynajmniej nie najistotniejszą.
Można też zauważyć, że do opisu losu Romów w czasie II wojny światowej szczególnie dobrze nadają się niektóre współczesne definicje ludobójstwa, według których jest to najbardziej radykalny sposób wyeliminowania jakiejś zbiorowości, za którym stoi państwo lub inna społeczność. W definicji tej nie wspomina się o „intencji” – do ludobójstwa może dojść bez konkretnego zamiaru jego dokonania; po drugie – ludobójstwo jest tu traktowane jako najbardziej skrajny przypadek całego spektrum działań, które prowadzić mogą do eliminacji jakiejś zbiorowości (np. poprzez odebranie jej ekonomicznych podstaw istnienia), po trzecie wreszcie – podmiotem odpowiedzialnym za ludobójstwo nie musi być państwo czy inna instytucja o charakterze politycznym: podmiotem takim może być również działająca spontanicznie zbiorowość[37].
Zdaniem Stewarta do istotnej zmiany w sposobie traktowania Romów przez władze niemieckie doszło w latach 1933-1938, bez żadnych centralnych decyzji prawnych i politycznych, między innymi dzięki coraz istotniejszej roli dyskursu rasistowskiego tak w praktyce instytucjonalnej jak i w życiu codziennym. Redefinicja “problemu społecznego”, za jaki Romowie byli uważani wcześniej, w kategoriach rasowych nie wymagała centralnie sterowanego planu czy intencji. Wystarczyła szeroka definicja przedmiotu polityki społecznej jako wrodzonych cech charakteryzujących grupy rasowe, a następnie przyporządkowanie jej konkretnych „przypadków”, w trakcie rozpatrywania których władze koncentrowały swoją uwagę na określonych zagadnieniach i radykalizowały swe stanowisko.
Jednym z takich przypadków był na przykład analizowany przez Stewarta konflikt pomiędzy policją we Frankfurcie i innymi organami państwowymi odnośnie tego, jak traktować różnych Romów oskarżonych w serii procesów, które rozpoczęły się w 1936 r. Stewart opisuje jak bójka we frankfurckim barze między dwiema rodzinami romskimi, Korpatchów i Rosenbergów, została przekształcona przez małą grupkę policjantów w serię pokazowych procesów, w których głównym oskarżonym został Janosch Korpatch, najbogatszy Rom w Rzeszy, a wraz z nim jego rodzina i szereg innych Romów. Do procesów doszło między innymi wskutek wzajemnych oskarżeń uczestniczących w bójce rodzin romskich, w tym o czarnorynkowy handel walutą. Oliwy do ognia dolała jak zwykle prasa, przedstawiająca Korpatcha jako „wodza niemieckich Cyganów”, przemytnika złota, handlarza walutą oraz jako ciężar dla ekonomii kraju – z powodu rzekomego wyłudzania przez niego pomocy społecznej[38].
Również frankfurcka policja miała swój interes w nagłośnieniu sprawy Korpatcha. Otóż w owym czasie, w wyniku procesu centralizacji władz policyjnych, myślano o przeniesieniu z Monachium istniejącej tam policyjnej centrali do walki z “plagą cygańską”. Zdaniem Stewarta, detektywi z Frankfurtu mogli chcieć się wykazać, aby właśnie do ich miasta przeniesiono centralę. Pomimo braku solidnych dowodów, policjanci z Frankfurtu zaczęli więc podkreślać niechęć Korpatcha do jakiejkolwiek współpracy z policją, a także rzekome całkowite odrzucenie przez niego zasad uczciwego postępowania. A to umożliwiło upolitycznienie sprawy przez ukazanie Korpatcha nie jako zwykłego kryminalisty, lecz jako kogoś określanego przez nazistowską kryminologię jako jednostka aspołeczna i ciężar dla społeczeństwa. Początkowo jednak policja używała bardziej tradycyjnego języka, argumentując w oparciu o tradycyjne dla praktyki policyjnej rozróżnienie złych „obcych Cyganów” (Korpatch był pochodzenia węgierskiego) i „Cyganów niemieckich”, którzy „dostosowali się do warunków dyktowanych przez państwo”[39].
Zmiana nastąpiła gdy policja we Frankfurcie otrzymała nowe dane na temat obu rodów zamieszanych w bójkę. Okazało się, że antagonizm miedzy nimi sięga czasów dawniejszych. Rosenbergowie byli Sintami, zajmującymi się głównie muzyką. Korpatchowie pochodzili z Romów węgierskich, którzy przybyli do Niemiec w XIX w. i zajmowali się głównie handlem końmi i futrami. Obie rodziny starły się już wcześniej, gdy Rosenbergowie niesłusznie zarzucili Korpatchom, że ci ostatni zadenuncjowali ich za ściąganie haraczu od Romów, którzy handlowali w Saarze, na terytorium, które kontrolowali Rosenbergowie[40].
Policja wykorzystała tę wiedzę i skłoniła obie rodziny do wzajemnego oskarżania się. Obraz otrzymany w wyniku manipulacji policyjnej różnił się od dotychczasowego przeciwstawiania obcych i własnych Romów: w nowej policyjnej koncepcji wszyscy Romowie byli uwikłani w nielegalną działalność (pobieranie haraczu). Co więcej, policja zwróciła szczególną uwagę na fakt, że Rosenbergowie używali terminologii i tytulatury przejętej od administracji niemieckiej, np. traktując innych jako „poddanych” a samych siebie jako „nadzorców” lub panujących. Posłużyło to policji do oskarżenia Romów o próbę stworzenia „państwa w państwie”, z równoległymi strukturami politycznymi i systemem podatkowym[41].
Na działania policji wpłynęły też konsultacje samorzutnego „eksperta” od spraw romskich, Fritza Stabaniego, który korespondował z policją we Frankfurcie, podrzucając jej związki, jakie według niego miały istnieć między Żydami i Romami. Uważał on, że obie grupy żyją według własnych praw, spisanych u Żydów, przekazywanych ustnie u Romów, które przestępstwa przeciwko osobom nie należącym do nich podnoszą do rangi zasady życia grupowego[42]. Policja zaczęła więc przeglądać wcześniejsze śledztwa prowadzone przeciwko Romom i Sinti, starając się znaleźć potwierdzenie „powtarzalnej” lub „nawykowej przestępczości”, która miała charakteryzować całe ich środowisko, a w wypowiedziach wysokich urzędników frankfurckiej policji zaczęły się coraz częściej pojawiać wątki rasistowskie i postulat stworzenia dla Romów specjalnych regulacji prawnych.
Zdaniem Stewarta klucza do zagłady Romów szukać należy w takich właśnie, lokalnych sytuacjach. Te same jednostki policyjne, które brały udział w śledztwie z 1936, uczestniczyły później w deportacjach z 1940 i 1943 r. We wszystkich tych sytuacjach, pisze Stewart, ideologia wytwarzana w Berlinie nie była czynnikiem decydującym. Także w momencie selekcji przed deportacjami do obozów śmierci decydująca była lokalna praktyka, ukształtowana przez konkretne przypadki, takie jak ten opisany powyżej[43]. Dlatego też naziści mogli w każdej niemal miejscowości znaleźć ludzi mających już doświadczenie w „zajmowaniu się” Romami i gotowych zastosować wobec nich radykalne środki. Stewart twierdzi wręcz, że stroną aktywną były tu instytucje lokalne a polityka wobec Romów powstawała jako wypadkowa inercji władz centralnych i lokalnej mobilizacji nowych zasobów państwowych, takich jak prawo i ideologia[44].
Można odnieść czasem wrażenie, że Stewart nieco na siłę wywodzi prześladowania Romów z lokalnych praktyk, że jego artykuł nie pokazuje, jak praktyki te przełożyły się na zagładę w skali ogólnokrajowej, że lekceważy on fakty niewygodne dla własnej koncepcji, lokuje prześladowania Romów nieco później w czasie, niż miały one rzeczywiście miejsce i nie docenia roli władz centralnych. Ma jednak rację gdy pisze, że problem z uznaniem i zrozumieniem zbrodni popełnionych na Romach bierze się ze stosowania jako miary i wzoru prześladowań antyżydowskich, które ustaliły normę prześladowań politycznych. Stąd też po wojnie roszczenia Romów były odrzucane, ponieważ – inaczej niż w przypadku Holokaustu – trudno się było w ich prześladowaniach doszukać „łańcucha rozkazów”. Jak pisze, „mniej lub bardziej zmitologizowana wersja Holokaustu jako rezultatu rozkazu wydanego przez Führera [oraz] podejście traktujące politykę nazistów jako coś co było zawsze formułowane na szczycie systemu politycznego (jako wyraz precyzyjnie sformułowanej ideologii lub rozkazu Hitlera), a następnie przekazywane w dół hierarchii państwowej i partyjnej, prowadzi na manowce, (…) jeśli chodzi o grupy takie jak Cyganie”[45].
Natomiast rzeczywistość była zdaniem Stewarta taka, że „rządy nazistowskie stworzyły tysiącom ludzi, przedstawicielom administracji i aparatu partyjnego w szczególności, ale także wielu zwykłym obywatelom, szansę przekształcenia ich prywatnych uczuć antycygańskich w politykę państwową”. Elementami światopoglądu i systemu wartości tych ludzi były porządek publiczny, reforma społeczna, powrót do „zdrowej wspólnoty narodowej” bez „kryminalistów” i do „chłopskiej idylli farmera i jego rodziny w ich zagrodzie”. Wszystkim zaś tym wartościom „zagrażali” Romowie, postrzegani jako ich antyteza[46].
Z drugiej strony „polityka kryminalna coraz bardziej przyswajała sobie Himmlerowski dogmat, że przestępczość, aspołeczność i dziedzictwo tworzą trójkąt przyczynowy, i zaczęła traktować ‘przypadki cygańskie’ inaczej od przypadków innych obywateli Niemiec. (…) Departamenty antropologii i genetyki poszukiwały genu aspołecznego zachowania, rozbudzając apetyty policji na nowe narzędzia działania (…). Miejskie urzędy zdrowia określały, kto może zawrzeć związek małżeński. Strażnicy obozów cygańskich (…) dokonywali selekcji gdy zaczęły się deportacje – a wszyscy ci ludzie spotykali się na lokalnych zebraniach, takich jak te we Frankfurcie w (…) 1936 roku”[47].
Wszystkie te inicjatywy lokalne nie stanowiły konsekwencji jakiegoś centralnego planu czy też strukturalnych właściwości rządów nazistów. Los Romów zależał od arbitralnych interpretacji i zastosowań bardzo ogólnego prawodawstwa. Według Michaela Zimmermanna polityka Narodowego Socjalizmu wobec Romów powstała w latach 1933-1939 i uległa radykalizacji w kierunku ludobójstwa w czasie II wojny światowej. „U podstaw tego ludobójstwa nie leżał jednak żaden jednolity, centralnie sterowany plan”[48]. Zagłada Romów przybierała różną postać w zależności od miejsca i konkretnej sytuacji politycznej. Brały w niej udział bardzo różne instytucje a decyzje podejmowano na rozmaitych szczeblach hierarchii, przy czym w grę wchodziły często różne partykularne interesy, motywy i możliwości. Między instytucjami zajmującymi się zagładą Romów często występowały konflikty interesów. Miały też one różne możliwości działania, co pociągało za sobą nierównoczesność zagłady różnych grup romskich i zróżnicowanie prześladowań w różnych krajach. Same ofiary miały też rożne szanse na uniknięcie prześladowań[49].
Również prace młodszego pokolenia niemieckich historyków dowodzą, zdaniem Stewarta, że w okresie 1939-1941, zagłada Żydów była przygotowywana lokalnie, bez centralnego planu. Wprawdzie przez ludzi „zanurzonych” w nazistowskiej ideologii i wyznających poglądy rasistowskie, lecz bez ogólnego planu i jasno wyrażonej intencji. Według Stewarta taka właśnie, biurokratyczna ewolucja w kierunku masowej zbrodni, jest normą. „To, co można by określić jako model ‘od Wannsee do Auschwitz’, byłoby zatem wyjątkiem. Całkiem konkretne rezultaty mogą wyniknąć z prześladowań mających wiele regionalnych odmian, ze zróżnicowanych dróg wiodących do zbrodni, a nawet z odmiennych ideologicznych uzasadnień. Wzór nie stanowi w tym przypadku rezultatu zastosowania jednej, dobrze przemyślanej morderczej intencji”[50]. Ma to istotne konsekwencje prognostyczne i moralne: trwając przy klasycznej definicji ludobójstwa Rafaela Lemkina, „będziemy ignorować oznaki rodzących się masowych zbrodni, a wtedy, gdy już nastąpią, nie będziemy w stanie zrozumieć cierpienia ich ofiar”[51].
Wizja Holokaustu jako precyzyjnego planu, sformułowanego na szczycie systemu politycznego, a następnie przekazywanego w dół hierarchii nie stosuje się zatem do zagłady Romów. Nie znaczy to jednak, że zagłada Romów była czymś mniej ważnym. Wręcz przeciwnie – oznacza to tyle, że powinniśmy zrewidować nasze przekonania na temat ludobójstwa i zagłady. Jest więc zagłada Romów wyzwaniem dla tradycyjnej historiografii[52]. Historia Romów uczy nas, że efektywna zbrodnia ludobójstwa może wynikać z różnych uzasadnień ideologicznych, z arbitralnego stosowania prawa, z niespójnych prześladowań, mających wiele lokalnych odmian, dokonujących się za pomocą bardzo zróżnicowanych środków. Jak w innej swej pracy zauważa Stewart, „pomimo głębokich różnic jeśli idzie o motywację, skalę i intensywność w prześladowaniach Cyganów i Żydów, Romowie byli zagrożeni zagładą – i, gdyby koleje wojny nie potoczyły się inaczej, bez najmniejszego cienia wątpliwości zniknęliby oni, tak jak europejscy Żydzi”[53].
Ten splot romskich i żydowskich losów stanowi fakt, z któ®ym muszą się liczyć współcześni badacze. Jak zauważa Ari Joskowicz[54] refleksja nad zagładą Romów rozwijała się według wzorów, za pomocą których interpretowano tragedię Żydów i za pomocą źródeł stworzonych dla interpretacji historii żydowskiej. Narzucało to pewne kanony interpretacyjne i sytuowało Romów w pozycji epistemologicznie podporządkowanej. Niejako wzmocnieniem tego zjawiska było według Joskowicza to, że Romowie upominali się o swoje miejsce w historii Holokaustu wykorzystując zarówno instytucje jak i strategie (choćby wzory upamiętnień) funkcjonujące w środowiskach żydowskich. Dzięki temu ich głos mógł stać się słyszalny, choć – jak z kolei zauważa Huub van Baar – jest to zjawisko zagrażające autentyczności tego głosu[55].
Dzieje Romów stanowią wyzwanie nie tylko dla dominujących koncepcji Holokaustu, lecz również – szerzej – ludobójstwa. Tradycyjny sposób definiowania tego pojęcia jako opisującego masową zbrodnię popełnioną ze „szczególną intencją” i realizowaną według powziętego na szczytach hierarchii służbowej planu, prowadzi do ślepoty na ewidentne przypadki ludobójstwa, w których udokumentowane decyzje władz centralnych lub ich intencje nie odegrały najistotniejszej roli[56].
Wnioski z tej analizy są pesymistyczne. Istnienie diabolicznego planu eksterminacji całej kategorii ludzi i jego konsekwentne przeprowadzenie jawi się bowiem jako coś jednostkowego i niepowtarzalnego w swojej zbrodniczości. Coś tak wyjątkowego po prostu „nie może” wydarzyć się powtórnie. Jeśli jednak przyjmiemy, że do wymordowania znacznej części jakiejś populacji może dojść w wyniku dość chaotycznej interakcji rozmaitych działań, podejmowanych wprawdzie w oparciu o ogólną ideologię rasistowską, lecz zarazem niejako „spontanicznie”, po prostu dlatego, że zaistniały po temu sprzyjające warunki, to wówczas zdanie: „nigdy więcej Auschwitz” jawi się jako magiczna formuła zaklinająca rzeczywistość i nasze lęki z nią związane, nie zaś jako wyraz ugruntowanego przekonania, że tragiczna przeszłość faktycznie się już nie powtórzy.
Niechęć do uznania zagłady Romów za tak samo istotną, choć być może różną co do skali, jak zagłada Żydów, może mieć inne jeszcze, głębokie źródła kulturowe. Prześladowania prowadzące w konsekwencji do zagłady rozpoczęły się bowiem w przypadku Romów na długo przed dojściem Hitlera do władzy i sięgają określonych konstelacji polityczno-kulturowych Niemiec Wilhelmińskich i Republiki Weimarskiej[57]. W sposób o wiele bardziej wyrazisty ukazują one, że masowa zagłada, choć w swym konkretnym przebiegu często uwarunkowana lokalnym kontekstem sytuacyjnym, nie była chwilową aberracją, lecz wpisywała się w logikę nowoczesnego społeczeństwa europejskiego. W ten sposób włączenie prześladowań Romów do narracji Holokaustu sprawiłoby, że nie dałoby się już traktować Holokaustu jako aberracji, której sprawcy pojawili się znikąd i po dokonaniu zbrodniczego dzieła rozpłynęli się w powietrzu. Według Sybil Milton to właśnie próba ukrycia głębokich przyczyn nazistowskiego ludobójstwa, szerokiego dla niego poparcia i uczestnictwa w nim ze strony „zwyczajnych Niemców” leżała u podstaw powojennej koncentracji na Holokauście Żydów. Odpowiedzialność za niego można bowiem był złożyć na „Hitlera i jego SS, podczas gdy (…) zbrodnie popełnione w ramach tzw. programu eutanazji i mordowanie Sinti i Romów, dokonywane przez ‘zwyczajnych’ niemieckich biurokratów, naukowców i policjantów, wskazują na o wiele szersze uczestnictwo niemieckiego społeczeństwa”[58]. Milton dokonuje tu interesującego przewartościowania argumentu, którego używa często Yehuda Bauer i który pojawia się również u Michaela Zimmermanna, a mianowicie że różnica miedzy Holokaustem a zagładą Romów polega między innymi na odmiennej wadze jaką Żydzi i Romowie mieli dla nazistów, co wyrażało się w tym, ze za Holokaust odpowiedzialne były „ważniejsze” instytucje III Rzeszy. Według Milton oznacza to coś przeciwnego: ze mianowicie to właśnie zbrodnicze prześladowanie Cyganów było traktowane w społeczeństwie niemieckim jako bardziej „oczywiste” i „naturalne”, tak bardzo zakorzenione w europejskiej historii i kulturze, że nie wymagające specjalnych instytucji i personelu.
Wykorzystując rozumowanie Milton można powiedzieć, iż uznanie prześladowań Romów za element Holokaustu zmusiłoby nas do przyznania, że Holokaust – tak jak w interpretacji Zygmunta Baumana[59] (1989) – należy do istoty nowoczesnej cywilizacji europejskiej: jest jej logiczną konsekwencją. Nacisk na jedyność i niepowtarzalność Holokaustu jako czegoś, co wydarzyło się Żydom i tylko im, oznaczałby więc – paradoksalnie – zamazywanie jego najstraszniejszego aspektu: tego, że nie był on żadnym potwornym wynaturzeniem, manifestacją innego świata. W ten sposób można odczytać intencję Adi Ophira, który nawołuje do uniwersalizacji Holokaustu, do pojmowania go jako możliwości, która ciągle istnieje i nie jest związana z jednym, minionym już kontekstem historycznym[60]. Holokaust zadomowił się w naszym świecie, jest jego pełnoprawnym obywatelem: i to właśnie jest najstraszniejsze w doświadczeniu płynącym z zagłady Romów.
[1] Zob. np. I. Hancock, Uniqueness, Gypsies and Jews. W: Y. Bauer i in. (red.) Remembering for the Future. Working Papers and Addenda. T. 2: The Impact of the Holocaust on the Contemporary World. Oxford: Pergamon Press, 1989; W. Wippermann, “Auserwählte Opfer?” Shoah und Porrajmos im Vergleich. Eine Kontroverse. Berlin: Frank & Timme, 2005.
[2] D.E. Yates, Hitler and the Gypsies. The Fate of Europe’s Oldest Aryans. “Commentary”, listopad 1949.
[3] Y. Bauer, The Holocaust in Historical Perspective. Seattle: University of Washington Press, 1978; G. Lewy, The Nazi Persecution of the Gypsies. Oxford: Oxford University Press, 2000.
[4] M. Zimmermann, Rassenutopie und Genozid. Die nationalsozialistische Losung der Zigeunerfrage. Hamburg: Hans Christians Verlag, 1996.
[5] Ibid., 381.
[6] M. Zimmermann, A Review of Wolfgang Wippermann “Auserwählte Opfer?” Shoah und Porrajmos im Vergleich. Eine Kontroverse. „Romani Studies” 2006, t. 16, nr 1.
[7] M. Zimmermann, The Berlin Memorial for the Murdered Sinti and Roma: Problems and Points for Discussion. „Romani Studies” 2007, t. 17, nr. 1, 11.
[8] Ibid., 11-12.
[9] Ibid., 12-13.
[10] Zimmermann, A Review…, 84.
[11] Zimmermann, The Berlin Memorial…, 14.
[12] Ibidem.
[13] Zimmermann, The Berlin Memorial…, 24.
[14] M. Zimmermann, Deportacja Sinti i Romów do Auschwitz-Birkenau. W: J. Parcer (red.) Los Cyganów w KL Auschwitz-Birkenau. Das Schicksal der Sinti und Roma im KL Auschwitz-Birkenau. Oświęcim: Stowarzyszenie Romów w Polsce, 1994, 20.
[15] Á. Daróczi, J. Bársony, Facts and Debates: The Roma Holocaust. W: J. Bársony, Á. Daróczi (red.) Pharrajimos: The Fate of the Roma During the Holocaust. New York – Amsterdam – Brussels: International Debate Education Association, 2008.
[16] Ibid., 1.
[17] Ibid., 8.
[18] I. Hancock, 2010. On the Interpretation of a Word: Porrajmos as Holocaust. „The Holocaust in History and Memory”, 2010, Vol. 3.
[19] Zob. D. Stone, Constructing the Holocaust. A Study in Historiography. London–Portland: Valentine Mitchell, 2003, 188.
[20] Lewy, op. cit., 221-224. Por. Zimmermann, Rassenutopie und Genozid…, 21-39.
[21] S. Milton, Droga do ostatecznego rozwiązania. „Pro Memoria”. Biuletyn Informacyjny Państwowego Muzeum Oświęcim-Brzezinka, nr 10, 1989, 18.
[22] S. Katz, Quantity and Interpretation: Issues in the Comparative Historical Analysis of the Holocaust. W: Y. Bauer i in. (red.) Remembering for the Future. Working Papers and Addenda. T. 3: The Impact of the Holocaust and Genocide on Jews and Christians, Oxford: Pergamon Press, 1989, 13.
[23] I. Hancock, Downplaying the Porrajmos: The Trend to Minimize the Romani Holocaust. A review of Guenther Lewy, The Nazi Persecution if the Gypsies. “Patrin Web Journal” (http://www.reocities.com/Paris/5121/). Podobnie uważa bardziej skądinąd umiarkowany M. Zimmermann, który pisze, że „w przypadku narodowosocjalistycznej polityki wobec Żydów (…) nie ma dowodu istnienia programu zagłady, który byłby naszkicowany z dużym wyprzedzeniem, przygotowany do politycznej realizacji, a następnie wykonany” (The Berlin Memorial…, 20). Dowodzi tego jego zdaniem nazistowska polityka zmuszania Żydów do emigracji w latach 1938-1939.
[24] Y. Bauer, Rethinking the Holocaust. New Haven, London: Yale University Press, 2001.
[25] Ibid., 66.
[26] Ibidem.
[27] Ibid., 60.
[28] Ibid., 47-48.
[29] Ibid., 47.
[30] M. Stewart, How Does Genocide Happen? W: R. Astuti, J. Parry, C. Stafford (red.) Questions of Anthropology, Oxford-New York: Berg, 2007.
[31] Ibid., 250. Stewart konsekwentnie pisze „holokaust” małą literą.
[32] Ibid., 251.
[33] T. Barta, Relations of Genocide: Land and Lives in the Colonization of Australia. W: I. Wallimann, M. N. Dobkowski (red.) Genocide and the Modern Age: Etiology and Case Study of Mass Death. New York: Greenwood Press, 1987.
[34] R.L. Rubenstein, Modernization and the Politics of Extermination. W: M. Berenbaum (red.) A Mosaic of Victims. Non-Jews Persecuted and Murdered by the Nazis. London: I.B.Tauris & Co Ltd., 1990, 4.
[35] Zimmermann, The Berlin Memorial…, 21.
[36] Stewart, op. cit., 254.
[37] Rubenstein, op. cit., 9.
[38] Stewart, op. cit., 256.
[39] Ibid., 260.
[40] Ibid., 261.
[41] Ibid., 262-263.
[42] Ibid., 265.
[43] Ibid., 268.
[44] Ibid., 269.
[45] Ibid., 271.
[46] Ibidem.
[47] Ibid., 271-272.
[48] M. Zimmermann, Die nationalsozialistische Zigeunerverfolgung in Ost- und Südosteuropa – ein Überblick. W: F. Fischer von Weikersthal et. al. (red.) Der nationalsozialistische Genozid an den Roma Osteuropas. Geschichte und künstlerische Verarbeitung. Köln, Weimar, Wien: Böhlau Verlag, 2008, 4.
[49] Ibid., 4-5.
[50] Stewart, op. cit., 272.
[51] Ibid., 273.
[52] H. van Baar, From “Time-Banditry” to the Challenge of Established Historiographies: Romani Contributions to Old and New Images of the Holocaust. W: M. Stewart, M. Rövid (red.) Multidisciplinary Approaches to Romani Studies. Budapest: Central European University Press, 2010.
[53] M. Stewart, The Other Genocide. W: M. Stewart, M. Rövid (red.) Multidisciplinary Approaches to Romani Studies. Budapest: Central European University Press, 2010, 173.
[54] A. Joskowicz, Rain of Ash. Roma, Jews, and the Holocaust. Princeton and Oxford: Princeton University Press, 2023.
[55] H. van Baar, The European Roma. Minority Representation, Memory and the Limits of Transnational Governmentality. Amsterdam: Universiteit van Amsterdam, 2011.
[56] Ibid., 192.
[57] M. Stewart, Remembering without Commemoration: the Mnemonics and Politics of Holocaust Memories among European Roma. “Journal of Royal Anthropological Institute” nr 10, 2004, 571.
[58] S. Milton, Persecuting the Survivors: The Continuity of ‘Anti-Gypsyism’ in Postwar Germany and Austria. W: S. Tebutt (red.) Sinti and Roma. Gypsies in German-Speaking Society and Literature. New York, Oxford: Berghahn Books, 1998, 38.
[59] Z. Bauman, Modernity and the Holocaust. Ithaca, N.Y.: Cornel University Press, 1989.
[60] A. Ophir, On Sanctifying the Holocaust: An Anti-Theological Treatise. “Tikkun” t. 2, nr 1, 1989, 64.
Jednym z zadań naszego projektu byłą ogólniejsza refleksja, pozwalająca na interpretację znaczenia i wkładu badań nad historią Zagłady Romów w teorię i historiografię Holokaustu. Okazuje się bowiem, że wpływ tych badań jest niebagatelny i stanowi spore wyzwanie dla bardziej tradycyjnych sposobów ujmowania ludobójstw II wojny światowej. Poniżej przedstawiamy zarys opracowania współczesnych sporów dotyczących miejsca romskiej Zagłady w narracji Holokaustu.
Głębsza refleksja nad Zagładą Romów pozwala do pewnego stopnia zrozumieć, dlaczego prześladowania Romów z trudnością torowały sobie drogę do historiografii ludobójstwa czasu II wojny światowej a także do „pamięci kulturowej” społeczności romskich. Jednym z problemów historiograficznej i „mnemonicznej” recepcji romskiej zagłady jest zagadnienie jej kwalifikacji czy też ogólnej definicji. Wydarzenie staje się bowiem przedmiotem narracji historycznej lub pamięci (a więc „faktem historycznym” lub wspomnieniem) dopiero wówczas, gdy zostanie „wskazane” jako coś co kwalifikuje się do historycznego przedstawienia lub zapamiętania w określony sposób. Musi mieć zatem jakąś nazwę, która włącza je w kategorię wydarzeń podobnego rodzaju oraz odróżnia je od innych.
Właśnie o nazwę ogólną, a tym samym o „istotę” i o „specyfikę” romskiego losu w czasie wojny toczy się wśród uczonych spór, dotyczący konkretnie rzecz biorąc stosunku zagłady Romów do zagłady Żydów, a także charakteru popełnionego na Romach ludobójstwa. O ile np. Ian Hancock (we wszystkich swoich pracach) czy Wolfgang Wippermann[1] uważają, że nie było różnicy między nazistowskimi prześladowaniami Żydów i Romów (podobnie jak w 1949 r. twierdziła Dora Yates[2]), to np. Yehuda Bauer (1978) i Guenther Lewy (2000) zdecydowanie się temu sprzeciwiają[3]. Michael Zimmermann[4] twierdzi zaś, że były podobieństwa w sposobie traktowania Żydów i Romów przez nazistów, ale były też istotne różnice, a zadaniem historyka jest ich badanie, nie zaś rozstrzyganie sporów dotyczących w gruncie rzeczy wartości.
Wydaje się jednak, że termin „Holokaust” jest w pracach Zimmermanna zarezerwowany dla Żydów, Romowie byli zaś jego zdaniem ofiarami ludobójstwa w znaczeniu, jakie nadała temu terminowi konwencja ONZ[5]. Widać to szczególnie wyraźnie w napisanej przez Zimmermanna[6] recenzji wspomnianej pracy Wippermanna. Zdaniem Zimmermanna Wippermann ma rację podkreślając pewne wspólne aspekty nazistowskich prześladowań Żydów i Romów, nie zwraca jednak uwagi na istotne różnice. Cechą wspólną zbrodni popełnianych na Żydach i Romach była motywacja rasowa: były to zbrodnie popełniane na członkach grup „zdefiniowanych przez nazistów jako ‘rasowe’, lecz którzy nie postrzegali się jako zjednoczony lud lub jako naród w nowoczesnym sensie tego słowa”[7]. W obu przypadkach czynnikiem decydującym o uznaniu kogoś odpowiednio za Żyda lub Roma nie była rzeczywista tożsamość lecz obraz „Innego” utrwalony w umysłach prześladowców[8].
Zarówno jeśli idzie o prześladowanie Żydów, jak i Romów, możemy mówić o polityce eksterminacji, która jednakże nie była planowana z dużym wyprzedzeniem. „Przyjęła ona konkretną postać w warunkach wojny, w ramach zmiennych relacji między inicjatywami lokalnymi a centralnymi decyzjami. Pomimo niejasności pojęciowych i nierozwiązywalnych sprzeczności, w krótkim czasie doszło do eskalacji tej polityki, która doprowadziła do masowej zbrodni. Kluczowe znaczenie miał w związku z tym atak na ZSRR jako rzekomego ‘żydowsko-bolszewickiego śmiertelnego wroga’ Rzeszy Niemieckiej, a zwłaszcza zatrzymanie niemieckiej ofensywy przed Moskwą”[9].
Główną różnicę między Żydami i Romami określały odmienne miejsca jakie grupy te zajmowały w nazistowskiej „hierarchii rasowej”. „Cyganie byli naznaczeni jako ‘obca rasa’ i jednocześnie jako element ‘anty-społeczny’ z punktu widzenia ‘higieny rasowej. Ale to Żydzi byli postrzegani przez nazistów jako główny problem. Inaczej niż Cyganie, byli [Żydzi] przedstawiani jako ‘anty-rasa’, walcząca z Aryjczykami o dominację w świecie”[10]. O ile więc Żydzi byli „złem eschatologicznym”, wrogiem absolutnym, niszczącym najistotniejsze instytucje życia społecznego, o tyle Romowie jedynie ją osłabiali, działając na „niższych szczeblach” struktury społecznej[11] (Zimmermann 2007: 14).
Po drugie, Żydzi byli zdaniem Zimmermanna prześladowani w okupowanej przez Niemców Europie w o wiele bardziej radykalny sposób niż Romowie. „O ile ci ostatni nie byli na szczęście zagrożeni eksterminacją w każdym rejonie okupowanym przez Niemcy ani też we wszystkich krajach, które były sojusznikami Niemiec, życie Żydów było zagrożone na całym kontynencie, od Norwegii po Grecję, od Francji po Rosję”[12]. Jednocześnie jednak Zimmermann twierdził w innym miejscu, że choć nie można zrównać ze sobą prześladowań, jakie spotkały Żydów i Romów, to należy unikać pomniejszania tragedii Romów poprzez traktowanie Holokaustu jako jedynej adekwatnej miary zła[13]. W swej wcześniejszej pracy twierdził on zaś, że istnienie kategorii wykluczonych z zagłady nie świadczy o tym, że zagłady nie było[14].
Podobne stanowisko, choć nieco inaczej uzasadniane, przyjmują Ágnes Daróczi i János Bársony[15]. Twierdzą oni, że Holokaust był zbrodnią szczególną i jedyną w swoim rodzaju. Jednocześnie stwierdzają, że wydarzenia składające się na zagładę Romów (czyli w ich terminologii tzw. Pharrajimos) są częścią Holokaustu, wraz z tragedią Żydów, co jednak nie oznacza, że między sytuacją Żydów i Romów nie było różnic[16]. Ludobójstwo Romów było ich zdaniem drugorzędnym celem dla nazistów. „Jednakże prześladowania [Romów] były oparte na tej samej ideologii rasistowskiej, przyjmowały te same formy, dokonywały ich te same instytucje i prowadziły one, proporcjonalnie, do zbliżonej liczby ofiar, co w przypadku ludności żydowskiej”[17].
Warto w tym miejscu poświęcić nieco uwagi stanowisku Iana Hancocka. Jego zdaniem Holokaust był praktyczną realizacją dyrektywy „Ostatecznego Rozwiązania”, a więc ludobójczym działaniem zmierzającym do zniszczenia całych zbiorowości znajdujących się w sferze wpływów Trzeciej Rzeszy. „Dyrektywa”, o której pisze Hancock, miała zaś na celu jedynie dwie zbiorowości: Żydów i Romów. Żadna inna zbiorowość nie była, zdaniem Hancocka, skazana na całkowite unicestwienie. Z tego też powodu historia zagłady Romów musi – jak pisze Hancock – „wyjść z cienia” historii innych grup, które również – choć nie w tym samym stopniu – ucierpiały w czasie Holokaustu[18]. Tym samym Hancock wpisuje się w sposób myślenia, który skądinąd poddawał krytyce, gdy uzewnętrzniał się on w poglądach Yehudy Bauera czy innych zwolenników wyjątkowości zagłady Żydów: sposób ten to traktowanie Holokaustu jako wydarzenia jedynego w swoim rodzaju. Tym, co różni Hancocka od Bauera i innych zwolenników tezy o wyjątkowości Zagłady, jest jedynie rozszerzenie listy ofiar: włączenie do niej Romów[19].
Jest to zagadnienie istotne również dla problemu ludobójstwa, ponieważ koncepcja tego ostatniego tworzona była według wzoru, jaki dyskurs Holokaustu ustanowił biorąc pod uwagę zagładę Żydów. Stąd też aby można mówić o ludobójstwie potrzebna jest „zbrodnicza intencja” wymordowania wszystkich przedstawicieli jakiejś grupy, zdefiniowanej przy tym w taki sposób, że przynależność do niej nie zależy od autoidentyfikacji jej członków. Przykładem mogą tu być definicje rasowe, zgodnie z którymi członkiem określonej rasy nie można po prostu „przestać być”. Twierdzi się również, że ludobójstwo oznacza istnienie precyzyjnego planu zagłady, opracowanego na szczytach hierarchii władzy i konsekwentnie realizowanego przez podległe jednostki, który nie dopuszcza żadnych wyjątków i którego celem jest eksterminacja wszystkich, którzy z definicji zostali przeznaczeni na zagładę.
Opierając się na takim rozumieniu ludobójstwa niektórzy autorzy, np. G. Lewy, twierdzą, że zbrodnie popełniane na Romach w czasie II wojny światowej nie mogą być za ludobójstwo uznane[20], a jak pisze Sybil Milton wciąż jeszcze są historycy twierdzący, że Romowie byli mordowani nie z powodów rasowych, lecz ponieważ mieli rzekomo być „aspołeczni”, co według niej jest „bezkrytycznym stawianiem historycznej rzeczywistości na równi z propagandą narodowych socjalistów”[21].
G. Lewy, do którego stosuje się powyższa krytyka, faktycznie uważa, że naziści nie mieli umotywowanego rasowo, ogólnego planu wymordowania wszystkich Romów, a więc ich los nie może być kwalifikowany jako ludobójstwo. Tym bardziej nie mogą być oni stawiani na równi z Żydami jako ofiary Holokaustu. Podobnie uważa Steven Katz pisząc, że „w porównaniu z bezlitosnym, spójnym (…) ludobójczym projektem nazizmu zorientowanym na Żydów, nic podobnego (…) nie istniało w przypadku Cyganów (…). Ostatecznie tylko i wyłącznie Żydzi byli ofiarami totalnej ludobójczej rzezi, tak jeśli chodzi o intencję, jak i o praktykę nazistowskich morderców”[22].
Jeśli idzie o kwestię istnienia „ogólnego planu”, to faktycznie trudno jest odnaleźć jego ślady w podejmowanych przeciwko Romom działaniach, nie mówiąc już o istnieniu odpowiedniej ewidencji w postaci dokumentów. Można raczej mówić o istnieniu szeregu planów cząstkowych, które w różnych okresach i w różnych miejscach były z rozmaitym natężeniem wcielane w życie. Nie jest to jednak dowodem nieistnienia intencji wymordowania Romów. W tym kierunku idzie interpretacja Iana Hancocka, który przekonuje, że hitlerowcy mieli rasistowsko ugruntowaną intencję fizycznego wyeliminowania Romów i w sposób planowy dążyli do realizacji swojego celu, co widoczne jest w ich działaniach. Jeśli zaś chodzi o istnienie udokumentowanego, ogólnego planu zagłady, to – zdaniem Hancocka – nie ma takiego dokumentu również w przypadku Żydów. Jednakże, konkluduje Hancock, brak dowodu nie jest dowodem braku[23].
Jako zupełnie absurdalne uważa Hancock tezę Lewy’ego, że prześladowania Romów nie były motywowane rasowo, lecz wyrastały z przekonania o ich „aspołecznym” trybie życia i zagrożenia, jakie stanowić miała rzekoma „romska przestępczość”. Oficjalne dokumenty, w których Romowie prezentowani są za pomocą dyskursu rasistowskiego, są akurat dość liczne. „Przestępczość” i „aspołeczność” były przez nazistów traktowane jako biologicznie uwarunkowana cecha Romów, której nie da się usunąć za pomocą edukacji czy programów asymilacyjnych. Co ciekawe, w pracy Lewy’ego można znaleźć cały szereg faktów, które tę tezę potwierdzają. Jednakże przyjęte przez tego autora ramy interpretacyjne nie pozwoliły mu na wyciągnięcie z nich adekwatnych wniosków. Program sterylizacji Romów, przyjęte przez nazistów kryteria określające kto jest Romem oraz prawne i praktyczne działania zmierzające do zapobiegania „mieszaniu się” Romów i etnicznych Niemców, dodatkowo potwierdzają stanowisko Hancocka.
Innym argumentem Lewy’ego jest twierdzenie, że naziści rozróżniali między osiadłymi a wędrownymi Romami (zwłaszcza na terenach okupowanych) i między „czystymi Cyganami” a „mieszańcami” (zwłaszcza w Niemczech) i że rozróżnienie to miało prowadzić do wyłączenia niektórych kategorii Romów (odpowiednio: osiadłych i „czystych rasowo”) z zagłady. Rozróżnienia takie miały jednak jedynie „teoretyczne” znaczenie, w praktyce natomiast nie były stosowane. Co więcej, w nazistowskim aparacie władzy nigdy nie było zgody odnośnie tego, jak poszczególne kategorie miały być traktowane. Wyłączenia pewnych kategorii Romów z zagłady dokonywano w rezultacie podejmowanych ad hoc decyzji, zależnych od kontekstowych uwarunkowań, sytuacji wojennej i gry interesów między zainteresowanymi stronami. Nie były to także decyzje obowiązujące raz i na zawsze, a w dodatku w praktyce nie były one często respektowane. Jest rzeczą nawiasem mówiąc interesującą, że autorzy negujący istnienie centralnego planu zagłady Romów (i jednocześnie broniący istnienia takiego planu jeśli chodzi o Żydów) tak zdecydowanie podkreślają istnienie centralnego (i realizowanego) planu wyłączeń pewnych kategorii Romów z zagłady, co wydaje się być logiczną sprzecznością.
Spór jak widać dotyczy podstawowych elementów definicyjnych pojęcia ludobójstwa: „morderczej intencji” leżącej u podstaw prześladowań, określenia populacji przeznaczonej na zagładę w kategoriach cech, których ich „nosiciele” nie mogą zmienić, dążenia do wymordowania wszystkich lub przynajmniej znaczącej większości osób posiadających wspomniane cechy, precyzyjnego i skoordynowanego planu morderczych działań, realizowanego poprzez wytyczne przekazywane od najwyższych organów decyzyjnych w dół hierarchii służbowej, a wreszcie metodycznej eksterminacji z użyciem nowoczesnej i biurokratycznie administrowanej technologii. „Linia frontu” oddziela tych badaczy, którzy uważają, że zagłada Romów spełnia wszystkie lub większość elementów definicji ludobójstwa od tych, którzy uważają, że tak nie jest.
Interesująco przedstawiają się w tym kontekście poglądy prezentowane w nowszej pracy Yehudy Bauera[24]. Uważa on, że to, co spotkało Romów było niewątpliwie ludobójstwem: „Naziści w oczywisty sposób chcieli wyeliminować Romów jako określoną grupę ludzi, nosicieli kultury. Politykę tę realizowali za pomocą masowych zbrodni, upokorzeń, skrajnej brutalności i sadyzmu”[25]. Ludobójstwo popełnione na Romach nie może się jednak zdaniem Bauera równać z Holokaustem, nie widać w nim bowiem intencji globalnego wymordowania wszystkich jednostek wchodzących w skład populacji zdefiniowanej jako cel zbrodniczych działań. „Pogląd, który wyrażają często rozmaici historycy, głoszący że Niemcy planowali zlikwidować wszystkich Romów, jest błędny”[26].
W istocie rzeczy nie mamy dowodu istnienia takiego planu. Nie mamy też dowodu jego nieistnienia. Mamy natomiast istotne wątpliwości, czy w świetle nowych interpretacji pojęcia ludobójstwa (zob. np. przedstawione poniżej stanowisko M. Stewarta) można nadal utrzymywać, że istnienie bądź nieistnienie takiego planu w istotny sposób zmienia kwalifikację działań mających się na nim opierać. Interpretacji Bauera nie wzmacnia odwołanie się w charakterze dowodu do odręcznej notki w kalendarzu Himmlera: „Keine Vernichtung der Zigeuner”, w ewidentny sposób wyrwanej z kontekstu i nadużytej do zasugerowania, że Romowie jako całość mieliby zostać oszczędzeni. W rzeczywistości notka ta stanowiła rezultat spotkania z Hitlerem w 1942 r., podczas którego Himmler przekonał go do swej idei oszczędzenia „czystych rasowo” Sinti, celem poddania ich badaniom. Chodziło więc potencjalnie o najwyżej 1 – 1,5 tys. osób, przy czym konkretne decyzje władz lokalnych z reguły ignorowały nadsyłane z Berlina klasyfikacje, co sprawiało, ze żaden niemiecki Rom czy Sinto nie mógł się czuć bezpieczny, niezależnie od tego, co Himmler zapisał w swoim notatniku.
Czynnikiem, który zdaniem Bauera zdecydowanie odróżnia Holokaust od wszelkich innych form ludobójstwa, jest prymat abstrakcyjnej motywacji ideologicznej nad czynnikami pragmatycznymi. Wprawdzie Bauer przyznaje, że nazistowska polityka wobec Romów była oparta na biologiczno-rasowej ideologii, ale natychmiast stara się ten fakt zdeprecjonować pisząc, że nazistowska polityka wobec wszystkich była rasistowska, czego przykładem miał być zakaz zawierania małżeństw przez oficerów SS z Włoszkami[27]. Ten niezbyt zręczny argument rozwadnia nazistowski rasizm, zaś kwestię, czy sytuacja Romów w III Rzeszy była bliższa sytuacji Włoszek, czy Żydów, można chyba potraktować jako retoryczną.
Inaczej zupełnie podchodzi Bauer do ideologii rasistowskiej leżącej u podstaw prześladowania Żydów. To właśnie ona była czynnikiem najważniejszym i tragicznie definiującym sytuację Żydów (niemiecko-włoskie małżeństwa nie są tu już wspominane). Rabunek nie był powodem zagłady Żydów, był jej następstwem. Żydzi nie posiadali terytorium, które można by było zagarnąć. Wbrew stereotypom nie odgrywali – jako grupa – istotnej roli w ekonomii i polityce, nie mieli też siły militarnej. Nie było więc praktycznych powodów wymordowania ich[28]. Zastanawiające, że posługując się takimi argumentami Bauer nie zauważa, że o wiele bardziej stosują się one do Romów, w których przypadku wspomniane czynniki mogły odgrywać jeszcze mniejszą rolę. Wymordowanie ich nie daje się w żaden sposób wyjaśnić czynnikami pragmatycznymi. Jeśli jeszcze weźmiemy pod uwagę wcześniejsze uwagi Bauera o Romach jako „drobnej przykrości” z punktu widzenia nazistów, tym bardziej trudno zrozumieć, dlaczego stosunkowo potężne środki zostały zmobilizowane po to, by się ich całkowicie pozbyć.
Prymat motywacji pragmatycznej w przypadku postępowania z Romami miał się zdaniem Bauera przejawiać w tym, ze o ile „na terytorium Rzeszy Niemieckiej dominowała ideologia rasistowska, wymagająca całkowitego ich usunięcia, w dużej mierze poprzez ich eliminację, o tyle poza Rzeszą sprawy wyglądały inaczej. Nazistowska polityka wobec Romów była chwiejna. Najnowsze badania wykazują, że od początków 1942 r. Wehrmacht, realizując prawdopodobnie konsensus osiągnięty w partii, rozróżniał miedzy Romami osiadłymi a wędrownymi. Ci ostatni mieli być wymordowani (…) ponieważ nie mogli być włączeni do przyszłego, zdominowanego przez Niemcy porządku politycznego. Naziści z reguły nie przejmowali się tymi pierwszymi, aczkolwiek były pewne wyjątki”[29].
Powyższe rozumowanie uderza brakiem logiki, a poza tym oparte jest na selektywnym posługiwaniu się literaturą przedmiotu i ewidencją historyczną. Jeśli idzie o brak logiki to zastanawia dlaczego, zdaniem Bauera, wędrowni Romowie nie mogli być włączeni w niemiecki porządek polityczny w okupowanej Europie, skoro jak widzieliśmy wyżej ten sam Bauer twierdzi (równie błędnie), że najwyraźniej mogli być włączeni w nazistowski porządek w samych Niemczech (tj. w jego ujęciu – „ocaleni”). Jeśli zaś chodzi o „najnowsze badania”, to autorzy prezentujący jeszcze nowsze wyniki niż te, które miał do dyspozycji Bauer, skłaniają się raczej do wniosku, że podział na Romów osiadłych i wędrownych nie odgrywał w praktyce eksterminacyjnej większej roli. Jeśli zaś istniał „na papierze” – w dokumentach, rozkazach i dyrektywach – to nie musiało to bynajmniej oznaczać jakiejś spójnej i zorientowanej daleko w przyszłość strategii, a przynajmniej nie ma na to dowodów. Równie dobrze mogło to być oznaką starych stereotypów (Romowie wędrowni jako szpiedzy), które odgrywały pewną rolę w dowództwie Wehrmachtu (czego dowodzą np. aresztowania grup wędrownych w zachodnich Niemczech przed inwazją na Francję).
Pojawiły się jednak stanowiska, które „łamią” zarysowaną powyżej opozycję pomiędzy zwolennikami tezy, ze Romowie byli ofiarami Holokaustu a jej przeciwnikami. Zamiast opowiadać się po jednej ze stron sugerują, że analiza zagłady Romów może przyczynić się do rewizji całego naszego pojmowania ludobójstwa. Reprezentantem takiego podejścia jest Michael Stewart, który w swoim inspirującym artykule[30] twierdzi, że los Romów pozwala zrozumieć, że do ludobójstwa może dojść również wtedy, gdy trudno jest wskazać wyraźnie sformułowaną „szczególną intencję” ze strony sprawcy i gdy nie istnieje „skoordynowany plan” zagłady, przekładający się na rzeczywistość za pomocą dającego się odtworzyć łańcucha decyzyjnego. Prześladowania Romów pokazują, że do masowej zbrodni może dojść również w wyniku luźno skoordynowanej lub wręcz czasami niespójnej interakcji działań w różnych obszarach rzeczywistości (prawo, medycyna, polityka społeczna, ekonomia) i na różnych szczeblach administracyjnych: od przywódców państwa do urzędników miejskich, dzielnicowych policjantów i lekarzy w przychodniach zdrowia.
Brak wrażliwości na takie właśnie zjawiska sprawia, że akty ludobójstwa są dla nas permanentnym zaskoczeniem – w momencie, w którym się dzieją, nie są na ogół traktowane właśnie jako ludobójstwo. Refleksja przychodzi dopiero po fakcie. Stewart stawia ważną i kontrowersyjną tezę, zgodnie z którą nasza ślepota na ludobójstwo może być – do pewnego stopnia – spowodowana myśleniem w kategoriach dominującego paradygmatu refleksji nad żydowskim Holokaustem, które sprawia, że nie widzimy masowej zbrodni tam, gdzie nie ma uzasadnianej ideologicznie rzezi na skalę przemysłową, dokonywanej z biurokratyczną regularnością. Powszechnie podzielana ludobójcza ideologia może oczywiście sprzyjać masowej zagładzie, jednakże – jak twierdzi Stewart – “polityka państwa może się zradykalizować i doprowadzić do masowych zbrodni bez oddziaływania fanatyzmu ideologicznego i scentralizowanej biurokratycznej koordynacji, z którą mieliśmy do czynienia w przypadku żydowskiego holokaustu”[31].
Stewart kwestionuje zatem przekonanie, że ludobójstwo wymaga „szczególnej intencji” ze strony sprawcy. Trudno ją określić w przypadku biurokratycznych przedsięwzięć opartych na podziale pracy, który w makroskali nigdy nie jest precyzyjnie skoordynowany i poddany bez reszty jednemu centrum dowodzenia. Zarzut ten odnosi się zdaniem Stewarta również do lemkinowskiej definicji ludobójstwa, zgodnie z którą zakłada ono „skoordynowany plan rozmaitych działań zmierzających do zniszczenia istotnych podstaw życia grup narodowych”[32]. Przekonanie to jest coraz bardziej widoczne we współczesnej refleksji nad ludobójstwem, zwłaszcza wyrastającej z tradycji postkolonialnej i związanej z krytyką europejskiej nowoczesności. Badania prowadzone na przykład nad ludobójstwem rdzennej ludności Australii[33] dowodzą, że ludobójstwa można dokonać bez istnienia planu koordynowanego przez państwo. Ludobójstwo, jak pisze Richard Rubenstein, należy opisywać w języku, który podkreślałby zbrodnicze rezultaty, a nie procedury i intencję, z którymi pojęcie ludobójstwa jest zazwyczaj wiązane[34].
Podobnie sądził Michael Zimmermann. Twierdził on, że precyzując pojęcie ludobójstwa w świetle naszej wiedzy o zagładzie Romów należy zwrócić uwagę na „specyficzne przenikanie się rasistowskiego stygmatu i sytuacyjnej eskalacji zabijania. Właśnie to połączenie charakteryzuje zbrodnie popełnione tak na Cyganach, jak i na Żydach. W obu przypadkach możemy mówić o masowej zbrodni, która była starannie zaplanowana jeśli chodzi o praktyczne wykonanie, aczkolwiek nie posiadała istniejącego od dłuższego czasu ‘przed-planu’ dotyczącego jej realizacji. Polityka likwidacji zastosowana wobec Cyganów może być więc określona jako ludobójstwo, aczkolwiek nie istniała intencja ich eksterminacji, skonkretyzowana w postaci uprzedniego, spójnego planu”[35].
Oczywiście różnice w nastawieniu władz hitlerowskich do Żydów i do Romów istniały. „Nie było – pisze Stewart – cygańskich właścicieli banków, Cyganie nie odgrywali też głównej roli w rozwoju kapitalizmu w Niemczech. I aczkolwiek wiązano ich z Żydami poprzez ich niestrudzone wędrowanie i brak zakorzenienia, nie mogli być przedstawieni jako członkowie antyniemieckiej, kosmopolitycznej światowej konspiracji”[36]. A jednak pomimo tej różnicy Romowie byli prześladowani: internowani, zamykani w aresztach, sterylizowani, przeżyli falę ataków i deportacji do obozów koncentracyjnych. Podczas wojny Romowie byli tak jak Żydzi prześladowani z powodu swego urodzenia i ponieśli ogromne straty. Można zatem powiedzieć, że w przypadku Romów akty prawne, dekrety i papierowe ślady prześladowań stanowią jedynie niewielką część historii, bynajmniej nie najistotniejszą.
Można też zauważyć, że do opisu losu Romów w czasie II wojny światowej szczególnie dobrze nadają się niektóre współczesne definicje ludobójstwa, według których jest to najbardziej radykalny sposób wyeliminowania jakiejś zbiorowości, za którym stoi państwo lub inna społeczność. W definicji tej nie wspomina się o „intencji” – do ludobójstwa może dojść bez konkretnego zamiaru jego dokonania; po drugie – ludobójstwo jest tu traktowane jako najbardziej skrajny przypadek całego spektrum działań, które prowadzić mogą do eliminacji jakiejś zbiorowości (np. poprzez odebranie jej ekonomicznych podstaw istnienia), po trzecie wreszcie – podmiotem odpowiedzialnym za ludobójstwo nie musi być państwo czy inna instytucja o charakterze politycznym: podmiotem takim może być również działająca spontanicznie zbiorowość[37].
Zdaniem Stewarta do istotnej zmiany w sposobie traktowania Romów przez władze niemieckie doszło w latach 1933-1938, bez żadnych centralnych decyzji prawnych i politycznych, między innymi dzięki coraz istotniejszej roli dyskursu rasistowskiego tak w praktyce instytucjonalnej jak i w życiu codziennym. Redefinicja “problemu społecznego”, za jaki Romowie byli uważani wcześniej, w kategoriach rasowych nie wymagała centralnie sterowanego planu czy intencji. Wystarczyła szeroka definicja przedmiotu polityki społecznej jako wrodzonych cech charakteryzujących grupy rasowe, a następnie przyporządkowanie jej konkretnych „przypadków”, w trakcie rozpatrywania których władze koncentrowały swoją uwagę na określonych zagadnieniach i radykalizowały swe stanowisko.
Jednym z takich przypadków był na przykład analizowany przez Stewarta konflikt pomiędzy policją we Frankfurcie i innymi organami państwowymi odnośnie tego, jak traktować różnych Romów oskarżonych w serii procesów, które rozpoczęły się w 1936 r. Stewart opisuje jak bójka we frankfurckim barze między dwiema rodzinami romskimi, Korpatchów i Rosenbergów, została przekształcona przez małą grupkę policjantów w serię pokazowych procesów, w których głównym oskarżonym został Janosch Korpatch, najbogatszy Rom w Rzeszy, a wraz z nim jego rodzina i szereg innych Romów. Do procesów doszło między innymi wskutek wzajemnych oskarżeń uczestniczących w bójce rodzin romskich, w tym o czarnorynkowy handel walutą. Oliwy do ognia dolała jak zwykle prasa, przedstawiająca Korpatcha jako „wodza niemieckich Cyganów”, przemytnika złota, handlarza walutą oraz jako ciężar dla ekonomii kraju – z powodu rzekomego wyłudzania przez niego pomocy społecznej[38].
Również frankfurcka policja miała swój interes w nagłośnieniu sprawy Korpatcha. Otóż w owym czasie, w wyniku procesu centralizacji władz policyjnych, myślano o przeniesieniu z Monachium istniejącej tam policyjnej centrali do walki z “plagą cygańską”. Zdaniem Stewarta, detektywi z Frankfurtu mogli chcieć się wykazać, aby właśnie do ich miasta przeniesiono centralę. Pomimo braku solidnych dowodów, policjanci z Frankfurtu zaczęli więc podkreślać niechęć Korpatcha do jakiejkolwiek współpracy z policją, a także rzekome całkowite odrzucenie przez niego zasad uczciwego postępowania. A to umożliwiło upolitycznienie sprawy przez ukazanie Korpatcha nie jako zwykłego kryminalisty, lecz jako kogoś określanego przez nazistowską kryminologię jako jednostka aspołeczna i ciężar dla społeczeństwa. Początkowo jednak policja używała bardziej tradycyjnego języka, argumentując w oparciu o tradycyjne dla praktyki policyjnej rozróżnienie złych „obcych Cyganów” (Korpatch był pochodzenia węgierskiego) i „Cyganów niemieckich”, którzy „dostosowali się do warunków dyktowanych przez państwo”[39].
Zmiana nastąpiła gdy policja we Frankfurcie otrzymała nowe dane na temat obu rodów zamieszanych w bójkę. Okazało się, że antagonizm miedzy nimi sięga czasów dawniejszych. Rosenbergowie byli Sintami, zajmującymi się głównie muzyką. Korpatchowie pochodzili z Romów węgierskich, którzy przybyli do Niemiec w XIX w. i zajmowali się głównie handlem końmi i futrami. Obie rodziny starły się już wcześniej, gdy Rosenbergowie niesłusznie zarzucili Korpatchom, że ci ostatni zadenuncjowali ich za ściąganie haraczu od Romów, którzy handlowali w Saarze, na terytorium, które kontrolowali Rosenbergowie[40].
Policja wykorzystała tę wiedzę i skłoniła obie rodziny do wzajemnego oskarżania się. Obraz otrzymany w wyniku manipulacji policyjnej różnił się od dotychczasowego przeciwstawiania obcych i własnych Romów: w nowej policyjnej koncepcji wszyscy Romowie byli uwikłani w nielegalną działalność (pobieranie haraczu). Co więcej, policja zwróciła szczególną uwagę na fakt, że Rosenbergowie używali terminologii i tytulatury przejętej od administracji niemieckiej, np. traktując innych jako „poddanych” a samych siebie jako „nadzorców” lub panujących. Posłużyło to policji do oskarżenia Romów o próbę stworzenia „państwa w państwie”, z równoległymi strukturami politycznymi i systemem podatkowym[41].
Na działania policji wpłynęły też konsultacje samorzutnego „eksperta” od spraw romskich, Fritza Stabaniego, który korespondował z policją we Frankfurcie, podrzucając jej związki, jakie według niego miały istnieć między Żydami i Romami. Uważał on, że obie grupy żyją według własnych praw, spisanych u Żydów, przekazywanych ustnie u Romów, które przestępstwa przeciwko osobom nie należącym do nich podnoszą do rangi zasady życia grupowego[42]. Policja zaczęła więc przeglądać wcześniejsze śledztwa prowadzone przeciwko Romom i Sinti, starając się znaleźć potwierdzenie „powtarzalnej” lub „nawykowej przestępczości”, która miała charakteryzować całe ich środowisko, a w wypowiedziach wysokich urzędników frankfurckiej policji zaczęły się coraz częściej pojawiać wątki rasistowskie i postulat stworzenia dla Romów specjalnych regulacji prawnych.
Zdaniem Stewarta klucza do zagłady Romów szukać należy w takich właśnie, lokalnych sytuacjach. Te same jednostki policyjne, które brały udział w śledztwie z 1936, uczestniczyły później w deportacjach z 1940 i 1943 r. We wszystkich tych sytuacjach, pisze Stewart, ideologia wytwarzana w Berlinie nie była czynnikiem decydującym. Także w momencie selekcji przed deportacjami do obozów śmierci decydująca była lokalna praktyka, ukształtowana przez konkretne przypadki, takie jak ten opisany powyżej[43]. Dlatego też naziści mogli w każdej niemal miejscowości znaleźć ludzi mających już doświadczenie w „zajmowaniu się” Romami i gotowych zastosować wobec nich radykalne środki. Stewart twierdzi wręcz, że stroną aktywną były tu instytucje lokalne a polityka wobec Romów powstawała jako wypadkowa inercji władz centralnych i lokalnej mobilizacji nowych zasobów państwowych, takich jak prawo i ideologia[44].
Można odnieść czasem wrażenie, że Stewart nieco na siłę wywodzi prześladowania Romów z lokalnych praktyk, że jego artykuł nie pokazuje, jak praktyki te przełożyły się na zagładę w skali ogólnokrajowej, że lekceważy on fakty niewygodne dla własnej koncepcji, lokuje prześladowania Romów nieco później w czasie, niż miały one rzeczywiście miejsce i nie docenia roli władz centralnych. Ma jednak rację gdy pisze, że problem z uznaniem i zrozumieniem zbrodni popełnionych na Romach bierze się ze stosowania jako miary i wzoru prześladowań antyżydowskich, które ustaliły normę prześladowań politycznych. Stąd też po wojnie roszczenia Romów były odrzucane, ponieważ – inaczej niż w przypadku Holokaustu – trudno się było w ich prześladowaniach doszukać „łańcucha rozkazów”. Jak pisze, „mniej lub bardziej zmitologizowana wersja Holokaustu jako rezultatu rozkazu wydanego przez Führera [oraz] podejście traktujące politykę nazistów jako coś co było zawsze formułowane na szczycie systemu politycznego (jako wyraz precyzyjnie sformułowanej ideologii lub rozkazu Hitlera), a następnie przekazywane w dół hierarchii państwowej i partyjnej, prowadzi na manowce, (…) jeśli chodzi o grupy takie jak Cyganie”[45].
Natomiast rzeczywistość była zdaniem Stewarta taka, że „rządy nazistowskie stworzyły tysiącom ludzi, przedstawicielom administracji i aparatu partyjnego w szczególności, ale także wielu zwykłym obywatelom, szansę przekształcenia ich prywatnych uczuć antycygańskich w politykę państwową”. Elementami światopoglądu i systemu wartości tych ludzi były porządek publiczny, reforma społeczna, powrót do „zdrowej wspólnoty narodowej” bez „kryminalistów” i do „chłopskiej idylli farmera i jego rodziny w ich zagrodzie”. Wszystkim zaś tym wartościom „zagrażali” Romowie, postrzegani jako ich antyteza[46].
Z drugiej strony „polityka kryminalna coraz bardziej przyswajała sobie Himmlerowski dogmat, że przestępczość, aspołeczność i dziedzictwo tworzą trójkąt przyczynowy, i zaczęła traktować ‘przypadki cygańskie’ inaczej od przypadków innych obywateli Niemiec. (…) Departamenty antropologii i genetyki poszukiwały genu aspołecznego zachowania, rozbudzając apetyty policji na nowe narzędzia działania (…). Miejskie urzędy zdrowia określały, kto może zawrzeć związek małżeński. Strażnicy obozów cygańskich (…) dokonywali selekcji gdy zaczęły się deportacje – a wszyscy ci ludzie spotykali się na lokalnych zebraniach, takich jak te we Frankfurcie w (…) 1936 roku”[47].
Wszystkie te inicjatywy lokalne nie stanowiły konsekwencji jakiegoś centralnego planu czy też strukturalnych właściwości rządów nazistów. Los Romów zależał od arbitralnych interpretacji i zastosowań bardzo ogólnego prawodawstwa. Według Michaela Zimmermanna polityka Narodowego Socjalizmu wobec Romów powstała w latach 1933-1939 i uległa radykalizacji w kierunku ludobójstwa w czasie II wojny światowej. „U podstaw tego ludobójstwa nie leżał jednak żaden jednolity, centralnie sterowany plan”[48]. Zagłada Romów przybierała różną postać w zależności od miejsca i konkretnej sytuacji politycznej. Brały w niej udział bardzo różne instytucje a decyzje podejmowano na rozmaitych szczeblach hierarchii, przy czym w grę wchodziły często różne partykularne interesy, motywy i możliwości. Między instytucjami zajmującymi się zagładą Romów często występowały konflikty interesów. Miały też one różne możliwości działania, co pociągało za sobą nierównoczesność zagłady różnych grup romskich i zróżnicowanie prześladowań w różnych krajach. Same ofiary miały też rożne szanse na uniknięcie prześladowań[49].
Również prace młodszego pokolenia niemieckich historyków dowodzą, zdaniem Stewarta, że w okresie 1939-1941, zagłada Żydów była przygotowywana lokalnie, bez centralnego planu. Wprawdzie przez ludzi „zanurzonych” w nazistowskiej ideologii i wyznających poglądy rasistowskie, lecz bez ogólnego planu i jasno wyrażonej intencji. Według Stewarta taka właśnie, biurokratyczna ewolucja w kierunku masowej zbrodni, jest normą. „To, co można by określić jako model ‘od Wannsee do Auschwitz’, byłoby zatem wyjątkiem. Całkiem konkretne rezultaty mogą wyniknąć z prześladowań mających wiele regionalnych odmian, ze zróżnicowanych dróg wiodących do zbrodni, a nawet z odmiennych ideologicznych uzasadnień. Wzór nie stanowi w tym przypadku rezultatu zastosowania jednej, dobrze przemyślanej morderczej intencji”[50]. Ma to istotne konsekwencje prognostyczne i moralne: trwając przy klasycznej definicji ludobójstwa Rafaela Lemkina, „będziemy ignorować oznaki rodzących się masowych zbrodni, a wtedy, gdy już nastąpią, nie będziemy w stanie zrozumieć cierpienia ich ofiar”[51].
Wizja Holokaustu jako precyzyjnego planu, sformułowanego na szczycie systemu politycznego, a następnie przekazywanego w dół hierarchii nie stosuje się zatem do zagłady Romów. Nie znaczy to jednak, że zagłada Romów była czymś mniej ważnym. Wręcz przeciwnie – oznacza to tyle, że powinniśmy zrewidować nasze przekonania na temat ludobójstwa i zagłady. Jest więc zagłada Romów wyzwaniem dla tradycyjnej historiografii[52]. Historia Romów uczy nas, że efektywna zbrodnia ludobójstwa może wynikać z różnych uzasadnień ideologicznych, z arbitralnego stosowania prawa, z niespójnych prześladowań, mających wiele lokalnych odmian, dokonujących się za pomocą bardzo zróżnicowanych środków. Jak w innej swej pracy zauważa Stewart, „pomimo głębokich różnic jeśli idzie o motywację, skalę i intensywność w prześladowaniach Cyganów i Żydów, Romowie byli zagrożeni zagładą – i, gdyby koleje wojny nie potoczyły się inaczej, bez najmniejszego cienia wątpliwości zniknęliby oni, tak jak europejscy Żydzi”[53].
Ten splot romskich i żydowskich losów stanowi fakt, z któ®ym muszą się liczyć współcześni badacze. Jak zauważa Ari Joskowicz[54] refleksja nad zagładą Romów rozwijała się według wzorów, za pomocą których interpretowano tragedię Żydów i za pomocą źródeł stworzonych dla interpretacji historii żydowskiej. Narzucało to pewne kanony interpretacyjne i sytuowało Romów w pozycji epistemologicznie podporządkowanej. Niejako wzmocnieniem tego zjawiska było według Joskowicza to, że Romowie upominali się o swoje miejsce w historii Holokaustu wykorzystując zarówno instytucje jak i strategie (choćby wzory upamiętnień) funkcjonujące w środowiskach żydowskich. Dzięki temu ich głos mógł stać się słyszalny, choć – jak z kolei zauważa Huub van Baar – jest to zjawisko zagrażające autentyczności tego głosu[55].
Dzieje Romów stanowią wyzwanie nie tylko dla dominujących koncepcji Holokaustu, lecz również – szerzej – ludobójstwa. Tradycyjny sposób definiowania tego pojęcia jako opisującego masową zbrodnię popełnioną ze „szczególną intencją” i realizowaną według powziętego na szczytach hierarchii służbowej planu, prowadzi do ślepoty na ewidentne przypadki ludobójstwa, w których udokumentowane decyzje władz centralnych lub ich intencje nie odegrały najistotniejszej roli[56].
Wnioski z tej analizy są pesymistyczne. Istnienie diabolicznego planu eksterminacji całej kategorii ludzi i jego konsekwentne przeprowadzenie jawi się bowiem jako coś jednostkowego i niepowtarzalnego w swojej zbrodniczości. Coś tak wyjątkowego po prostu „nie może” wydarzyć się powtórnie. Jeśli jednak przyjmiemy, że do wymordowania znacznej części jakiejś populacji może dojść w wyniku dość chaotycznej interakcji rozmaitych działań, podejmowanych wprawdzie w oparciu o ogólną ideologię rasistowską, lecz zarazem niejako „spontanicznie”, po prostu dlatego, że zaistniały po temu sprzyjające warunki, to wówczas zdanie: „nigdy więcej Auschwitz” jawi się jako magiczna formuła zaklinająca rzeczywistość i nasze lęki z nią związane, nie zaś jako wyraz ugruntowanego przekonania, że tragiczna przeszłość faktycznie się już nie powtórzy.
Niechęć do uznania zagłady Romów za tak samo istotną, choć być może różną co do skali, jak zagłada Żydów, może mieć inne jeszcze, głębokie źródła kulturowe. Prześladowania prowadzące w konsekwencji do zagłady rozpoczęły się bowiem w przypadku Romów na długo przed dojściem Hitlera do władzy i sięgają określonych konstelacji polityczno-kulturowych Niemiec Wilhelmińskich i Republiki Weimarskiej[57]. W sposób o wiele bardziej wyrazisty ukazują one, że masowa zagłada, choć w swym konkretnym przebiegu często uwarunkowana lokalnym kontekstem sytuacyjnym, nie była chwilową aberracją, lecz wpisywała się w logikę nowoczesnego społeczeństwa europejskiego. W ten sposób włączenie prześladowań Romów do narracji Holokaustu sprawiłoby, że nie dałoby się już traktować Holokaustu jako aberracji, której sprawcy pojawili się znikąd i po dokonaniu zbrodniczego dzieła rozpłynęli się w powietrzu. Według Sybil Milton to właśnie próba ukrycia głębokich przyczyn nazistowskiego ludobójstwa, szerokiego dla niego poparcia i uczestnictwa w nim ze strony „zwyczajnych Niemców” leżała u podstaw powojennej koncentracji na Holokauście Żydów. Odpowiedzialność za niego można bowiem był złożyć na „Hitlera i jego SS, podczas gdy (…) zbrodnie popełnione w ramach tzw. programu eutanazji i mordowanie Sinti i Romów, dokonywane przez ‘zwyczajnych’ niemieckich biurokratów, naukowców i policjantów, wskazują na o wiele szersze uczestnictwo niemieckiego społeczeństwa”[58]. Milton dokonuje tu interesującego przewartościowania argumentu, którego używa często Yehuda Bauer i który pojawia się również u Michaela Zimmermanna, a mianowicie że różnica miedzy Holokaustem a zagładą Romów polega między innymi na odmiennej wadze jaką Żydzi i Romowie mieli dla nazistów, co wyrażało się w tym, ze za Holokaust odpowiedzialne były „ważniejsze” instytucje III Rzeszy. Według Milton oznacza to coś przeciwnego: ze mianowicie to właśnie zbrodnicze prześladowanie Cyganów było traktowane w społeczeństwie niemieckim jako bardziej „oczywiste” i „naturalne”, tak bardzo zakorzenione w europejskiej historii i kulturze, że nie wymagające specjalnych instytucji i personelu.
Wykorzystując rozumowanie Milton można powiedzieć, iż uznanie prześladowań Romów za element Holokaustu zmusiłoby nas do przyznania, że Holokaust – tak jak w interpretacji Zygmunta Baumana[59] (1989) – należy do istoty nowoczesnej cywilizacji europejskiej: jest jej logiczną konsekwencją. Nacisk na jedyność i niepowtarzalność Holokaustu jako czegoś, co wydarzyło się Żydom i tylko im, oznaczałby więc – paradoksalnie – zamazywanie jego najstraszniejszego aspektu: tego, że nie był on żadnym potwornym wynaturzeniem, manifestacją innego świata. W ten sposób można odczytać intencję Adi Ophira, który nawołuje do uniwersalizacji Holokaustu, do pojmowania go jako możliwości, która ciągle istnieje i nie jest związana z jednym, minionym już kontekstem historycznym[60]. Holokaust zadomowił się w naszym świecie, jest jego pełnoprawnym obywatelem: i to właśnie jest najstraszniejsze w doświadczeniu płynącym z zagłady Romów.
[1] Zob. np. I. Hancock, Uniqueness, Gypsies and Jews. W: Y. Bauer i in. (red.) Remembering for the Future. Working Papers and Addenda. T. 2: The Impact of the Holocaust on the Contemporary World. Oxford: Pergamon Press, 1989; W. Wippermann, “Auserwählte Opfer?” Shoah und Porrajmos im Vergleich. Eine Kontroverse. Berlin: Frank & Timme, 2005.
[2] D.E. Yates, Hitler and the Gypsies. The Fate of Europe’s Oldest Aryans. “Commentary”, listopad 1949.
[3] Y. Bauer, The Holocaust in Historical Perspective. Seattle: University of Washington Press, 1978; G. Lewy, The Nazi Persecution of the Gypsies. Oxford: Oxford University Press, 2000.
[4] M. Zimmermann, Rassenutopie und Genozid. Die nationalsozialistische Losung der Zigeunerfrage. Hamburg: Hans Christians Verlag, 1996.
[5] Ibid., 381.
[6] M. Zimmermann, A Review of Wolfgang Wippermann “Auserwählte Opfer?” Shoah und Porrajmos im Vergleich. Eine Kontroverse. „Romani Studies” 2006, t. 16, nr 1.
[7] M. Zimmermann, The Berlin Memorial for the Murdered Sinti and Roma: Problems and Points for Discussion. „Romani Studies” 2007, t. 17, nr. 1, 11.
[8] Ibid., 11-12.
[9] Ibid., 12-13.
[10] Zimmermann, A Review…, 84.
[11] Zimmermann, The Berlin Memorial…, 14.
[12] Ibidem.
[13] Zimmermann, The Berlin Memorial…, 24.
[14] M. Zimmermann, Deportacja Sinti i Romów do Auschwitz-Birkenau. W: J. Parcer (red.) Los Cyganów w KL Auschwitz-Birkenau. Das Schicksal der Sinti und Roma im KL Auschwitz-Birkenau. Oświęcim: Stowarzyszenie Romów w Polsce, 1994, 20.
[15] Á. Daróczi, J. Bársony, Facts and Debates: The Roma Holocaust. W: J. Bársony, Á. Daróczi (red.) Pharrajimos: The Fate of the Roma During the Holocaust. New York – Amsterdam – Brussels: International Debate Education Association, 2008.
[16] Ibid., 1.
[17] Ibid., 8.
[18] I. Hancock, 2010. On the Interpretation of a Word: Porrajmos as Holocaust. „The Holocaust in History and Memory”, 2010, Vol. 3.
[19] Zob. D. Stone, Constructing the Holocaust. A Study in Historiography. London–Portland: Valentine Mitchell, 2003, 188.
[20] Lewy, op. cit., 221-224. Por. Zimmermann, Rassenutopie und Genozid…, 21-39.
[21] S. Milton, Droga do ostatecznego rozwiązania. „Pro Memoria”. Biuletyn Informacyjny Państwowego Muzeum Oświęcim-Brzezinka, nr 10, 1989, 18.
[22] S. Katz, Quantity and Interpretation: Issues in the Comparative Historical Analysis of the Holocaust. W: Y. Bauer i in. (red.) Remembering for the Future. Working Papers and Addenda. T. 3: The Impact of the Holocaust and Genocide on Jews and Christians, Oxford: Pergamon Press, 1989, 13.
[23] I. Hancock, Downplaying the Porrajmos: The Trend to Minimize the Romani Holocaust. A review of Guenther Lewy, The Nazi Persecution if the Gypsies. “Patrin Web Journal” (http://www.reocities.com/Paris/5121/). Podobnie uważa bardziej skądinąd umiarkowany M. Zimmermann, który pisze, że „w przypadku narodowosocjalistycznej polityki wobec Żydów (…) nie ma dowodu istnienia programu zagłady, który byłby naszkicowany z dużym wyprzedzeniem, przygotowany do politycznej realizacji, a następnie wykonany” (The Berlin Memorial…, 20). Dowodzi tego jego zdaniem nazistowska polityka zmuszania Żydów do emigracji w latach 1938-1939.
[24] Y. Bauer, Rethinking the Holocaust. New Haven, London: Yale University Press, 2001.
[25] Ibid., 66.
[26] Ibidem.
[27] Ibid., 60.
[28] Ibid., 47-48.
[29] Ibid., 47.
[30] M. Stewart, How Does Genocide Happen? W: R. Astuti, J. Parry, C. Stafford (red.) Questions of Anthropology, Oxford-New York: Berg, 2007.
[31] Ibid., 250. Stewart konsekwentnie pisze „holokaust” małą literą.
[32] Ibid., 251.
[33] T. Barta, Relations of Genocide: Land and Lives in the Colonization of Australia. W: I. Wallimann, M. N. Dobkowski (red.) Genocide and the Modern Age: Etiology and Case Study of Mass Death. New York: Greenwood Press, 1987.
[34] R.L. Rubenstein, Modernization and the Politics of Extermination. W: M. Berenbaum (red.) A Mosaic of Victims. Non-Jews Persecuted and Murdered by the Nazis. London: I.B.Tauris & Co Ltd., 1990, 4.
[35] Zimmermann, The Berlin Memorial…, 21.
[36] Stewart, op. cit., 254.
[37] Rubenstein, op. cit., 9.
[38] Stewart, op. cit., 256.
[39] Ibid., 260.
[40] Ibid., 261.
[41] Ibid., 262-263.
[42] Ibid., 265.
[43] Ibid., 268.
[44] Ibid., 269.
[45] Ibid., 271.
[46] Ibidem.
[47] Ibid., 271-272.
[48] M. Zimmermann, Die nationalsozialistische Zigeunerverfolgung in Ost- und Südosteuropa – ein Überblick. W: F. Fischer von Weikersthal et. al. (red.) Der nationalsozialistische Genozid an den Roma Osteuropas. Geschichte und künstlerische Verarbeitung. Köln, Weimar, Wien: Böhlau Verlag, 2008, 4.
[49] Ibid., 4-5.
[50] Stewart, op. cit., 272.
[51] Ibid., 273.
[52] H. van Baar, From “Time-Banditry” to the Challenge of Established Historiographies: Romani Contributions to Old and New Images of the Holocaust. W: M. Stewart, M. Rövid (red.) Multidisciplinary Approaches to Romani Studies. Budapest: Central European University Press, 2010.
[53] M. Stewart, The Other Genocide. W: M. Stewart, M. Rövid (red.) Multidisciplinary Approaches to Romani Studies. Budapest: Central European University Press, 2010, 173.
[54] A. Joskowicz, Rain of Ash. Roma, Jews, and the Holocaust. Princeton and Oxford: Princeton University Press, 2023.
[55] H. van Baar, The European Roma. Minority Representation, Memory and the Limits of Transnational Governmentality. Amsterdam: Universiteit van Amsterdam, 2011.
[56] Ibid., 192.
[57] M. Stewart, Remembering without Commemoration: the Mnemonics and Politics of Holocaust Memories among European Roma. “Journal of Royal Anthropological Institute” nr 10, 2004, 571.
[58] S. Milton, Persecuting the Survivors: The Continuity of ‘Anti-Gypsyism’ in Postwar Germany and Austria. W: S. Tebutt (red.) Sinti and Roma. Gypsies in German-Speaking Society and Literature. New York, Oxford: Berghahn Books, 1998, 38.
[59] Z. Bauman, Modernity and the Holocaust. Ithaca, N.Y.: Cornel University Press, 1989.
[60] A. Ophir, On Sanctifying the Holocaust: An Anti-Theological Treatise. “Tikkun” t. 2, nr 1, 1989, 64.
Niewątpliwym sukcesem naszego projektu w ubiegłym roku było doprowadzenie do powstania pomnika upamiętniającego rozstrzelanie romskich więźniów w nurtach rzeki Bug w miejscowości Nur.
Fakt zbrodni popełnionej na Romach w Nurze potwierdzają też liczne zeznania świadków, choć występuje ciągle wiele niejasności odnośnie dokładnej daty zbrodni i liczby ofiar.
W trakcie śledztwa podjętego z zawieszenia w dniu 22.12. 2009 r. przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku i przekazanego do O.K.Ś.Z.p.N.P. w Warszawie, sygnatura S 5/10/Zn, przesłuchano szereg osób posiadających informacje na temat zbrodni popełnionej na Romach w miejscowości Nur.

Świadek Henryk Kamiński zeznał, że „pamięta, że opowiadano, że w sierpniu 1943 roku Cyganie zostali otoczeni przez Niemców i doprowadzeni do rzeki Bug przy ulicy Drohiczyńskiej w Nurze, następnie zostali wpędzeni w nurt i tam zastrzeleni. Świadek oświadczył, że nie słyszał aby ktoś przeżył. Zginęły całe rodziny” (s. 4).
Stanisława Sadowska zeznała, „że pamięta, jak Niemcy pędzili tabor cygański w kierunku miejscowości Nur. Z opowiadań później dowiedziała się, że Cyganie zostali wpędzeni do rzeki i rozstrzelani” (s. 5).
W trakcie wspominanych w cytowanym dokumencie wcześniejszych dochodzeń również pojawia się wątek zbrodni popełnionej na Romach w Nurze. Na przykład w akcie oskarżenia przeciwko żandarmowi posterunku w Nurze Julianowi Gwiazdowskiemu jednym z postawionych zarzutów było „aresztowanie w listopadzie 1942 roku, we wsi Komin około 50 Cyganów nie ustalonej tożsamości, a następnie rozstrzelanie ich wspólnie z żandarmerią nad Bugiem obok wsi Nur” (s. 6).
A oto fragment aktu oskarżenia: „w miesiącu listopadzie 1942 roku podejrzany Gwiazdowski Julian oraz kilku żandarmów przechodząc przez las koło wsi Komin, powiat Ostrów Mazowiecka, spotkał tam obóz cygański składający się z około 50 osób t.j. mężczyzn, kobiet i dzieci. Wszystkich Cyganów podejrzany aresztował, a następnie doprowadził do posterunku w Nurze zamykając ich w znajdującej się tam remizie strażackiej. Na drugi dzień podejrzany Gwiazdowski oraz wszyscy żandarmi z posterunku Nur zaprowadzili Cyganów do rzeki Bug, gdzie kazano Cyganom tym przeprawić się na drugą stronę mówiąc przy tym, ze po tamtej stronie Bugu będą mogli swobodnie się poruszać. Gdy Cyganie weszli do wody i doszli do nie więcej niż połowy rzeki, wszyscy żandarmi (…) otworzyli ogień z broni maszynowej w kierunku przeprawiających się Cyganów kładąc ich trupem na miejscu” (s. 6).
W cytowanym fragmencie pojawia się inna data zbrodni (listopad 1942) niż w zeznaniach świadków i innych zebranych materiałach, w których mowa o sierpniu 1943. W cytowanym tu materiale znajdujemy stwierdzenie, że choć dostępne źródła nie mówią o większej liczbie egzekucji w miejscowości Nur, to jednak nie można tego wykluczyć (s. 6). Również rozmowy przeprowadzone przez nas z mieszkańcami Nuru wskazują, że w ich pamięci rodzinnej utrwalił się obraz kilku egzekucji dokonanych nad Bugiem, choć nie wszystkie miały masowy charakter.
Na podstawie zebranych materiałów i zeznań nie można ustalić nazwisk zamordowanych Romów: „Jedyne co zdołano się o nich dowiedzieć to, że rozłożyli w 1943 roku tabor w lesie w pobliżu miejscowości Tymianki Moderki” (s. 8).
Świadkowie dodatkowo przesłuchiwani w sprawie zbrodni popełnionych przez żandarmów z posterunku w Nurze zasadniczo potwierdzali wspomnienia innych, czasem dodając nowe szczegóły. Świadek Jerzy Zalewski zeznał, że „Niemcy wzięli wszystkich Cyganów, których spędzili z okolicznych miejscowości i orszakiem długim na 300 metrów i szerokim na 4 metry prowadzili mężczyzn, kobiety i dzieci do rzeki Bug, gdzie było przejście na drugą stronę. Gdy Cyganie doszli do środka rzeki żołnierze niemieccy, z dwóch ciężkich karabinów maszynowych zaczęli do nich strzelać. Ten, kogo nie zastrzelili, utopił się” (s. 10).
Wiadomość o mordzie na Romach była przekazywana w lokalnej społeczności i opowieści o niej pamiętają ci, którzy w czasie okupacji byli dziećmi. Na przykład Danuta Waszczuk jako „10 letnia dziewczynka słyszała jak jej mama rozmawiała z sąsiadkami o tym, że żandarmi niemieccy z posterunku w Nurze wpędzili Cyganów w nurt rzeki Bug i do nich strzelali” (s. 10). Z kolei Stanisław Kamiński dowiedział się od swojej matki, że żandarmi przywieźli „na wozach do Nura Cyganów i naprzeciwko ich posesji wgonili ich do wody z dziećmi unoszącymi się w wodzie na pierzynach. W momencie, gdy Cyganie znaleźli się już w wodzie żandarmi otworzyli do nich ogień (…)” (s. 10). Nawiasem mówiąc, wątek dzieci unoszących się na pierzynach, w tym jednej dziewczynki uratowanej dzięki temu, wrył się mocno w pamięć lokalnej zbiorowości i pojawiał się również w wypowiedziach osób, z którymi rozmawialiśmy w lipcu 2024 roku.
W czasie naszych kilkukrotnych wizyt w Nurze zauważyliśmy, że lokalna społeczność przechowuje w pamięci zbrodnię popełnioną na Romach i jest ona istotnym punktem wspomnień z czasu wojny. Ludzie chętnie spotykali się z nami i przekazywali nam rodzinne wspomnienia, a kilku takich „pośrednich świadków” zostało przez nas nagranych. Przy okazji zauważyliśmy autentyczne współczucie dla losu Romów, a co więcej, okazało się, że miejscowa ludność jakiś czas temu spontanicznie chciała zagładę Romów upamiętnić. Jednakże starania utknęły na etapie aplikacji o wymaganą akceptację ze strony IPN. Nasze Stowarzyszenie postanowiło wykorzystać tę oddolną inicjatywę i z poparciem mieszkańców Nura zwróciliśmy się do władz lokalnych z prośbą o zgodę i przyznanie lokalizacji planowanego pomnika. Wójt Nura okazał nam dużą pomoc zaaplikowaliśmy więc do IPN i jednocześnie przystąpiliśmy do prac związanych z pomnikiem – również przy udziale miejscowej ludności (usługi kamieniarskie itp.). Po dopięciu ostatnich formalności pomnik został odsłonięty 20 grudnia 2024 r. w bardzo uroczystej atmosferze, w obecności władz lokalnych, przedstawicielstwa IPN, delegacji NZSS Solidarność Region Mazowsze, proboszcza miejscowej parafii, młodzieży szkolnej wraz z kadrą nauczycielską oraz mieszkańców[1].

[1] Zob. https://www.youtube.com/watch?v=fGuzms9OZeY
Jadów.

Według księgi pamięci Jadowa latem 1942 r. w jadowskim getcie umieszczono grupę Romów, w tym wiele dzieci. Żydom nakazano ich karmić i pilnować by pozostali w getcie. Jednak Niemcy później zastrzelili kilku z nich, w tym dzieci. Później bez zapowiedzi przybyła druga grupa. Ci Romowie nie weszli do getta, ale zostali rozstrzelani w pobliżu, na rozkaz porucznika Lipscha. Żydom nakazano zasypywanie grobów[1]. Po getcie w Jadowie nie pozostał żaden ślad i nie udało się ustalić miejsca pochówku rozstrzelanych Romów. Opracowanie Kaszycy nie może tu służyć pomocą, gdyż autor ten wspomina w kontekście Jadowa jedynie o „około dziesięciu” ofiarach, którymi byli prawdopodobnie Romowie zatrzymani w Miłosnej. Kaszyca opatruje swą krótką notatkę wieloma znakami zapytania i nieco inaczej przedstawia samą zbrodnię. Otóż zatrzymani Romowie zostali wg. niego przetransportowani do Jordanowa, gdzie umieszczono ich w budynku synagogi, w którym zostali zamordowani. Pozostałe osoby zatrzymano w miejscu otoczonym drutem, z którego niektórym udało się uciec i dołączyć do Romów przebywających w Karczewie[2]. W notatce Kaszycy nie jest jasne, jaką rolę odgrywał w tej historii Jadów.
Złotniki, gmina Małogoszcz, woj. świętokrzyskie.
Niewiele informacji udało się uzyskać o ofiarach zbrodni w Złotnikach, gdzie, jak podaje Piotr Kaszyca[3], w sierpniu 1943 r żandarmi niemieccy rozstrzelali „około 20 osób”, mężczyzn, kobiet i dzieci. Ofiary były wcześniej więźniami obozu w Kanicach Nowych, położonego w pobliżu. Zostały pochowane na miejscu zbrodni w dwóch masowych grobach. Jednakże pomimo szczątkowej wiedzy na temat samej zbrodni, została ona przez miejscową ludność upamiętniona. W listopadzie 2008 r. władze lokalne zorganizowały uroczystość upamiętniającą w miejscu zbrodni, która w bardzo emocjonalnej i pełnej empatii, choć mało precyzyjnej jeśli idzie o fakty notatce na stronie internetowej Urzędu Miasta i Gminy Małogoszcz została określona jako „symboliczny pogrzeb”[4]. 13 lat później, 14 grudnia 2021 r. dwaj lokalni pasjonaci historii, Marek Godlewski i Tomasz Warzyński, umieścili w miejscu pochówku ofiar krzyż z tabliczką: „Ś.P. Tu spoczywa 20 Romów zamordowanych w sierpniu 1944 roku przez Niemców. Spoczywaj w pokoju”[5]. Według jednego z autorów upamiętnienia, Tomasza Warzyńskiego: „Kilka lat temu miejscowy ksiądz proboszcz poświęcił ziemię w miejscu pochówku Romów, a właściciele zaprzestali tam uprawiać pole. Postanowiliśmy pójść krok dalej i po ustaleniu szczegółów z właścicielką pola postawiliśmy w tym miejscu biały krzyż z odpowiednią tabliczką”[6]. Z kolei drugi z autorów, Marek Godlewski, zebrał fragmentaryczne wspomnienia miejscowych mieszkańców, z których wynika, że „wśród zamordowanych było tylko dwóch mężczyzn, a reszta to kobiety i dzieci – nawet w wieku niemowlęcym”[7]. Nie jest jasne, czy zwłoki zamordowanych Romów w dalszym ciągu znajdują się w omawianym miejscu, czy też zostały ekshumowane. Być może więcej światłą na to zagadnienie rzuciłaby analiza dokumentów PCK, które zajmowało się powojennymi ekshumacjami.
Imbramowice.
Odnaleziono szerszy opis zbrodni w oparciu o wspomnienia świadków, zamieszczony na portalu Blisko Polski. Poniżej zamieszczamy duży fragment tego interesującego, wielowątkowego opisu, który w przyszłości należy poddać interpretacji.
„Także i w 1943 roku cygański tabor pojawił się we wsi. Opowiadała o tym Józefa Orczyk, która była świadkiem późniejszych wydarzeń i to z jej relacji Zbrodnia w Imbramowicach jest powszechniej znana. Wspomina ona, że romskie rodziny zamieszkały u polskich gospodarzy. W dniu niemieckiej masakry większość cygańskich kobiet znajdowała się poza wsią – udały się na Węgry lub do Czech po odzież, którą handlowały. Inne wyszły ze wsi trudnić się żebractwem.
Wraz ze zbliżaniem się późnych godzin wieczornych do Imbramowic przybyła ekspedycja karna zorganizowana przez Niemców. Według niektórych świadków oraz badaczy stanowili ją żołnierze, a raczej funkcjonariusze tzw. Jagdkommando – owianej złą sławą jednostki, której celem było karcenie niepokornej ludności. Inni twierdzą, że większość agresorów składała się z funkcjonariuszy niemieckiej żandarmerii i granatowej policji w postaci polskich volksdeutschów. Faktem jest, że gdy Niemcy wtargnęli do wsi na saniach, w niej samej znajdowali się prawie wyłącznie cygańscy mężczyźni i małe dzieci.
Agresor błyskawicznie przystąpił do zaplanowanej masakry „cygańskiego elementu”. Świadkowie wspominają, że już wcześniej niektóre niemieckie patrole rozpytywały mieszkańców o to, czy Romowie sprawiają problemy, wyraźnie sugerując, że odpowiedź może być tylko jedna. Bazowali na doniesieniach niektórych wieśniaków, którzy wspominali, że „kiedyś cyganki przyszły do chałupy, a jak wyszły to brakowało czterech kur”. Takie nastawienie niemieckiego okupanta względem mniejszości narodowych w podbitych krajach było zgodne z założeniami wyższości germańskiej rasy i potrzebą tępienia „podludzi”. Nie dziwi zatem fakt, że Niemcy, wiedząc, że we wsi przebywa duża grupa Romów, to właśnie tę społeczność postanowili wziąć na cel.

Gospodarz Imbramowic, Jan Brzychcyk, aktywnie gościł Romów we własnym obejściu i to na teren jego sadu niemieccy oprawcy spędzili polskich chłopów. Pod lufami karabinów rozkazano im kopać w zmarźniętej ziemi grób o wymiarach sześć na sześć metrów. Gdy Polacy próbowali przebić stwardniałą skorupę ziemi ich zimowi gości, Romowie, byli mordowani. Na początku wyprowadzano grupy mężczyzn z chat i mordowano ich po zabudowaniach wraz z dziećmi, w większości z synami. Osoby dorosłe ustawiano po cztery osoby i rozstrzeliwano. Małym cyganom roztrzaskiwano główki o narożniki i kanty zabudowań. Wspomniany gospodarz, Brzychcyk, przechowywał u siebie największą liczbę Cyganów, w tym także u siebie w piwnicy. Gdy niemieccy zbrodniarze odkryli ten fakt, nawet nie trudzili się wyganianiem Romów z ukrycia – po prostu cynicznie obrzucili pomieszczenie granatami.
Danuta Kołodziej, córka Jana Brzychcyka, jakkolwiek urodzona po II wojnie światowej, to twierdzi, że wydarzenia z tamtej nocy pamięta doskonale dzięki opowieściom matki. Oddajmy głos samej p. Kołodziej:
„Niemcy zajechali na podwórko i otoczyli je ze wszystkich stron tak, że nie było możliwości ucieczki. Domownicy byli bardzo wystraszeni. Tatę bosego w kalesonach od razu wysłali po sołtysa i strzelali za nim w górę, aby się śpieszył. Tato tak się przestraszył, że uciekł do Tarnawy do rodziny mamy i wrócił dopiero po dwóch lub trzech dniach.
Ze wsi chłopi przyszli kopać dół. Ktoś przyniósł wapno. Zrobiono w sadzie wykop o wym. mniej więcej 6 na 6 m w odległości od domu od 6 do 10 m. Zebranych ze wsi Cygan ustawiali wzdłuż drogi biegnącej obok gospodarstwa i tam do nich strzelali. Moją mamę natomiast z trójką małych dzieci wyprowadzili przed dom, aby przyglądała się egzekucji. Jeden Niemiec powiedział wówczas mamie, że jak dzieci będą spokojne, to wszystko będzie w porządku.
Dorośli Cyganie byli rozstrzeliwani. Jednak nie wszyscy. Ci, którzy błagali o życie byli bici kolbami i wrzucani żywi do dołu. Zastrzelonych natomiast układano na zdjętej z ogrodzenia bramie i przenoszono do wspólnej mogiły. Maleńkie dzieci brano za nogi i rozbijano im główki o węgieł domu.
W innym gospodarstwie natomiast do schowanych w piwnicy cygańskich dzieci Niemiec wrzucił granat. W jeszcze w innym dzieci schowały się do wnęki pod piecem. Niemiec, który po nie przyszedł, najpierw tłukł je kolbą karabinu, a potem wyciągał za włosy. Też je pozabijano. W kolejnym gospodarstwie cygańskie dzieci schowały się w oborze pod żłobami. Jednak następnego dnia ktoś je znalazł i odwiózł na posterunek do Wolbromia, gdzie zostały zastrzelone. Ich zwłoki zostały przywiezione z powrotem do Imbramowic i pochowane w zbiorowej mogile w naszym sadzie”.
Gdy Zbrodnia w Imbramowicach dobiegła końca niemieccy kaci rozkazali polskim wieśniakom pozbierać ciała i szczątki Cyganów, a następnie pogrzebać je w sadzie gospodarza. Pomimo tego, że wielu ze zmasakrowanych Cyganów dawało oznaki życia Niemcy nakazali pogrzebanie ich żywcem.
Według szacunków Józefy Orczyk, 2 lutego Niemcy zamordowali w Imbramowicach 43 osoby. O większej liczbie zabitych mówią inne źródła, które doliczają się 62 ofiar. W świetle tych rozbieżności można założyć, iż rzeczywista liczba zamordowanych Cyganów sięgnęła od 50 do 60 osób.
Miejsce romskiej kaźni zostało odwiedzone przez ekipę PRL-owskich śledczych w 1954 roku. Ekshumowano wówczas szczątki ofiar i przeniesiono je do grobu zbiorowego znajdującego się na cmentarzu w Imbramowicach. Jeszcze dwadzieścia lat później grób opleciono zgrzebnym płotkiem, ale wraz z latami mogiła nędzniała. Ten stan rzeczy zmienił się dopiero w 2013 roku, kiedy to gmina Trzyciąż wraz z przedstawicielami społeczności cygańskiej rewitalizowały miejsce pochówku ofiar Zbrodni w Imbramowicach”[8].
Lubaczów.
W toku poszukiwań literatury przedmiotu udało się znaleźć informacje, które z jednej strony zwiększają naszą wiedzę o zbrodniach popełnionych na Romach w okolicach Lubaczowa, z drugiej jednak strony jeszcze bardziej komplikują już i tak niejasny obraz i chronologię zbrodni. Niezwykle wartościowa okazała się kwerenda materiałów archiwalnych Polskiego Czerwonego Krzyża, dotyczących powojennych ekshumacji prowadzonych w miejscach straceń. W jej rezultacie Ewa Koper[9] wskazała następujące miejsca masowych egzekucji, wraz z liczbą ekshumowanych ofiar:
– Lisie Jamy, powiat lubaczowski – 18 ciał (czaszki, szczątki) Romów rozstrzelanych
przez Niemców w 1941 r., zwłoki spoczywały w lesie „Niwki”;
– Niwki, powiat lubaczowski – 32 ciała Romów rozstrzelanych przez Niemców w 1942 r., zwłoki spoczywały w zbiorowej mogile;
– Bałaje, powiat lubaczowski – 84 ciała Romów rozstrzelanych przez Niemców
w 1942 r., zwłoki spoczywały w lesie;
Ekshumowane szczątki zostały pochowane w Zamościu, na cmentarzu w Rotundzie. Miejsce to stanowi zatem jedną z największych znanych nekropolii romskich ofiar Zagłady, co mamy zamiar uwzględnić projektując przyszłe upamiętnienia o charakterze materialnym (pomnik, tablica pamiątkowa itp.).
Z kolei Wojciech Sobocki[10] wymienia następujące zbrodnie popełnione na Romach w rejonie Lubaczowa:
„Młodów: w lesie Antoniki zamordowano 102 Cyganów”.
„Niwki: 1942 r. w marcu gestapowcy z Rawy Ruskiej rozstrzelali 30 Cyganów”.
„W 1943 roku gestapo i policja rozstrzelała 20 osób na Niwkach w tym 3 osoby narodowości żydowskiej i 17 Cyganów). Zwłoki pochowano na miejscu egzekucji”.
Powołując się na meldunek AK Lwów (Archiwum Akt Nowych – Zespół Delegatury Rządu na Kraj 203/XV/t. 27), Sobocki pisze, że w lipcu 1943 r. „w okolicach Lubaczowa zebrano kilkuset Cyganów, zastrzelono ich karabinem maszynowym. Dziesięciu Żydów), których zabrano do zakopania Cyganów – zastrzelono”.

Zwraca uwagę fakt niespójności dat w cytowanych źródłach. Jeszcze inną datę podaje naoczny świadek zbrodni, którego świadectwo cytuje w swoim artykule Józef Dobrowolski[11] Świadek ten, Kazimierz Szutka, urodzony w 1933 r. w Lubaczowie i zamieszkały później w Kanadzie opowiedział następującą historię:
„Miałem 10 lat, mieszkaliśmy na Ostrowcu, na górce. Było to jesienią 1943 r. po południu (…). Zobaczyłem jadącego od strony Lubaczowa na motorze niemieckiego żołnierza a za nim cztery tabory Cyganów, za nimi policję ukraińską i Niemców, przejechali przez Ostrowiec, jadąc w stronę Dąbrowy. Zwyciężyła ciekawość, pobiegłem tam i zobaczyłem jak Niemcy z taboru wybrali jedną ładną Cygankę, a pozostałych Cyganów ustawili wzdłuż rowu przed szlabanem po lewej stronie. Ustawionych około 40 Cyganów rozstrzelano. Niemcy odjechali biorąc z sobą młodą Cygankę. Ukraińcy zaś zgonili ludzi z Ostrowca by zasypali rozstrzelanych. Szlaban jest do dziś, tyle że metalowy, pastwiska już nie ma, jest las, ale miejsce gdzie rozstrzelano Cyganów odznacza się wyraźnie”.
W artykule Dobrowolskiego znajdują się również dwa zdjęcia pokazujące miejsce zbrodni, w tym jedno posługujące się mapą Google.
Pomimo wszystkich komplikacji i niespójności jakie niosą za sobą te różne ujęcia, dostarczają one niewątpliwie materiału do dalszej analizy, a także do praktycznych działań upamiętniających.
[1] Encyclopedia of Camps and Ghettos, 1933–1945. Vol. 2, 379.
[2] Kaszyca, op. cit., 125-126.
[3] Ibid., 135.
[4] Urząd Miasta i Gminy Małogoszcz, W 63 rocznicę mordu dokonanego przez hitlerowców na społeczności Romów w Złotnikach, 22.12.2008, https://www.malogoszcz.pl/asp/w-63-rocznice-mordu-dokonanego-przez-hitlerowcow-na-spoleczno-ci-romow-w-zlotnikach,1,artykul,1,643 (dostęp 14.04.2024)
[5] Zob. https://echodnia.eu/swietokrzyskie/lokalni-pasjonaci-historii-uczcili-pamiec-pomordowanych-przez-niemcow-romow-w-1944-roku-w-zlotnikach-pojawil-sie-krzyz-i/gh/c1-15955483 (dostęp 14.04.2024).
[6] Aleksandra Boruch, Lokalni pasjonaci historii uczcili pamięć pomordowanych przez Niemców Romów w 1944 roku. W Złotnikach pojawił się krzyż i tabliczka, 15 grudnia 2021, https://echodnia.eu/swietokrzyskie/lokalni-pasjonaci-historii-uczcili-pamiec-pomordowanych-przez-niemcow-romow-w-1944-roku-w-zlotnikach-pojawil-sie-krzyz-i/ar/c1-15955483 (dostęp 14.04.2024).
[7] Tamże.
[8] https://bliskopolski.pl/historia-polski/ii-wojna-swiatowa/1943-zbrodnia-w-imbramowicach/ (dostęp 11.11.2024).
[9] Ewa Koper, Rotunda – pierwsze upamiętnione miejsce martyrologii na Zamojszczyźnie. „Prace Historyczno-Archiwalne” t. XXXIII, Rzeszów 2021, 279
[10] Wojciech Sobocki, Pomordowani przez Niemców, NKWS i UPA (lista nr VII), „Jarosławski Kwartalnik Armii Krajowej” 1993, nr 10, s. 12.
[11] Józef Dobrowolski, Porajmos. Rozstrzelanie taboru Cyganów w 1943 roku. „Lubaczów 2017”. Jednodniówka Urzędu Miejskiego w Lubaczowie i Towarzystwa Miłośników Ziemi Lubaczowskiej, 21-22.