Wpływ badań nad Zagładą Romów na teorię i historiografię Holokaustu i ludobójstwa.
Jednym z zadań naszego projektu byłą ogólniejsza refleksja, pozwalająca na interpretację znaczenia i wkładu badań nad historią Zagłady Romów w teorię i historiografię Holokaustu. Okazuje się bowiem, że wpływ tych badań jest niebagatelny i stanowi spore wyzwanie dla bardziej tradycyjnych sposobów ujmowania ludobójstw II wojny światowej. Poniżej przedstawiamy zarys opracowania współczesnych sporów dotyczących miejsca romskiej Zagłady w narracji Holokaustu.
Głębsza refleksja nad Zagładą Romów pozwala do pewnego stopnia zrozumieć, dlaczego prześladowania Romów z trudnością torowały sobie drogę do historiografii ludobójstwa czasu II wojny światowej a także do „pamięci kulturowej” społeczności romskich. Jednym z problemów historiograficznej i „mnemonicznej” recepcji romskiej zagłady jest zagadnienie jej kwalifikacji czy też ogólnej definicji. Wydarzenie staje się bowiem przedmiotem narracji historycznej lub pamięci (a więc „faktem historycznym” lub wspomnieniem) dopiero wówczas, gdy zostanie „wskazane” jako coś co kwalifikuje się do historycznego przedstawienia lub zapamiętania w określony sposób. Musi mieć zatem jakąś nazwę, która włącza je w kategorię wydarzeń podobnego rodzaju oraz odróżnia je od innych.
Właśnie o nazwę ogólną, a tym samym o „istotę” i o „specyfikę” romskiego losu w czasie wojny toczy się wśród uczonych spór, dotyczący konkretnie rzecz biorąc stosunku zagłady Romów do zagłady Żydów, a także charakteru popełnionego na Romach ludobójstwa. O ile np. Ian Hancock (we wszystkich swoich pracach) czy Wolfgang Wippermann[1] uważają, że nie było różnicy między nazistowskimi prześladowaniami Żydów i Romów (podobnie jak w 1949 r. twierdziła Dora Yates[2]), to np. Yehuda Bauer (1978) i Guenther Lewy (2000) zdecydowanie się temu sprzeciwiają[3]. Michael Zimmermann[4] twierdzi zaś, że były podobieństwa w sposobie traktowania Żydów i Romów przez nazistów, ale były też istotne różnice, a zadaniem historyka jest ich badanie, nie zaś rozstrzyganie sporów dotyczących w gruncie rzeczy wartości.
Wydaje się jednak, że termin „Holokaust” jest w pracach Zimmermanna zarezerwowany dla Żydów, Romowie byli zaś jego zdaniem ofiarami ludobójstwa w znaczeniu, jakie nadała temu terminowi konwencja ONZ[5]. Widać to szczególnie wyraźnie w napisanej przez Zimmermanna[6] recenzji wspomnianej pracy Wippermanna. Zdaniem Zimmermanna Wippermann ma rację podkreślając pewne wspólne aspekty nazistowskich prześladowań Żydów i Romów, nie zwraca jednak uwagi na istotne różnice. Cechą wspólną zbrodni popełnianych na Żydach i Romach była motywacja rasowa: były to zbrodnie popełniane na członkach grup „zdefiniowanych przez nazistów jako ‘rasowe’, lecz którzy nie postrzegali się jako zjednoczony lud lub jako naród w nowoczesnym sensie tego słowa”[7]. W obu przypadkach czynnikiem decydującym o uznaniu kogoś odpowiednio za Żyda lub Roma nie była rzeczywista tożsamość lecz obraz „Innego” utrwalony w umysłach prześladowców[8].
Zarówno jeśli idzie o prześladowanie Żydów, jak i Romów, możemy mówić o polityce eksterminacji, która jednakże nie była planowana z dużym wyprzedzeniem. „Przyjęła ona konkretną postać w warunkach wojny, w ramach zmiennych relacji między inicjatywami lokalnymi a centralnymi decyzjami. Pomimo niejasności pojęciowych i nierozwiązywalnych sprzeczności, w krótkim czasie doszło do eskalacji tej polityki, która doprowadziła do masowej zbrodni. Kluczowe znaczenie miał w związku z tym atak na ZSRR jako rzekomego ‘żydowsko-bolszewickiego śmiertelnego wroga’ Rzeszy Niemieckiej, a zwłaszcza zatrzymanie niemieckiej ofensywy przed Moskwą”[9].
Główną różnicę między Żydami i Romami określały odmienne miejsca jakie grupy te zajmowały w nazistowskiej „hierarchii rasowej”. „Cyganie byli naznaczeni jako ‘obca rasa’ i jednocześnie jako element ‘anty-społeczny’ z punktu widzenia ‘higieny rasowej. Ale to Żydzi byli postrzegani przez nazistów jako główny problem. Inaczej niż Cyganie, byli [Żydzi] przedstawiani jako ‘anty-rasa’, walcząca z Aryjczykami o dominację w świecie”[10]. O ile więc Żydzi byli „złem eschatologicznym”, wrogiem absolutnym, niszczącym najistotniejsze instytucje życia społecznego, o tyle Romowie jedynie ją osłabiali, działając na „niższych szczeblach” struktury społecznej[11] (Zimmermann 2007: 14).
Po drugie, Żydzi byli zdaniem Zimmermanna prześladowani w okupowanej przez Niemców Europie w o wiele bardziej radykalny sposób niż Romowie. „O ile ci ostatni nie byli na szczęście zagrożeni eksterminacją w każdym rejonie okupowanym przez Niemcy ani też we wszystkich krajach, które były sojusznikami Niemiec, życie Żydów było zagrożone na całym kontynencie, od Norwegii po Grecję, od Francji po Rosję”[12]. Jednocześnie jednak Zimmermann twierdził w innym miejscu, że choć nie można zrównać ze sobą prześladowań, jakie spotkały Żydów i Romów, to należy unikać pomniejszania tragedii Romów poprzez traktowanie Holokaustu jako jedynej adekwatnej miary zła[13]. W swej wcześniejszej pracy twierdził on zaś, że istnienie kategorii wykluczonych z zagłady nie świadczy o tym, że zagłady nie było[14].
Podobne stanowisko, choć nieco inaczej uzasadniane, przyjmują Ágnes Daróczi i János Bársony[15]. Twierdzą oni, że Holokaust był zbrodnią szczególną i jedyną w swoim rodzaju. Jednocześnie stwierdzają, że wydarzenia składające się na zagładę Romów (czyli w ich terminologii tzw. Pharrajimos) są częścią Holokaustu, wraz z tragedią Żydów, co jednak nie oznacza, że między sytuacją Żydów i Romów nie było różnic[16]. Ludobójstwo Romów było ich zdaniem drugorzędnym celem dla nazistów. „Jednakże prześladowania [Romów] były oparte na tej samej ideologii rasistowskiej, przyjmowały te same formy, dokonywały ich te same instytucje i prowadziły one, proporcjonalnie, do zbliżonej liczby ofiar, co w przypadku ludności żydowskiej”[17].
Warto w tym miejscu poświęcić nieco uwagi stanowisku Iana Hancocka. Jego zdaniem Holokaust był praktyczną realizacją dyrektywy „Ostatecznego Rozwiązania”, a więc ludobójczym działaniem zmierzającym do zniszczenia całych zbiorowości znajdujących się w sferze wpływów Trzeciej Rzeszy. „Dyrektywa”, o której pisze Hancock, miała zaś na celu jedynie dwie zbiorowości: Żydów i Romów. Żadna inna zbiorowość nie była, zdaniem Hancocka, skazana na całkowite unicestwienie. Z tego też powodu historia zagłady Romów musi – jak pisze Hancock – „wyjść z cienia” historii innych grup, które również – choć nie w tym samym stopniu – ucierpiały w czasie Holokaustu[18]. Tym samym Hancock wpisuje się w sposób myślenia, który skądinąd poddawał krytyce, gdy uzewnętrzniał się on w poglądach Yehudy Bauera czy innych zwolenników wyjątkowości zagłady Żydów: sposób ten to traktowanie Holokaustu jako wydarzenia jedynego w swoim rodzaju. Tym, co różni Hancocka od Bauera i innych zwolenników tezy o wyjątkowości Zagłady, jest jedynie rozszerzenie listy ofiar: włączenie do niej Romów[19].
Jest to zagadnienie istotne również dla problemu ludobójstwa, ponieważ koncepcja tego ostatniego tworzona była według wzoru, jaki dyskurs Holokaustu ustanowił biorąc pod uwagę zagładę Żydów. Stąd też aby można mówić o ludobójstwie potrzebna jest „zbrodnicza intencja” wymordowania wszystkich przedstawicieli jakiejś grupy, zdefiniowanej przy tym w taki sposób, że przynależność do niej nie zależy od autoidentyfikacji jej członków. Przykładem mogą tu być definicje rasowe, zgodnie z którymi członkiem określonej rasy nie można po prostu „przestać być”. Twierdzi się również, że ludobójstwo oznacza istnienie precyzyjnego planu zagłady, opracowanego na szczytach hierarchii władzy i konsekwentnie realizowanego przez podległe jednostki, który nie dopuszcza żadnych wyjątków i którego celem jest eksterminacja wszystkich, którzy z definicji zostali przeznaczeni na zagładę.
Opierając się na takim rozumieniu ludobójstwa niektórzy autorzy, np. G. Lewy, twierdzą, że zbrodnie popełniane na Romach w czasie II wojny światowej nie mogą być za ludobójstwo uznane[20], a jak pisze Sybil Milton wciąż jeszcze są historycy twierdzący, że Romowie byli mordowani nie z powodów rasowych, lecz ponieważ mieli rzekomo być „aspołeczni”, co według niej jest „bezkrytycznym stawianiem historycznej rzeczywistości na równi z propagandą narodowych socjalistów”[21].
G. Lewy, do którego stosuje się powyższa krytyka, faktycznie uważa, że naziści nie mieli umotywowanego rasowo, ogólnego planu wymordowania wszystkich Romów, a więc ich los nie może być kwalifikowany jako ludobójstwo. Tym bardziej nie mogą być oni stawiani na równi z Żydami jako ofiary Holokaustu. Podobnie uważa Steven Katz pisząc, że „w porównaniu z bezlitosnym, spójnym (…) ludobójczym projektem nazizmu zorientowanym na Żydów, nic podobnego (…) nie istniało w przypadku Cyganów (…). Ostatecznie tylko i wyłącznie Żydzi byli ofiarami totalnej ludobójczej rzezi, tak jeśli chodzi o intencję, jak i o praktykę nazistowskich morderców”[22].
Jeśli idzie o kwestię istnienia „ogólnego planu”, to faktycznie trudno jest odnaleźć jego ślady w podejmowanych przeciwko Romom działaniach, nie mówiąc już o istnieniu odpowiedniej ewidencji w postaci dokumentów. Można raczej mówić o istnieniu szeregu planów cząstkowych, które w różnych okresach i w różnych miejscach były z rozmaitym natężeniem wcielane w życie. Nie jest to jednak dowodem nieistnienia intencji wymordowania Romów. W tym kierunku idzie interpretacja Iana Hancocka, który przekonuje, że hitlerowcy mieli rasistowsko ugruntowaną intencję fizycznego wyeliminowania Romów i w sposób planowy dążyli do realizacji swojego celu, co widoczne jest w ich działaniach. Jeśli zaś chodzi o istnienie udokumentowanego, ogólnego planu zagłady, to – zdaniem Hancocka – nie ma takiego dokumentu również w przypadku Żydów. Jednakże, konkluduje Hancock, brak dowodu nie jest dowodem braku[23].
Jako zupełnie absurdalne uważa Hancock tezę Lewy’ego, że prześladowania Romów nie były motywowane rasowo, lecz wyrastały z przekonania o ich „aspołecznym” trybie życia i zagrożenia, jakie stanowić miała rzekoma „romska przestępczość”. Oficjalne dokumenty, w których Romowie prezentowani są za pomocą dyskursu rasistowskiego, są akurat dość liczne. „Przestępczość” i „aspołeczność” były przez nazistów traktowane jako biologicznie uwarunkowana cecha Romów, której nie da się usunąć za pomocą edukacji czy programów asymilacyjnych. Co ciekawe, w pracy Lewy’ego można znaleźć cały szereg faktów, które tę tezę potwierdzają. Jednakże przyjęte przez tego autora ramy interpretacyjne nie pozwoliły mu na wyciągnięcie z nich adekwatnych wniosków. Program sterylizacji Romów, przyjęte przez nazistów kryteria określające kto jest Romem oraz prawne i praktyczne działania zmierzające do zapobiegania „mieszaniu się” Romów i etnicznych Niemców, dodatkowo potwierdzają stanowisko Hancocka.
Innym argumentem Lewy’ego jest twierdzenie, że naziści rozróżniali między osiadłymi a wędrownymi Romami (zwłaszcza na terenach okupowanych) i między „czystymi Cyganami” a „mieszańcami” (zwłaszcza w Niemczech) i że rozróżnienie to miało prowadzić do wyłączenia niektórych kategorii Romów (odpowiednio: osiadłych i „czystych rasowo”) z zagłady. Rozróżnienia takie miały jednak jedynie „teoretyczne” znaczenie, w praktyce natomiast nie były stosowane. Co więcej, w nazistowskim aparacie władzy nigdy nie było zgody odnośnie tego, jak poszczególne kategorie miały być traktowane. Wyłączenia pewnych kategorii Romów z zagłady dokonywano w rezultacie podejmowanych ad hoc decyzji, zależnych od kontekstowych uwarunkowań, sytuacji wojennej i gry interesów między zainteresowanymi stronami. Nie były to także decyzje obowiązujące raz i na zawsze, a w dodatku w praktyce nie były one często respektowane. Jest rzeczą nawiasem mówiąc interesującą, że autorzy negujący istnienie centralnego planu zagłady Romów (i jednocześnie broniący istnienia takiego planu jeśli chodzi o Żydów) tak zdecydowanie podkreślają istnienie centralnego (i realizowanego) planu wyłączeń pewnych kategorii Romów z zagłady, co wydaje się być logiczną sprzecznością.
Spór jak widać dotyczy podstawowych elementów definicyjnych pojęcia ludobójstwa: „morderczej intencji” leżącej u podstaw prześladowań, określenia populacji przeznaczonej na zagładę w kategoriach cech, których ich „nosiciele” nie mogą zmienić, dążenia do wymordowania wszystkich lub przynajmniej znaczącej większości osób posiadających wspomniane cechy, precyzyjnego i skoordynowanego planu morderczych działań, realizowanego poprzez wytyczne przekazywane od najwyższych organów decyzyjnych w dół hierarchii służbowej, a wreszcie metodycznej eksterminacji z użyciem nowoczesnej i biurokratycznie administrowanej technologii. „Linia frontu” oddziela tych badaczy, którzy uważają, że zagłada Romów spełnia wszystkie lub większość elementów definicji ludobójstwa od tych, którzy uważają, że tak nie jest.
Interesująco przedstawiają się w tym kontekście poglądy prezentowane w nowszej pracy Yehudy Bauera[24]. Uważa on, że to, co spotkało Romów było niewątpliwie ludobójstwem: „Naziści w oczywisty sposób chcieli wyeliminować Romów jako określoną grupę ludzi, nosicieli kultury. Politykę tę realizowali za pomocą masowych zbrodni, upokorzeń, skrajnej brutalności i sadyzmu”[25]. Ludobójstwo popełnione na Romach nie może się jednak zdaniem Bauera równać z Holokaustem, nie widać w nim bowiem intencji globalnego wymordowania wszystkich jednostek wchodzących w skład populacji zdefiniowanej jako cel zbrodniczych działań. „Pogląd, który wyrażają często rozmaici historycy, głoszący że Niemcy planowali zlikwidować wszystkich Romów, jest błędny”[26].
W istocie rzeczy nie mamy dowodu istnienia takiego planu. Nie mamy też dowodu jego nieistnienia. Mamy natomiast istotne wątpliwości, czy w świetle nowych interpretacji pojęcia ludobójstwa (zob. np. przedstawione poniżej stanowisko M. Stewarta) można nadal utrzymywać, że istnienie bądź nieistnienie takiego planu w istotny sposób zmienia kwalifikację działań mających się na nim opierać. Interpretacji Bauera nie wzmacnia odwołanie się w charakterze dowodu do odręcznej notki w kalendarzu Himmlera: „Keine Vernichtung der Zigeuner”, w ewidentny sposób wyrwanej z kontekstu i nadużytej do zasugerowania, że Romowie jako całość mieliby zostać oszczędzeni. W rzeczywistości notka ta stanowiła rezultat spotkania z Hitlerem w 1942 r., podczas którego Himmler przekonał go do swej idei oszczędzenia „czystych rasowo” Sinti, celem poddania ich badaniom. Chodziło więc potencjalnie o najwyżej 1 – 1,5 tys. osób, przy czym konkretne decyzje władz lokalnych z reguły ignorowały nadsyłane z Berlina klasyfikacje, co sprawiało, ze żaden niemiecki Rom czy Sinto nie mógł się czuć bezpieczny, niezależnie od tego, co Himmler zapisał w swoim notatniku.
Czynnikiem, który zdaniem Bauera zdecydowanie odróżnia Holokaust od wszelkich innych form ludobójstwa, jest prymat abstrakcyjnej motywacji ideologicznej nad czynnikami pragmatycznymi. Wprawdzie Bauer przyznaje, że nazistowska polityka wobec Romów była oparta na biologiczno-rasowej ideologii, ale natychmiast stara się ten fakt zdeprecjonować pisząc, że nazistowska polityka wobec wszystkich była rasistowska, czego przykładem miał być zakaz zawierania małżeństw przez oficerów SS z Włoszkami[27]. Ten niezbyt zręczny argument rozwadnia nazistowski rasizm, zaś kwestię, czy sytuacja Romów w III Rzeszy była bliższa sytuacji Włoszek, czy Żydów, można chyba potraktować jako retoryczną.
Inaczej zupełnie podchodzi Bauer do ideologii rasistowskiej leżącej u podstaw prześladowania Żydów. To właśnie ona była czynnikiem najważniejszym i tragicznie definiującym sytuację Żydów (niemiecko-włoskie małżeństwa nie są tu już wspominane). Rabunek nie był powodem zagłady Żydów, był jej następstwem. Żydzi nie posiadali terytorium, które można by było zagarnąć. Wbrew stereotypom nie odgrywali – jako grupa – istotnej roli w ekonomii i polityce, nie mieli też siły militarnej. Nie było więc praktycznych powodów wymordowania ich[28]. Zastanawiające, że posługując się takimi argumentami Bauer nie zauważa, że o wiele bardziej stosują się one do Romów, w których przypadku wspomniane czynniki mogły odgrywać jeszcze mniejszą rolę. Wymordowanie ich nie daje się w żaden sposób wyjaśnić czynnikami pragmatycznymi. Jeśli jeszcze weźmiemy pod uwagę wcześniejsze uwagi Bauera o Romach jako „drobnej przykrości” z punktu widzenia nazistów, tym bardziej trudno zrozumieć, dlaczego stosunkowo potężne środki zostały zmobilizowane po to, by się ich całkowicie pozbyć.
Prymat motywacji pragmatycznej w przypadku postępowania z Romami miał się zdaniem Bauera przejawiać w tym, ze o ile „na terytorium Rzeszy Niemieckiej dominowała ideologia rasistowska, wymagająca całkowitego ich usunięcia, w dużej mierze poprzez ich eliminację, o tyle poza Rzeszą sprawy wyglądały inaczej. Nazistowska polityka wobec Romów była chwiejna. Najnowsze badania wykazują, że od początków 1942 r. Wehrmacht, realizując prawdopodobnie konsensus osiągnięty w partii, rozróżniał miedzy Romami osiadłymi a wędrownymi. Ci ostatni mieli być wymordowani (…) ponieważ nie mogli być włączeni do przyszłego, zdominowanego przez Niemcy porządku politycznego. Naziści z reguły nie przejmowali się tymi pierwszymi, aczkolwiek były pewne wyjątki”[29].
Powyższe rozumowanie uderza brakiem logiki, a poza tym oparte jest na selektywnym posługiwaniu się literaturą przedmiotu i ewidencją historyczną. Jeśli idzie o brak logiki to zastanawia dlaczego, zdaniem Bauera, wędrowni Romowie nie mogli być włączeni w niemiecki porządek polityczny w okupowanej Europie, skoro jak widzieliśmy wyżej ten sam Bauer twierdzi (równie błędnie), że najwyraźniej mogli być włączeni w nazistowski porządek w samych Niemczech (tj. w jego ujęciu – „ocaleni”). Jeśli zaś chodzi o „najnowsze badania”, to autorzy prezentujący jeszcze nowsze wyniki niż te, które miał do dyspozycji Bauer, skłaniają się raczej do wniosku, że podział na Romów osiadłych i wędrownych nie odgrywał w praktyce eksterminacyjnej większej roli. Jeśli zaś istniał „na papierze” – w dokumentach, rozkazach i dyrektywach – to nie musiało to bynajmniej oznaczać jakiejś spójnej i zorientowanej daleko w przyszłość strategii, a przynajmniej nie ma na to dowodów. Równie dobrze mogło to być oznaką starych stereotypów (Romowie wędrowni jako szpiedzy), które odgrywały pewną rolę w dowództwie Wehrmachtu (czego dowodzą np. aresztowania grup wędrownych w zachodnich Niemczech przed inwazją na Francję).
Pojawiły się jednak stanowiska, które „łamią” zarysowaną powyżej opozycję pomiędzy zwolennikami tezy, ze Romowie byli ofiarami Holokaustu a jej przeciwnikami. Zamiast opowiadać się po jednej ze stron sugerują, że analiza zagłady Romów może przyczynić się do rewizji całego naszego pojmowania ludobójstwa. Reprezentantem takiego podejścia jest Michael Stewart, który w swoim inspirującym artykule[30] twierdzi, że los Romów pozwala zrozumieć, że do ludobójstwa może dojść również wtedy, gdy trudno jest wskazać wyraźnie sformułowaną „szczególną intencję” ze strony sprawcy i gdy nie istnieje „skoordynowany plan” zagłady, przekładający się na rzeczywistość za pomocą dającego się odtworzyć łańcucha decyzyjnego. Prześladowania Romów pokazują, że do masowej zbrodni może dojść również w wyniku luźno skoordynowanej lub wręcz czasami niespójnej interakcji działań w różnych obszarach rzeczywistości (prawo, medycyna, polityka społeczna, ekonomia) i na różnych szczeblach administracyjnych: od przywódców państwa do urzędników miejskich, dzielnicowych policjantów i lekarzy w przychodniach zdrowia.
Brak wrażliwości na takie właśnie zjawiska sprawia, że akty ludobójstwa są dla nas permanentnym zaskoczeniem – w momencie, w którym się dzieją, nie są na ogół traktowane właśnie jako ludobójstwo. Refleksja przychodzi dopiero po fakcie. Stewart stawia ważną i kontrowersyjną tezę, zgodnie z którą nasza ślepota na ludobójstwo może być – do pewnego stopnia – spowodowana myśleniem w kategoriach dominującego paradygmatu refleksji nad żydowskim Holokaustem, które sprawia, że nie widzimy masowej zbrodni tam, gdzie nie ma uzasadnianej ideologicznie rzezi na skalę przemysłową, dokonywanej z biurokratyczną regularnością. Powszechnie podzielana ludobójcza ideologia może oczywiście sprzyjać masowej zagładzie, jednakże – jak twierdzi Stewart – “polityka państwa może się zradykalizować i doprowadzić do masowych zbrodni bez oddziaływania fanatyzmu ideologicznego i scentralizowanej biurokratycznej koordynacji, z którą mieliśmy do czynienia w przypadku żydowskiego holokaustu”[31].
Stewart kwestionuje zatem przekonanie, że ludobójstwo wymaga „szczególnej intencji” ze strony sprawcy. Trudno ją określić w przypadku biurokratycznych przedsięwzięć opartych na podziale pracy, który w makroskali nigdy nie jest precyzyjnie skoordynowany i poddany bez reszty jednemu centrum dowodzenia. Zarzut ten odnosi się zdaniem Stewarta również do lemkinowskiej definicji ludobójstwa, zgodnie z którą zakłada ono „skoordynowany plan rozmaitych działań zmierzających do zniszczenia istotnych podstaw życia grup narodowych”[32]. Przekonanie to jest coraz bardziej widoczne we współczesnej refleksji nad ludobójstwem, zwłaszcza wyrastającej z tradycji postkolonialnej i związanej z krytyką europejskiej nowoczesności. Badania prowadzone na przykład nad ludobójstwem rdzennej ludności Australii[33] dowodzą, że ludobójstwa można dokonać bez istnienia planu koordynowanego przez państwo. Ludobójstwo, jak pisze Richard Rubenstein, należy opisywać w języku, który podkreślałby zbrodnicze rezultaty, a nie procedury i intencję, z którymi pojęcie ludobójstwa jest zazwyczaj wiązane[34].
Podobnie sądził Michael Zimmermann. Twierdził on, że precyzując pojęcie ludobójstwa w świetle naszej wiedzy o zagładzie Romów należy zwrócić uwagę na „specyficzne przenikanie się rasistowskiego stygmatu i sytuacyjnej eskalacji zabijania. Właśnie to połączenie charakteryzuje zbrodnie popełnione tak na Cyganach, jak i na Żydach. W obu przypadkach możemy mówić o masowej zbrodni, która była starannie zaplanowana jeśli chodzi o praktyczne wykonanie, aczkolwiek nie posiadała istniejącego od dłuższego czasu ‘przed-planu’ dotyczącego jej realizacji. Polityka likwidacji zastosowana wobec Cyganów może być więc określona jako ludobójstwo, aczkolwiek nie istniała intencja ich eksterminacji, skonkretyzowana w postaci uprzedniego, spójnego planu”[35].
Oczywiście różnice w nastawieniu władz hitlerowskich do Żydów i do Romów istniały. „Nie było – pisze Stewart – cygańskich właścicieli banków, Cyganie nie odgrywali też głównej roli w rozwoju kapitalizmu w Niemczech. I aczkolwiek wiązano ich z Żydami poprzez ich niestrudzone wędrowanie i brak zakorzenienia, nie mogli być przedstawieni jako członkowie antyniemieckiej, kosmopolitycznej światowej konspiracji”[36]. A jednak pomimo tej różnicy Romowie byli prześladowani: internowani, zamykani w aresztach, sterylizowani, przeżyli falę ataków i deportacji do obozów koncentracyjnych. Podczas wojny Romowie byli tak jak Żydzi prześladowani z powodu swego urodzenia i ponieśli ogromne straty. Można zatem powiedzieć, że w przypadku Romów akty prawne, dekrety i papierowe ślady prześladowań stanowią jedynie niewielką część historii, bynajmniej nie najistotniejszą.
Można też zauważyć, że do opisu losu Romów w czasie II wojny światowej szczególnie dobrze nadają się niektóre współczesne definicje ludobójstwa, według których jest to najbardziej radykalny sposób wyeliminowania jakiejś zbiorowości, za którym stoi państwo lub inna społeczność. W definicji tej nie wspomina się o „intencji” – do ludobójstwa może dojść bez konkretnego zamiaru jego dokonania; po drugie – ludobójstwo jest tu traktowane jako najbardziej skrajny przypadek całego spektrum działań, które prowadzić mogą do eliminacji jakiejś zbiorowości (np. poprzez odebranie jej ekonomicznych podstaw istnienia), po trzecie wreszcie – podmiotem odpowiedzialnym za ludobójstwo nie musi być państwo czy inna instytucja o charakterze politycznym: podmiotem takim może być również działająca spontanicznie zbiorowość[37].
Zdaniem Stewarta do istotnej zmiany w sposobie traktowania Romów przez władze niemieckie doszło w latach 1933-1938, bez żadnych centralnych decyzji prawnych i politycznych, między innymi dzięki coraz istotniejszej roli dyskursu rasistowskiego tak w praktyce instytucjonalnej jak i w życiu codziennym. Redefinicja “problemu społecznego”, za jaki Romowie byli uważani wcześniej, w kategoriach rasowych nie wymagała centralnie sterowanego planu czy intencji. Wystarczyła szeroka definicja przedmiotu polityki społecznej jako wrodzonych cech charakteryzujących grupy rasowe, a następnie przyporządkowanie jej konkretnych „przypadków”, w trakcie rozpatrywania których władze koncentrowały swoją uwagę na określonych zagadnieniach i radykalizowały swe stanowisko.
Jednym z takich przypadków był na przykład analizowany przez Stewarta konflikt pomiędzy policją we Frankfurcie i innymi organami państwowymi odnośnie tego, jak traktować różnych Romów oskarżonych w serii procesów, które rozpoczęły się w 1936 r. Stewart opisuje jak bójka we frankfurckim barze między dwiema rodzinami romskimi, Korpatchów i Rosenbergów, została przekształcona przez małą grupkę policjantów w serię pokazowych procesów, w których głównym oskarżonym został Janosch Korpatch, najbogatszy Rom w Rzeszy, a wraz z nim jego rodzina i szereg innych Romów. Do procesów doszło między innymi wskutek wzajemnych oskarżeń uczestniczących w bójce rodzin romskich, w tym o czarnorynkowy handel walutą. Oliwy do ognia dolała jak zwykle prasa, przedstawiająca Korpatcha jako „wodza niemieckich Cyganów”, przemytnika złota, handlarza walutą oraz jako ciężar dla ekonomii kraju – z powodu rzekomego wyłudzania przez niego pomocy społecznej[38].
Również frankfurcka policja miała swój interes w nagłośnieniu sprawy Korpatcha. Otóż w owym czasie, w wyniku procesu centralizacji władz policyjnych, myślano o przeniesieniu z Monachium istniejącej tam policyjnej centrali do walki z “plagą cygańską”. Zdaniem Stewarta, detektywi z Frankfurtu mogli chcieć się wykazać, aby właśnie do ich miasta przeniesiono centralę. Pomimo braku solidnych dowodów, policjanci z Frankfurtu zaczęli więc podkreślać niechęć Korpatcha do jakiejkolwiek współpracy z policją, a także rzekome całkowite odrzucenie przez niego zasad uczciwego postępowania. A to umożliwiło upolitycznienie sprawy przez ukazanie Korpatcha nie jako zwykłego kryminalisty, lecz jako kogoś określanego przez nazistowską kryminologię jako jednostka aspołeczna i ciężar dla społeczeństwa. Początkowo jednak policja używała bardziej tradycyjnego języka, argumentując w oparciu o tradycyjne dla praktyki policyjnej rozróżnienie złych „obcych Cyganów” (Korpatch był pochodzenia węgierskiego) i „Cyganów niemieckich”, którzy „dostosowali się do warunków dyktowanych przez państwo”[39].
Zmiana nastąpiła gdy policja we Frankfurcie otrzymała nowe dane na temat obu rodów zamieszanych w bójkę. Okazało się, że antagonizm miedzy nimi sięga czasów dawniejszych. Rosenbergowie byli Sintami, zajmującymi się głównie muzyką. Korpatchowie pochodzili z Romów węgierskich, którzy przybyli do Niemiec w XIX w. i zajmowali się głównie handlem końmi i futrami. Obie rodziny starły się już wcześniej, gdy Rosenbergowie niesłusznie zarzucili Korpatchom, że ci ostatni zadenuncjowali ich za ściąganie haraczu od Romów, którzy handlowali w Saarze, na terytorium, które kontrolowali Rosenbergowie[40].
Policja wykorzystała tę wiedzę i skłoniła obie rodziny do wzajemnego oskarżania się. Obraz otrzymany w wyniku manipulacji policyjnej różnił się od dotychczasowego przeciwstawiania obcych i własnych Romów: w nowej policyjnej koncepcji wszyscy Romowie byli uwikłani w nielegalną działalność (pobieranie haraczu). Co więcej, policja zwróciła szczególną uwagę na fakt, że Rosenbergowie używali terminologii i tytulatury przejętej od administracji niemieckiej, np. traktując innych jako „poddanych” a samych siebie jako „nadzorców” lub panujących. Posłużyło to policji do oskarżenia Romów o próbę stworzenia „państwa w państwie”, z równoległymi strukturami politycznymi i systemem podatkowym[41].
Na działania policji wpłynęły też konsultacje samorzutnego „eksperta” od spraw romskich, Fritza Stabaniego, który korespondował z policją we Frankfurcie, podrzucając jej związki, jakie według niego miały istnieć między Żydami i Romami. Uważał on, że obie grupy żyją według własnych praw, spisanych u Żydów, przekazywanych ustnie u Romów, które przestępstwa przeciwko osobom nie należącym do nich podnoszą do rangi zasady życia grupowego[42]. Policja zaczęła więc przeglądać wcześniejsze śledztwa prowadzone przeciwko Romom i Sinti, starając się znaleźć potwierdzenie „powtarzalnej” lub „nawykowej przestępczości”, która miała charakteryzować całe ich środowisko, a w wypowiedziach wysokich urzędników frankfurckiej policji zaczęły się coraz częściej pojawiać wątki rasistowskie i postulat stworzenia dla Romów specjalnych regulacji prawnych.
Zdaniem Stewarta klucza do zagłady Romów szukać należy w takich właśnie, lokalnych sytuacjach. Te same jednostki policyjne, które brały udział w śledztwie z 1936, uczestniczyły później w deportacjach z 1940 i 1943 r. We wszystkich tych sytuacjach, pisze Stewart, ideologia wytwarzana w Berlinie nie była czynnikiem decydującym. Także w momencie selekcji przed deportacjami do obozów śmierci decydująca była lokalna praktyka, ukształtowana przez konkretne przypadki, takie jak ten opisany powyżej[43]. Dlatego też naziści mogli w każdej niemal miejscowości znaleźć ludzi mających już doświadczenie w „zajmowaniu się” Romami i gotowych zastosować wobec nich radykalne środki. Stewart twierdzi wręcz, że stroną aktywną były tu instytucje lokalne a polityka wobec Romów powstawała jako wypadkowa inercji władz centralnych i lokalnej mobilizacji nowych zasobów państwowych, takich jak prawo i ideologia[44].
Można odnieść czasem wrażenie, że Stewart nieco na siłę wywodzi prześladowania Romów z lokalnych praktyk, że jego artykuł nie pokazuje, jak praktyki te przełożyły się na zagładę w skali ogólnokrajowej, że lekceważy on fakty niewygodne dla własnej koncepcji, lokuje prześladowania Romów nieco później w czasie, niż miały one rzeczywiście miejsce i nie docenia roli władz centralnych. Ma jednak rację gdy pisze, że problem z uznaniem i zrozumieniem zbrodni popełnionych na Romach bierze się ze stosowania jako miary i wzoru prześladowań antyżydowskich, które ustaliły normę prześladowań politycznych. Stąd też po wojnie roszczenia Romów były odrzucane, ponieważ – inaczej niż w przypadku Holokaustu – trudno się było w ich prześladowaniach doszukać „łańcucha rozkazów”. Jak pisze, „mniej lub bardziej zmitologizowana wersja Holokaustu jako rezultatu rozkazu wydanego przez Führera [oraz] podejście traktujące politykę nazistów jako coś co było zawsze formułowane na szczycie systemu politycznego (jako wyraz precyzyjnie sformułowanej ideologii lub rozkazu Hitlera), a następnie przekazywane w dół hierarchii państwowej i partyjnej, prowadzi na manowce, (…) jeśli chodzi o grupy takie jak Cyganie”[45].
Natomiast rzeczywistość była zdaniem Stewarta taka, że „rządy nazistowskie stworzyły tysiącom ludzi, przedstawicielom administracji i aparatu partyjnego w szczególności, ale także wielu zwykłym obywatelom, szansę przekształcenia ich prywatnych uczuć antycygańskich w politykę państwową”. Elementami światopoglądu i systemu wartości tych ludzi były porządek publiczny, reforma społeczna, powrót do „zdrowej wspólnoty narodowej” bez „kryminalistów” i do „chłopskiej idylli farmera i jego rodziny w ich zagrodzie”. Wszystkim zaś tym wartościom „zagrażali” Romowie, postrzegani jako ich antyteza[46].
Z drugiej strony „polityka kryminalna coraz bardziej przyswajała sobie Himmlerowski dogmat, że przestępczość, aspołeczność i dziedzictwo tworzą trójkąt przyczynowy, i zaczęła traktować ‘przypadki cygańskie’ inaczej od przypadków innych obywateli Niemiec. (…) Departamenty antropologii i genetyki poszukiwały genu aspołecznego zachowania, rozbudzając apetyty policji na nowe narzędzia działania (…). Miejskie urzędy zdrowia określały, kto może zawrzeć związek małżeński. Strażnicy obozów cygańskich (…) dokonywali selekcji gdy zaczęły się deportacje – a wszyscy ci ludzie spotykali się na lokalnych zebraniach, takich jak te we Frankfurcie w (…) 1936 roku”[47].
Wszystkie te inicjatywy lokalne nie stanowiły konsekwencji jakiegoś centralnego planu czy też strukturalnych właściwości rządów nazistów. Los Romów zależał od arbitralnych interpretacji i zastosowań bardzo ogólnego prawodawstwa. Według Michaela Zimmermanna polityka Narodowego Socjalizmu wobec Romów powstała w latach 1933-1939 i uległa radykalizacji w kierunku ludobójstwa w czasie II wojny światowej. „U podstaw tego ludobójstwa nie leżał jednak żaden jednolity, centralnie sterowany plan”[48]. Zagłada Romów przybierała różną postać w zależności od miejsca i konkretnej sytuacji politycznej. Brały w niej udział bardzo różne instytucje a decyzje podejmowano na rozmaitych szczeblach hierarchii, przy czym w grę wchodziły często różne partykularne interesy, motywy i możliwości. Między instytucjami zajmującymi się zagładą Romów często występowały konflikty interesów. Miały też one różne możliwości działania, co pociągało za sobą nierównoczesność zagłady różnych grup romskich i zróżnicowanie prześladowań w różnych krajach. Same ofiary miały też rożne szanse na uniknięcie prześladowań[49].
Również prace młodszego pokolenia niemieckich historyków dowodzą, zdaniem Stewarta, że w okresie 1939-1941, zagłada Żydów była przygotowywana lokalnie, bez centralnego planu. Wprawdzie przez ludzi „zanurzonych” w nazistowskiej ideologii i wyznających poglądy rasistowskie, lecz bez ogólnego planu i jasno wyrażonej intencji. Według Stewarta taka właśnie, biurokratyczna ewolucja w kierunku masowej zbrodni, jest normą. „To, co można by określić jako model ‘od Wannsee do Auschwitz’, byłoby zatem wyjątkiem. Całkiem konkretne rezultaty mogą wyniknąć z prześladowań mających wiele regionalnych odmian, ze zróżnicowanych dróg wiodących do zbrodni, a nawet z odmiennych ideologicznych uzasadnień. Wzór nie stanowi w tym przypadku rezultatu zastosowania jednej, dobrze przemyślanej morderczej intencji”[50]. Ma to istotne konsekwencje prognostyczne i moralne: trwając przy klasycznej definicji ludobójstwa Rafaela Lemkina, „będziemy ignorować oznaki rodzących się masowych zbrodni, a wtedy, gdy już nastąpią, nie będziemy w stanie zrozumieć cierpienia ich ofiar”[51].
Wizja Holokaustu jako precyzyjnego planu, sformułowanego na szczycie systemu politycznego, a następnie przekazywanego w dół hierarchii nie stosuje się zatem do zagłady Romów. Nie znaczy to jednak, że zagłada Romów była czymś mniej ważnym. Wręcz przeciwnie – oznacza to tyle, że powinniśmy zrewidować nasze przekonania na temat ludobójstwa i zagłady. Jest więc zagłada Romów wyzwaniem dla tradycyjnej historiografii[52]. Historia Romów uczy nas, że efektywna zbrodnia ludobójstwa może wynikać z różnych uzasadnień ideologicznych, z arbitralnego stosowania prawa, z niespójnych prześladowań, mających wiele lokalnych odmian, dokonujących się za pomocą bardzo zróżnicowanych środków. Jak w innej swej pracy zauważa Stewart, „pomimo głębokich różnic jeśli idzie o motywację, skalę i intensywność w prześladowaniach Cyganów i Żydów, Romowie byli zagrożeni zagładą – i, gdyby koleje wojny nie potoczyły się inaczej, bez najmniejszego cienia wątpliwości zniknęliby oni, tak jak europejscy Żydzi”[53].
Ten splot romskich i żydowskich losów stanowi fakt, z któ®ym muszą się liczyć współcześni badacze. Jak zauważa Ari Joskowicz[54] refleksja nad zagładą Romów rozwijała się według wzorów, za pomocą których interpretowano tragedię Żydów i za pomocą źródeł stworzonych dla interpretacji historii żydowskiej. Narzucało to pewne kanony interpretacyjne i sytuowało Romów w pozycji epistemologicznie podporządkowanej. Niejako wzmocnieniem tego zjawiska było według Joskowicza to, że Romowie upominali się o swoje miejsce w historii Holokaustu wykorzystując zarówno instytucje jak i strategie (choćby wzory upamiętnień) funkcjonujące w środowiskach żydowskich. Dzięki temu ich głos mógł stać się słyszalny, choć – jak z kolei zauważa Huub van Baar – jest to zjawisko zagrażające autentyczności tego głosu[55].
Dzieje Romów stanowią wyzwanie nie tylko dla dominujących koncepcji Holokaustu, lecz również – szerzej – ludobójstwa. Tradycyjny sposób definiowania tego pojęcia jako opisującego masową zbrodnię popełnioną ze „szczególną intencją” i realizowaną według powziętego na szczytach hierarchii służbowej planu, prowadzi do ślepoty na ewidentne przypadki ludobójstwa, w których udokumentowane decyzje władz centralnych lub ich intencje nie odegrały najistotniejszej roli[56].
Wnioski z tej analizy są pesymistyczne. Istnienie diabolicznego planu eksterminacji całej kategorii ludzi i jego konsekwentne przeprowadzenie jawi się bowiem jako coś jednostkowego i niepowtarzalnego w swojej zbrodniczości. Coś tak wyjątkowego po prostu „nie może” wydarzyć się powtórnie. Jeśli jednak przyjmiemy, że do wymordowania znacznej części jakiejś populacji może dojść w wyniku dość chaotycznej interakcji rozmaitych działań, podejmowanych wprawdzie w oparciu o ogólną ideologię rasistowską, lecz zarazem niejako „spontanicznie”, po prostu dlatego, że zaistniały po temu sprzyjające warunki, to wówczas zdanie: „nigdy więcej Auschwitz” jawi się jako magiczna formuła zaklinająca rzeczywistość i nasze lęki z nią związane, nie zaś jako wyraz ugruntowanego przekonania, że tragiczna przeszłość faktycznie się już nie powtórzy.
Niechęć do uznania zagłady Romów za tak samo istotną, choć być może różną co do skali, jak zagłada Żydów, może mieć inne jeszcze, głębokie źródła kulturowe. Prześladowania prowadzące w konsekwencji do zagłady rozpoczęły się bowiem w przypadku Romów na długo przed dojściem Hitlera do władzy i sięgają określonych konstelacji polityczno-kulturowych Niemiec Wilhelmińskich i Republiki Weimarskiej[57]. W sposób o wiele bardziej wyrazisty ukazują one, że masowa zagłada, choć w swym konkretnym przebiegu często uwarunkowana lokalnym kontekstem sytuacyjnym, nie była chwilową aberracją, lecz wpisywała się w logikę nowoczesnego społeczeństwa europejskiego. W ten sposób włączenie prześladowań Romów do narracji Holokaustu sprawiłoby, że nie dałoby się już traktować Holokaustu jako aberracji, której sprawcy pojawili się znikąd i po dokonaniu zbrodniczego dzieła rozpłynęli się w powietrzu. Według Sybil Milton to właśnie próba ukrycia głębokich przyczyn nazistowskiego ludobójstwa, szerokiego dla niego poparcia i uczestnictwa w nim ze strony „zwyczajnych Niemców” leżała u podstaw powojennej koncentracji na Holokauście Żydów. Odpowiedzialność za niego można bowiem był złożyć na „Hitlera i jego SS, podczas gdy (…) zbrodnie popełnione w ramach tzw. programu eutanazji i mordowanie Sinti i Romów, dokonywane przez ‘zwyczajnych’ niemieckich biurokratów, naukowców i policjantów, wskazują na o wiele szersze uczestnictwo niemieckiego społeczeństwa”[58]. Milton dokonuje tu interesującego przewartościowania argumentu, którego używa często Yehuda Bauer i który pojawia się również u Michaela Zimmermanna, a mianowicie że różnica miedzy Holokaustem a zagładą Romów polega między innymi na odmiennej wadze jaką Żydzi i Romowie mieli dla nazistów, co wyrażało się w tym, ze za Holokaust odpowiedzialne były „ważniejsze” instytucje III Rzeszy. Według Milton oznacza to coś przeciwnego: ze mianowicie to właśnie zbrodnicze prześladowanie Cyganów było traktowane w społeczeństwie niemieckim jako bardziej „oczywiste” i „naturalne”, tak bardzo zakorzenione w europejskiej historii i kulturze, że nie wymagające specjalnych instytucji i personelu.
Wykorzystując rozumowanie Milton można powiedzieć, iż uznanie prześladowań Romów za element Holokaustu zmusiłoby nas do przyznania, że Holokaust – tak jak w interpretacji Zygmunta Baumana[59] (1989) – należy do istoty nowoczesnej cywilizacji europejskiej: jest jej logiczną konsekwencją. Nacisk na jedyność i niepowtarzalność Holokaustu jako czegoś, co wydarzyło się Żydom i tylko im, oznaczałby więc – paradoksalnie – zamazywanie jego najstraszniejszego aspektu: tego, że nie był on żadnym potwornym wynaturzeniem, manifestacją innego świata. W ten sposób można odczytać intencję Adi Ophira, który nawołuje do uniwersalizacji Holokaustu, do pojmowania go jako możliwości, która ciągle istnieje i nie jest związana z jednym, minionym już kontekstem historycznym[60]. Holokaust zadomowił się w naszym świecie, jest jego pełnoprawnym obywatelem: i to właśnie jest najstraszniejsze w doświadczeniu płynącym z zagłady Romów.
[1] Zob. np. I. Hancock, Uniqueness, Gypsies and Jews. W: Y. Bauer i in. (red.) Remembering for the Future. Working Papers and Addenda. T. 2: The Impact of the Holocaust on the Contemporary World. Oxford: Pergamon Press, 1989; W. Wippermann, “Auserwählte Opfer?” Shoah und Porrajmos im Vergleich. Eine Kontroverse. Berlin: Frank & Timme, 2005.
[2] D.E. Yates, Hitler and the Gypsies. The Fate of Europe’s Oldest Aryans. “Commentary”, listopad 1949.
[3] Y. Bauer, The Holocaust in Historical Perspective. Seattle: University of Washington Press, 1978; G. Lewy, The Nazi Persecution of the Gypsies. Oxford: Oxford University Press, 2000.
[4] M. Zimmermann, Rassenutopie und Genozid. Die nationalsozialistische Losung der Zigeunerfrage. Hamburg: Hans Christians Verlag, 1996.
[5] Ibid., 381.
[6] M. Zimmermann, A Review of Wolfgang Wippermann “Auserwählte Opfer?” Shoah und Porrajmos im Vergleich. Eine Kontroverse. „Romani Studies” 2006, t. 16, nr 1.
[7] M. Zimmermann, The Berlin Memorial for the Murdered Sinti and Roma: Problems and Points for Discussion. „Romani Studies” 2007, t. 17, nr. 1, 11.
[8] Ibid., 11-12.
[9] Ibid., 12-13.
[10] Zimmermann, A Review…, 84.
[11] Zimmermann, The Berlin Memorial…, 14.
[12] Ibidem.
[13] Zimmermann, The Berlin Memorial…, 24.
[14] M. Zimmermann, Deportacja Sinti i Romów do Auschwitz-Birkenau. W: J. Parcer (red.) Los Cyganów w KL Auschwitz-Birkenau. Das Schicksal der Sinti und Roma im KL Auschwitz-Birkenau. Oświęcim: Stowarzyszenie Romów w Polsce, 1994, 20.
[15] Á. Daróczi, J. Bársony, Facts and Debates: The Roma Holocaust. W: J. Bársony, Á. Daróczi (red.) Pharrajimos: The Fate of the Roma During the Holocaust. New York – Amsterdam – Brussels: International Debate Education Association, 2008.
[16] Ibid., 1.
[17] Ibid., 8.
[18] I. Hancock, 2010. On the Interpretation of a Word: Porrajmos as Holocaust. „The Holocaust in History and Memory”, 2010, Vol. 3.
[19] Zob. D. Stone, Constructing the Holocaust. A Study in Historiography. London–Portland: Valentine Mitchell, 2003, 188.
[20] Lewy, op. cit., 221-224. Por. Zimmermann, Rassenutopie und Genozid…, 21-39.
[21] S. Milton, Droga do ostatecznego rozwiązania. „Pro Memoria”. Biuletyn Informacyjny Państwowego Muzeum Oświęcim-Brzezinka, nr 10, 1989, 18.
[22] S. Katz, Quantity and Interpretation: Issues in the Comparative Historical Analysis of the Holocaust. W: Y. Bauer i in. (red.) Remembering for the Future. Working Papers and Addenda. T. 3: The Impact of the Holocaust and Genocide on Jews and Christians, Oxford: Pergamon Press, 1989, 13.
[23] I. Hancock, Downplaying the Porrajmos: The Trend to Minimize the Romani Holocaust. A review of Guenther Lewy, The Nazi Persecution if the Gypsies. “Patrin Web Journal” (http://www.reocities.com/Paris/5121/). Podobnie uważa bardziej skądinąd umiarkowany M. Zimmermann, który pisze, że „w przypadku narodowosocjalistycznej polityki wobec Żydów (…) nie ma dowodu istnienia programu zagłady, który byłby naszkicowany z dużym wyprzedzeniem, przygotowany do politycznej realizacji, a następnie wykonany” (The Berlin Memorial…, 20). Dowodzi tego jego zdaniem nazistowska polityka zmuszania Żydów do emigracji w latach 1938-1939.
[24] Y. Bauer, Rethinking the Holocaust. New Haven, London: Yale University Press, 2001.
[25] Ibid., 66.
[26] Ibidem.
[27] Ibid., 60.
[28] Ibid., 47-48.
[29] Ibid., 47.
[30] M. Stewart, How Does Genocide Happen? W: R. Astuti, J. Parry, C. Stafford (red.) Questions of Anthropology, Oxford-New York: Berg, 2007.
[31] Ibid., 250. Stewart konsekwentnie pisze „holokaust” małą literą.
[32] Ibid., 251.
[33] T. Barta, Relations of Genocide: Land and Lives in the Colonization of Australia. W: I. Wallimann, M. N. Dobkowski (red.) Genocide and the Modern Age: Etiology and Case Study of Mass Death. New York: Greenwood Press, 1987.
[34] R.L. Rubenstein, Modernization and the Politics of Extermination. W: M. Berenbaum (red.) A Mosaic of Victims. Non-Jews Persecuted and Murdered by the Nazis. London: I.B.Tauris & Co Ltd., 1990, 4.
[35] Zimmermann, The Berlin Memorial…, 21.
[36] Stewart, op. cit., 254.
[37] Rubenstein, op. cit., 9.
[38] Stewart, op. cit., 256.
[39] Ibid., 260.
[40] Ibid., 261.
[41] Ibid., 262-263.
[42] Ibid., 265.
[43] Ibid., 268.
[44] Ibid., 269.
[45] Ibid., 271.
[46] Ibidem.
[47] Ibid., 271-272.
[48] M. Zimmermann, Die nationalsozialistische Zigeunerverfolgung in Ost- und Südosteuropa – ein Überblick. W: F. Fischer von Weikersthal et. al. (red.) Der nationalsozialistische Genozid an den Roma Osteuropas. Geschichte und künstlerische Verarbeitung. Köln, Weimar, Wien: Böhlau Verlag, 2008, 4.
[49] Ibid., 4-5.
[50] Stewart, op. cit., 272.
[51] Ibid., 273.
[52] H. van Baar, From “Time-Banditry” to the Challenge of Established Historiographies: Romani Contributions to Old and New Images of the Holocaust. W: M. Stewart, M. Rövid (red.) Multidisciplinary Approaches to Romani Studies. Budapest: Central European University Press, 2010.
[53] M. Stewart, The Other Genocide. W: M. Stewart, M. Rövid (red.) Multidisciplinary Approaches to Romani Studies. Budapest: Central European University Press, 2010, 173.
[54] A. Joskowicz, Rain of Ash. Roma, Jews, and the Holocaust. Princeton and Oxford: Princeton University Press, 2023.
[55] H. van Baar, The European Roma. Minority Representation, Memory and the Limits of Transnational Governmentality. Amsterdam: Universiteit van Amsterdam, 2011.
[56] Ibid., 192.
[57] M. Stewart, Remembering without Commemoration: the Mnemonics and Politics of Holocaust Memories among European Roma. “Journal of Royal Anthropological Institute” nr 10, 2004, 571.
[58] S. Milton, Persecuting the Survivors: The Continuity of ‘Anti-Gypsyism’ in Postwar Germany and Austria. W: S. Tebutt (red.) Sinti and Roma. Gypsies in German-Speaking Society and Literature. New York, Oxford: Berghahn Books, 1998, 38.
[59] Z. Bauman, Modernity and the Holocaust. Ithaca, N.Y.: Cornel University Press, 1989.
[60] A. Ophir, On Sanctifying the Holocaust: An Anti-Theological Treatise. “Tikkun” t. 2, nr 1, 1989, 64.
Niewątpliwym sukcesem naszego projektu w ubiegłym roku było doprowadzenie do powstania pomnika upamiętniającego rozstrzelanie romskich więźniów w nurtach rzeki Bug w miejscowości Nur.
Fakt zbrodni popełnionej na Romach w Nurze potwierdzają też liczne zeznania świadków, choć występuje ciągle wiele niejasności odnośnie dokładnej daty zbrodni i liczby ofiar.
W trakcie śledztwa podjętego z zawieszenia w dniu 22.12. 2009 r. przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku i przekazanego do O.K.Ś.Z.p.N.P. w Warszawie, sygnatura S 5/10/Zn, przesłuchano szereg osób posiadających informacje na temat zbrodni popełnionej na Romach w miejscowości Nur.

Świadek Henryk Kamiński zeznał, że „pamięta, że opowiadano, że w sierpniu 1943 roku Cyganie zostali otoczeni przez Niemców i doprowadzeni do rzeki Bug przy ulicy Drohiczyńskiej w Nurze, następnie zostali wpędzeni w nurt i tam zastrzeleni. Świadek oświadczył, że nie słyszał aby ktoś przeżył. Zginęły całe rodziny” (s. 4).
Stanisława Sadowska zeznała, „że pamięta, jak Niemcy pędzili tabor cygański w kierunku miejscowości Nur. Z opowiadań później dowiedziała się, że Cyganie zostali wpędzeni do rzeki i rozstrzelani” (s. 5).
W trakcie wspominanych w cytowanym dokumencie wcześniejszych dochodzeń również pojawia się wątek zbrodni popełnionej na Romach w Nurze. Na przykład w akcie oskarżenia przeciwko żandarmowi posterunku w Nurze Julianowi Gwiazdowskiemu jednym z postawionych zarzutów było „aresztowanie w listopadzie 1942 roku, we wsi Komin około 50 Cyganów nie ustalonej tożsamości, a następnie rozstrzelanie ich wspólnie z żandarmerią nad Bugiem obok wsi Nur” (s. 6).
A oto fragment aktu oskarżenia: „w miesiącu listopadzie 1942 roku podejrzany Gwiazdowski Julian oraz kilku żandarmów przechodząc przez las koło wsi Komin, powiat Ostrów Mazowiecka, spotkał tam obóz cygański składający się z około 50 osób t.j. mężczyzn, kobiet i dzieci. Wszystkich Cyganów podejrzany aresztował, a następnie doprowadził do posterunku w Nurze zamykając ich w znajdującej się tam remizie strażackiej. Na drugi dzień podejrzany Gwiazdowski oraz wszyscy żandarmi z posterunku Nur zaprowadzili Cyganów do rzeki Bug, gdzie kazano Cyganom tym przeprawić się na drugą stronę mówiąc przy tym, ze po tamtej stronie Bugu będą mogli swobodnie się poruszać. Gdy Cyganie weszli do wody i doszli do nie więcej niż połowy rzeki, wszyscy żandarmi (…) otworzyli ogień z broni maszynowej w kierunku przeprawiających się Cyganów kładąc ich trupem na miejscu” (s. 6).
W cytowanym fragmencie pojawia się inna data zbrodni (listopad 1942) niż w zeznaniach świadków i innych zebranych materiałach, w których mowa o sierpniu 1943. W cytowanym tu materiale znajdujemy stwierdzenie, że choć dostępne źródła nie mówią o większej liczbie egzekucji w miejscowości Nur, to jednak nie można tego wykluczyć (s. 6). Również rozmowy przeprowadzone przez nas z mieszkańcami Nuru wskazują, że w ich pamięci rodzinnej utrwalił się obraz kilku egzekucji dokonanych nad Bugiem, choć nie wszystkie miały masowy charakter.
Na podstawie zebranych materiałów i zeznań nie można ustalić nazwisk zamordowanych Romów: „Jedyne co zdołano się o nich dowiedzieć to, że rozłożyli w 1943 roku tabor w lesie w pobliżu miejscowości Tymianki Moderki” (s. 8).
Świadkowie dodatkowo przesłuchiwani w sprawie zbrodni popełnionych przez żandarmów z posterunku w Nurze zasadniczo potwierdzali wspomnienia innych, czasem dodając nowe szczegóły. Świadek Jerzy Zalewski zeznał, że „Niemcy wzięli wszystkich Cyganów, których spędzili z okolicznych miejscowości i orszakiem długim na 300 metrów i szerokim na 4 metry prowadzili mężczyzn, kobiety i dzieci do rzeki Bug, gdzie było przejście na drugą stronę. Gdy Cyganie doszli do środka rzeki żołnierze niemieccy, z dwóch ciężkich karabinów maszynowych zaczęli do nich strzelać. Ten, kogo nie zastrzelili, utopił się” (s. 10).
Wiadomość o mordzie na Romach była przekazywana w lokalnej społeczności i opowieści o niej pamiętają ci, którzy w czasie okupacji byli dziećmi. Na przykład Danuta Waszczuk jako „10 letnia dziewczynka słyszała jak jej mama rozmawiała z sąsiadkami o tym, że żandarmi niemieccy z posterunku w Nurze wpędzili Cyganów w nurt rzeki Bug i do nich strzelali” (s. 10). Z kolei Stanisław Kamiński dowiedział się od swojej matki, że żandarmi przywieźli „na wozach do Nura Cyganów i naprzeciwko ich posesji wgonili ich do wody z dziećmi unoszącymi się w wodzie na pierzynach. W momencie, gdy Cyganie znaleźli się już w wodzie żandarmi otworzyli do nich ogień (…)” (s. 10). Nawiasem mówiąc, wątek dzieci unoszących się na pierzynach, w tym jednej dziewczynki uratowanej dzięki temu, wrył się mocno w pamięć lokalnej zbiorowości i pojawiał się również w wypowiedziach osób, z którymi rozmawialiśmy w lipcu 2024 roku.
W czasie naszych kilkukrotnych wizyt w Nurze zauważyliśmy, że lokalna społeczność przechowuje w pamięci zbrodnię popełnioną na Romach i jest ona istotnym punktem wspomnień z czasu wojny. Ludzie chętnie spotykali się z nami i przekazywali nam rodzinne wspomnienia, a kilku takich „pośrednich świadków” zostało przez nas nagranych. Przy okazji zauważyliśmy autentyczne współczucie dla losu Romów, a co więcej, okazało się, że miejscowa ludność jakiś czas temu spontanicznie chciała zagładę Romów upamiętnić. Jednakże starania utknęły na etapie aplikacji o wymaganą akceptację ze strony IPN. Nasze Stowarzyszenie postanowiło wykorzystać tę oddolną inicjatywę i z poparciem mieszkańców Nura zwróciliśmy się do władz lokalnych z prośbą o zgodę i przyznanie lokalizacji planowanego pomnika. Wójt Nura okazał nam dużą pomoc zaaplikowaliśmy więc do IPN i jednocześnie przystąpiliśmy do prac związanych z pomnikiem – również przy udziale miejscowej ludności (usługi kamieniarskie itp.). Po dopięciu ostatnich formalności pomnik został odsłonięty 20 grudnia 2024 r. w bardzo uroczystej atmosferze, w obecności władz lokalnych, przedstawicielstwa IPN, delegacji NZSS Solidarność Region Mazowsze, proboszcza miejscowej parafii, młodzieży szkolnej wraz z kadrą nauczycielską oraz mieszkańców[1].

[1] Zob. https://www.youtube.com/watch?v=fGuzms9OZeY
Jadów.

Według księgi pamięci Jadowa latem 1942 r. w jadowskim getcie umieszczono grupę Romów, w tym wiele dzieci. Żydom nakazano ich karmić i pilnować by pozostali w getcie. Jednak Niemcy później zastrzelili kilku z nich, w tym dzieci. Później bez zapowiedzi przybyła druga grupa. Ci Romowie nie weszli do getta, ale zostali rozstrzelani w pobliżu, na rozkaz porucznika Lipscha. Żydom nakazano zasypywanie grobów[1]. Po getcie w Jadowie nie pozostał żaden ślad i nie udało się ustalić miejsca pochówku rozstrzelanych Romów. Opracowanie Kaszycy nie może tu służyć pomocą, gdyż autor ten wspomina w kontekście Jadowa jedynie o „około dziesięciu” ofiarach, którymi byli prawdopodobnie Romowie zatrzymani w Miłosnej. Kaszyca opatruje swą krótką notatkę wieloma znakami zapytania i nieco inaczej przedstawia samą zbrodnię. Otóż zatrzymani Romowie zostali wg. niego przetransportowani do Jordanowa, gdzie umieszczono ich w budynku synagogi, w którym zostali zamordowani. Pozostałe osoby zatrzymano w miejscu otoczonym drutem, z którego niektórym udało się uciec i dołączyć do Romów przebywających w Karczewie[2]. W notatce Kaszycy nie jest jasne, jaką rolę odgrywał w tej historii Jadów.
Złotniki, gmina Małogoszcz, woj. świętokrzyskie.
Niewiele informacji udało się uzyskać o ofiarach zbrodni w Złotnikach, gdzie, jak podaje Piotr Kaszyca[3], w sierpniu 1943 r żandarmi niemieccy rozstrzelali „około 20 osób”, mężczyzn, kobiet i dzieci. Ofiary były wcześniej więźniami obozu w Kanicach Nowych, położonego w pobliżu. Zostały pochowane na miejscu zbrodni w dwóch masowych grobach. Jednakże pomimo szczątkowej wiedzy na temat samej zbrodni, została ona przez miejscową ludność upamiętniona. W listopadzie 2008 r. władze lokalne zorganizowały uroczystość upamiętniającą w miejscu zbrodni, która w bardzo emocjonalnej i pełnej empatii, choć mało precyzyjnej jeśli idzie o fakty notatce na stronie internetowej Urzędu Miasta i Gminy Małogoszcz została określona jako „symboliczny pogrzeb”[4]. 13 lat później, 14 grudnia 2021 r. dwaj lokalni pasjonaci historii, Marek Godlewski i Tomasz Warzyński, umieścili w miejscu pochówku ofiar krzyż z tabliczką: „Ś.P. Tu spoczywa 20 Romów zamordowanych w sierpniu 1944 roku przez Niemców. Spoczywaj w pokoju”[5]. Według jednego z autorów upamiętnienia, Tomasza Warzyńskiego: „Kilka lat temu miejscowy ksiądz proboszcz poświęcił ziemię w miejscu pochówku Romów, a właściciele zaprzestali tam uprawiać pole. Postanowiliśmy pójść krok dalej i po ustaleniu szczegółów z właścicielką pola postawiliśmy w tym miejscu biały krzyż z odpowiednią tabliczką”[6]. Z kolei drugi z autorów, Marek Godlewski, zebrał fragmentaryczne wspomnienia miejscowych mieszkańców, z których wynika, że „wśród zamordowanych było tylko dwóch mężczyzn, a reszta to kobiety i dzieci – nawet w wieku niemowlęcym”[7]. Nie jest jasne, czy zwłoki zamordowanych Romów w dalszym ciągu znajdują się w omawianym miejscu, czy też zostały ekshumowane. Być może więcej światłą na to zagadnienie rzuciłaby analiza dokumentów PCK, które zajmowało się powojennymi ekshumacjami.
Imbramowice.
Odnaleziono szerszy opis zbrodni w oparciu o wspomnienia świadków, zamieszczony na portalu Blisko Polski. Poniżej zamieszczamy duży fragment tego interesującego, wielowątkowego opisu, który w przyszłości należy poddać interpretacji.
„Także i w 1943 roku cygański tabor pojawił się we wsi. Opowiadała o tym Józefa Orczyk, która była świadkiem późniejszych wydarzeń i to z jej relacji Zbrodnia w Imbramowicach jest powszechniej znana. Wspomina ona, że romskie rodziny zamieszkały u polskich gospodarzy. W dniu niemieckiej masakry większość cygańskich kobiet znajdowała się poza wsią – udały się na Węgry lub do Czech po odzież, którą handlowały. Inne wyszły ze wsi trudnić się żebractwem.
Wraz ze zbliżaniem się późnych godzin wieczornych do Imbramowic przybyła ekspedycja karna zorganizowana przez Niemców. Według niektórych świadków oraz badaczy stanowili ją żołnierze, a raczej funkcjonariusze tzw. Jagdkommando – owianej złą sławą jednostki, której celem było karcenie niepokornej ludności. Inni twierdzą, że większość agresorów składała się z funkcjonariuszy niemieckiej żandarmerii i granatowej policji w postaci polskich volksdeutschów. Faktem jest, że gdy Niemcy wtargnęli do wsi na saniach, w niej samej znajdowali się prawie wyłącznie cygańscy mężczyźni i małe dzieci.
Agresor błyskawicznie przystąpił do zaplanowanej masakry „cygańskiego elementu”. Świadkowie wspominają, że już wcześniej niektóre niemieckie patrole rozpytywały mieszkańców o to, czy Romowie sprawiają problemy, wyraźnie sugerując, że odpowiedź może być tylko jedna. Bazowali na doniesieniach niektórych wieśniaków, którzy wspominali, że „kiedyś cyganki przyszły do chałupy, a jak wyszły to brakowało czterech kur”. Takie nastawienie niemieckiego okupanta względem mniejszości narodowych w podbitych krajach było zgodne z założeniami wyższości germańskiej rasy i potrzebą tępienia „podludzi”. Nie dziwi zatem fakt, że Niemcy, wiedząc, że we wsi przebywa duża grupa Romów, to właśnie tę społeczność postanowili wziąć na cel.

Gospodarz Imbramowic, Jan Brzychcyk, aktywnie gościł Romów we własnym obejściu i to na teren jego sadu niemieccy oprawcy spędzili polskich chłopów. Pod lufami karabinów rozkazano im kopać w zmarźniętej ziemi grób o wymiarach sześć na sześć metrów. Gdy Polacy próbowali przebić stwardniałą skorupę ziemi ich zimowi gości, Romowie, byli mordowani. Na początku wyprowadzano grupy mężczyzn z chat i mordowano ich po zabudowaniach wraz z dziećmi, w większości z synami. Osoby dorosłe ustawiano po cztery osoby i rozstrzeliwano. Małym cyganom roztrzaskiwano główki o narożniki i kanty zabudowań. Wspomniany gospodarz, Brzychcyk, przechowywał u siebie największą liczbę Cyganów, w tym także u siebie w piwnicy. Gdy niemieccy zbrodniarze odkryli ten fakt, nawet nie trudzili się wyganianiem Romów z ukrycia – po prostu cynicznie obrzucili pomieszczenie granatami.
Danuta Kołodziej, córka Jana Brzychcyka, jakkolwiek urodzona po II wojnie światowej, to twierdzi, że wydarzenia z tamtej nocy pamięta doskonale dzięki opowieściom matki. Oddajmy głos samej p. Kołodziej:
„Niemcy zajechali na podwórko i otoczyli je ze wszystkich stron tak, że nie było możliwości ucieczki. Domownicy byli bardzo wystraszeni. Tatę bosego w kalesonach od razu wysłali po sołtysa i strzelali za nim w górę, aby się śpieszył. Tato tak się przestraszył, że uciekł do Tarnawy do rodziny mamy i wrócił dopiero po dwóch lub trzech dniach.
Ze wsi chłopi przyszli kopać dół. Ktoś przyniósł wapno. Zrobiono w sadzie wykop o wym. mniej więcej 6 na 6 m w odległości od domu od 6 do 10 m. Zebranych ze wsi Cygan ustawiali wzdłuż drogi biegnącej obok gospodarstwa i tam do nich strzelali. Moją mamę natomiast z trójką małych dzieci wyprowadzili przed dom, aby przyglądała się egzekucji. Jeden Niemiec powiedział wówczas mamie, że jak dzieci będą spokojne, to wszystko będzie w porządku.
Dorośli Cyganie byli rozstrzeliwani. Jednak nie wszyscy. Ci, którzy błagali o życie byli bici kolbami i wrzucani żywi do dołu. Zastrzelonych natomiast układano na zdjętej z ogrodzenia bramie i przenoszono do wspólnej mogiły. Maleńkie dzieci brano za nogi i rozbijano im główki o węgieł domu.
W innym gospodarstwie natomiast do schowanych w piwnicy cygańskich dzieci Niemiec wrzucił granat. W jeszcze w innym dzieci schowały się do wnęki pod piecem. Niemiec, który po nie przyszedł, najpierw tłukł je kolbą karabinu, a potem wyciągał za włosy. Też je pozabijano. W kolejnym gospodarstwie cygańskie dzieci schowały się w oborze pod żłobami. Jednak następnego dnia ktoś je znalazł i odwiózł na posterunek do Wolbromia, gdzie zostały zastrzelone. Ich zwłoki zostały przywiezione z powrotem do Imbramowic i pochowane w zbiorowej mogile w naszym sadzie”.
Gdy Zbrodnia w Imbramowicach dobiegła końca niemieccy kaci rozkazali polskim wieśniakom pozbierać ciała i szczątki Cyganów, a następnie pogrzebać je w sadzie gospodarza. Pomimo tego, że wielu ze zmasakrowanych Cyganów dawało oznaki życia Niemcy nakazali pogrzebanie ich żywcem.
Według szacunków Józefy Orczyk, 2 lutego Niemcy zamordowali w Imbramowicach 43 osoby. O większej liczbie zabitych mówią inne źródła, które doliczają się 62 ofiar. W świetle tych rozbieżności można założyć, iż rzeczywista liczba zamordowanych Cyganów sięgnęła od 50 do 60 osób.
Miejsce romskiej kaźni zostało odwiedzone przez ekipę PRL-owskich śledczych w 1954 roku. Ekshumowano wówczas szczątki ofiar i przeniesiono je do grobu zbiorowego znajdującego się na cmentarzu w Imbramowicach. Jeszcze dwadzieścia lat później grób opleciono zgrzebnym płotkiem, ale wraz z latami mogiła nędzniała. Ten stan rzeczy zmienił się dopiero w 2013 roku, kiedy to gmina Trzyciąż wraz z przedstawicielami społeczności cygańskiej rewitalizowały miejsce pochówku ofiar Zbrodni w Imbramowicach”[8].
Lubaczów.
W toku poszukiwań literatury przedmiotu udało się znaleźć informacje, które z jednej strony zwiększają naszą wiedzę o zbrodniach popełnionych na Romach w okolicach Lubaczowa, z drugiej jednak strony jeszcze bardziej komplikują już i tak niejasny obraz i chronologię zbrodni. Niezwykle wartościowa okazała się kwerenda materiałów archiwalnych Polskiego Czerwonego Krzyża, dotyczących powojennych ekshumacji prowadzonych w miejscach straceń. W jej rezultacie Ewa Koper[9] wskazała następujące miejsca masowych egzekucji, wraz z liczbą ekshumowanych ofiar:
– Lisie Jamy, powiat lubaczowski – 18 ciał (czaszki, szczątki) Romów rozstrzelanych
przez Niemców w 1941 r., zwłoki spoczywały w lesie „Niwki”;
– Niwki, powiat lubaczowski – 32 ciała Romów rozstrzelanych przez Niemców w 1942 r., zwłoki spoczywały w zbiorowej mogile;
– Bałaje, powiat lubaczowski – 84 ciała Romów rozstrzelanych przez Niemców
w 1942 r., zwłoki spoczywały w lesie;
Ekshumowane szczątki zostały pochowane w Zamościu, na cmentarzu w Rotundzie. Miejsce to stanowi zatem jedną z największych znanych nekropolii romskich ofiar Zagłady, co mamy zamiar uwzględnić projektując przyszłe upamiętnienia o charakterze materialnym (pomnik, tablica pamiątkowa itp.).
Z kolei Wojciech Sobocki[10] wymienia następujące zbrodnie popełnione na Romach w rejonie Lubaczowa:
„Młodów: w lesie Antoniki zamordowano 102 Cyganów”.
„Niwki: 1942 r. w marcu gestapowcy z Rawy Ruskiej rozstrzelali 30 Cyganów”.
„W 1943 roku gestapo i policja rozstrzelała 20 osób na Niwkach w tym 3 osoby narodowości żydowskiej i 17 Cyganów). Zwłoki pochowano na miejscu egzekucji”.
Powołując się na meldunek AK Lwów (Archiwum Akt Nowych – Zespół Delegatury Rządu na Kraj 203/XV/t. 27), Sobocki pisze, że w lipcu 1943 r. „w okolicach Lubaczowa zebrano kilkuset Cyganów, zastrzelono ich karabinem maszynowym. Dziesięciu Żydów), których zabrano do zakopania Cyganów – zastrzelono”.

Zwraca uwagę fakt niespójności dat w cytowanych źródłach. Jeszcze inną datę podaje naoczny świadek zbrodni, którego świadectwo cytuje w swoim artykule Józef Dobrowolski[11] Świadek ten, Kazimierz Szutka, urodzony w 1933 r. w Lubaczowie i zamieszkały później w Kanadzie opowiedział następującą historię:
„Miałem 10 lat, mieszkaliśmy na Ostrowcu, na górce. Było to jesienią 1943 r. po południu (…). Zobaczyłem jadącego od strony Lubaczowa na motorze niemieckiego żołnierza a za nim cztery tabory Cyganów, za nimi policję ukraińską i Niemców, przejechali przez Ostrowiec, jadąc w stronę Dąbrowy. Zwyciężyła ciekawość, pobiegłem tam i zobaczyłem jak Niemcy z taboru wybrali jedną ładną Cygankę, a pozostałych Cyganów ustawili wzdłuż rowu przed szlabanem po lewej stronie. Ustawionych około 40 Cyganów rozstrzelano. Niemcy odjechali biorąc z sobą młodą Cygankę. Ukraińcy zaś zgonili ludzi z Ostrowca by zasypali rozstrzelanych. Szlaban jest do dziś, tyle że metalowy, pastwiska już nie ma, jest las, ale miejsce gdzie rozstrzelano Cyganów odznacza się wyraźnie”.
W artykule Dobrowolskiego znajdują się również dwa zdjęcia pokazujące miejsce zbrodni, w tym jedno posługujące się mapą Google.
Pomimo wszystkich komplikacji i niespójności jakie niosą za sobą te różne ujęcia, dostarczają one niewątpliwie materiału do dalszej analizy, a także do praktycznych działań upamiętniających.
[1] Encyclopedia of Camps and Ghettos, 1933–1945. Vol. 2, 379.
[2] Kaszyca, op. cit., 125-126.
[3] Ibid., 135.
[4] Urząd Miasta i Gminy Małogoszcz, W 63 rocznicę mordu dokonanego przez hitlerowców na społeczności Romów w Złotnikach, 22.12.2008, https://www.malogoszcz.pl/asp/w-63-rocznice-mordu-dokonanego-przez-hitlerowcow-na-spoleczno-ci-romow-w-zlotnikach,1,artykul,1,643 (dostęp 14.04.2024)
[5] Zob. https://echodnia.eu/swietokrzyskie/lokalni-pasjonaci-historii-uczcili-pamiec-pomordowanych-przez-niemcow-romow-w-1944-roku-w-zlotnikach-pojawil-sie-krzyz-i/gh/c1-15955483 (dostęp 14.04.2024).
[6] Aleksandra Boruch, Lokalni pasjonaci historii uczcili pamięć pomordowanych przez Niemców Romów w 1944 roku. W Złotnikach pojawił się krzyż i tabliczka, 15 grudnia 2021, https://echodnia.eu/swietokrzyskie/lokalni-pasjonaci-historii-uczcili-pamiec-pomordowanych-przez-niemcow-romow-w-1944-roku-w-zlotnikach-pojawil-sie-krzyz-i/ar/c1-15955483 (dostęp 14.04.2024).
[7] Tamże.
[8] https://bliskopolski.pl/historia-polski/ii-wojna-swiatowa/1943-zbrodnia-w-imbramowicach/ (dostęp 11.11.2024).
[9] Ewa Koper, Rotunda – pierwsze upamiętnione miejsce martyrologii na Zamojszczyźnie. „Prace Historyczno-Archiwalne” t. XXXIII, Rzeszów 2021, 279
[10] Wojciech Sobocki, Pomordowani przez Niemców, NKWS i UPA (lista nr VII), „Jarosławski Kwartalnik Armii Krajowej” 1993, nr 10, s. 12.
[11] Józef Dobrowolski, Porajmos. Rozstrzelanie taboru Cyganów w 1943 roku. „Lubaczów 2017”. Jednodniówka Urzędu Miejskiego w Lubaczowie i Towarzystwa Miłośników Ziemi Lubaczowskiej, 21-22.
Wolbrom.
Od czasów pionierskich badań Jerzego Ficowskiego wiadomo o 12 romskich ofiarach[1] zamordowanych w parku miejskim, później pochowanych na miejscowym cmentarzu. Niestety, nie udało się zlokalizować miejsca pochówku, informacje na ten temat nie są pewne. Może chodzić o cmentarz parafialny, a także o cmentarz żydowski przy ulicy Skalskiej, na terenie którego dokonywano egzekucji, czy wreszcie o cmentarz wojenny ofiar Holokaustu, położony w lesie między ul. Skalską a drogą 783 gdzie znajdują się trzy zbiorowe mogiły, w których pochowano ok. 600 osób – głównie Żydów z wolbromskiego getta[2]. Okoliczni mieszkańcy twierdzą natomiast – powołując się na wspomnienia rodzinne – że Romów mordowano w Wolbromiu w wąwozie, znajdującym się w okolicach obecnej ul. Gołębiej.
7 Romów ujętych i prawdopodobnie zamordowanych w Wolbromiu 3 lutego 1943 zostało pochowanych w zbiorowej mogile na cmentarzu w Imbramowicach, gdzie złożono ekshumowane szczątki 43 Romów zabitych w tejże miejscowości dzień wcześniej[3].
Rudniki k. Częstochowy, gmina Rędziny.
11 września 1942 r. w Rudnikach k. Częstochowy Niemcy powiesili 20 osób, osadzonych w areszcie w Radomsku i więźniów z więzienia w Częstochowie. Zbrodnia ta została popełniona w odwecie za partyzancką akcję – napad na niemieckiego dyrektora miejscowych zakładów wapienniczych, Hugo Schulze[4]. Dzięki pracy Pawła Kaliszczaka, prawnika i członka oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego w Radomsku znamy dokładne dane ofiar, zrekonstruowane na podstawie ksiąg inwentarzowych aresztu w Radomsku i niemieckiego więzienia w Częstochowie. Cztery osoby spośród nich były Romami:
Majewski Władysław – s. Rocha, ur. 10.05.1924 r. Zagórze, bez stałego miejsca zam. ostatnio Kielce, aresztowany i osadzony w areszcie w Radomsku 9.07.1942 r. (kradzież świni i kur).
Paczkowski Jan – s. n/n ojca, ur. 24.06.1920 r. Włocławek, bez stałego miejsca zam., aresztowany i osadzony w areszcie w Radomsku 14.07.1942 (podejrzany o kradzież krowy).
Straus Szymon – s. Józefa, ur. 11.07.1924 r. Wierzchlas, pow. Wieluń, bez stałego miejsca zam., aresztowany i osadzony w areszcie w Radomsku 9.07.1942 r. (kradzież świni).
Wiśniewski Jan – s. Andrzeja, ur. 16.10.1924 r. Włocławek, bez stałego miejsca zam., ostatnio Częstochowa, aresztowany i osadzony w areszcie w Radomsku 9.07.1942 r. (kradzież świni)[5].
Zwłoki powieszonych zostały zakopane w lesie w Michałowie Rudnickim, gdzie do dziś znajduje się kamień pamiątkowy – będący pierwszą formą upamiętnienia ofiar przez lokalną społeczność[6]. Ekshumacja zwłok miała miejsce 22 kwietnia 1945 r., a następnie pochowano je na cmentarzu w Rędzinach w mogile zbiorowej. W miejscu egzekucji, w pobliżu obecnych ulic Wiosenna i Wodnica, przy torach kolejowych, mieszkańcy Rudnik postawili w 1962 r. pierwszy pomnik, który w 2017 r. został gruntownie przebudowany.

Kielce
W trakcie wyjazdów badawczych w województwie świętokrzyskim odwiedzono znajdujące się w Kielcach Muzeum Dialogu Kultur (oddział Muzeum Narodowego w Kielcach), ze względu na obecność w nim problematyki romskiej i możliwość ewentualnej współpracy. Jest to nowoczesne muzeum z przewagą warstwy narracyjnej, prezentowanej w nowoczesny, multimedialny sposób, nad tradycyjną ekspozycją artefaktów. Jest to więc bardziej „muzeum idei” niż przedmiotów. Muzeum dysponuje bogatą ofertą edukacyjną, organizuje też spotkania i wykłady na rozmaite tematy związane z jego działalnością. Wątek romski jest bardzo rozbudowany – w formie prezentacji wideo i dotyczy Romów ogólnie, informacji na temat Romów żyjących w regionie kieleckim jest niewiele. Prezentacja jest przygotowana bardzo profesjonalnie (trzeba dodać, że jednym z ekspertów Muzeum jest Adam Bartosz, etnograf i muzeolog od lat zajmujący się problematyką romską). Dużą część prezentacji zajmują kwestie związane z losem Romów podczas II wojny światowej. Przeglądając materiał zauważono to kilka błędów i zaoferowano Dyrekcji Muzeum współpracę w ich wyeliminowaniu. Rozmowa z dyrektorem Muzeum d-rem Arturem Ptakiem byłą bardzo owocna. Stowarzyszenie Romów w Polsce zaoferowało pomoc w działaniach edukacyjnych na temat historii i kultury Romów, zaś Muzeum będzie przekazywało Stowarzyszeniu informacje o sytuacji Romów na Kielecczyźnie w czasie okupacji. Stowarzyszenie może też w przyszłości wykorzystywać przestrzeń Muzeum i jego zasoby do prowadzenia działalności edukacyjnej.
Jędrzejów – Motkowice
W pracy Piotra Kaszycy znajduje się informacja, że w położonych niedaleko Jędrzejowa Motkowicach zamordowano w lecie 1943 r. 30 Romów. Byli to Romowie zagraniczni (dlatego, jak należy przypuszczać, egzekucji dokonał oddział SS, a nie jak zazwyczaj w przypadku Romów żandarmi), którzy wcześniej byli osadzeni w Jędrzejowie[7]. Zagraniczni Romowie byli zwykle umieszczani w gettach żydowskich i obozach pracy, jednakże getto w Jędrzejowie zostało zlikwidowane we wrześniu 1942. Znajdujący się w nim Żydzi zostali wywiezieni do Treblinki, kilkuset udało się uciec i skryć w okolicznych lasach i wioskach, a część pozostawiono w nowoutworzonym obozie pracy, zwanym „małym gettem”. Ten z kolei obóz został zlikwidowany w dniach 22 – 23 lutego 1943. Ok. 200 uwięzionych w nim osób wywieziono do Skarżyska, a 30 zastrzelono na miejscu[8]. Interesująca jest zbieżność liczby ofiar egzekucji Romów i więźniów „małego hetta”. Nie zgadzają się jednak daty. Poza tym w obszernym opisie historii getta w Jędrzejowie zawartym w Encyklopedii Gett i Obozów wydanej przez Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie nie ma żadnej wzmianki o Romach w jędrzejowskim getcie[9]
Wzdół Rządowy – Michniów

11 listopada 1943 policjanci z posterunku w Bodzentynie, którzy najprawdopodobniej wskutek donosu dowiedzieli się o przebywaniu dwóch rodzin romskich w zabudowaniach Władysława Brzezińskiego we Wzdole Rządowym, przeprowadzili akcję, w wyniku której zamordowanych zostało dziesięcioro Romów oraz matka ukrywającego ich gospodarza, Franciszka Brzezińska[10].
W sprawie tej dysponujemy obszernym świadectwem – zeznaniem złożonym przez Władysława Brzezińskiego, przesłuchanego 27 maja 1974 r. w charakterze świadka przez Okręgową Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Kielcach w sprawie zbrodni placówki policji niemieckiej w Bodzentynie. Poniżej prezentujemy najważniejszy fragment zeznania:
„Byłem i jestem stałym mieszkańcem wsi Wzdół Rządowy pow[iat] Kielce. Jesienią 1943 r. zatrzymały się u mnie dwie rodziny cygańskie. Było wśród nich dwóch dorosłych mężczyzn i dwie kobiety, i ośmioro dzieci w rożnym wieku. Cyganów tych znałem uprzednio, gdyż zajmowałem się dodatkowo krawiectwem i jednemu z nich szyłem kiedyś spodnie. W zagrodzie mojej były dwa domy, jeden mój, a w drugim starym mieszkał uprzednio już nieżyjący wówczas mój ojciec. Cyganie zatrzymali się w domu mojego ojca. Mieszkali przez dwa dni i czekali na uszycie ubranka dla jednego z chłopców. Trzeciego dnia rano zagrodę moją otoczyli niemieccy żandarmi. Przyprowadzili ze sobą sołtysa Józefa Białka. Mnie i mojej matce kazali się położyć na podwórzu, podobnie jak i Edwardowi Mendakowi, który tego dnia przyszedł pracować na moim polu i dwom klientom, którzy przyszli tego dnia odebrać pokrywany przeze mnie kożuch. Moja siostra Genowefa uciekła, żandarmi strzelali do niej, ale nie trafili. Gdy żandarmi strzelali do siostry, matka poruszyła się na ziemi tak, jakby chciała się poderwać. Jeden z żandarmów strzelił matce z pistoletu w plecy i zabił ją. Jedni z żandarmów stali na podwórzu i pilnowali nas, a pozostali weszli do domu, w którym mieszkali Cyganie. Usłyszałem krzyki i płacz, potem dochodzące z tego domu wystrzały, po wystrzałach krzyki i płacze umilkły, a żandarmi wyszli na podwórze. Na podwórzu moim stała cygańska bryka, a w stajni para koni cygańskich. Żandarmi zapytali mnie czyja to bryka i konie, odpowiedziałem, że cygańskie. Kazali mi wówczas zaprząc te konie do bryczki, a sołtysowi sprowadzić ludzi do pogrzebania zwłok Cyganów. Kilku mężczyzn sprowadzonych przez sołtysa wykopało dół na polu sąsiada w odległości ok. 50 metrów od mojej zagrody. Widziałem jak wynosili trupy zastrzelonych Cyganów i kładli je do dołu. Zastrzeleni byli obaj dorośli mężczyźni i obie kobiety oraz sześcioro dzieci. Dwoje dzieci – chłopiec w wieku ok. dwunastu lat i nieco starsza dziewczynka – wyszło nieco wcześniej na wieś i ocalały. Gdy kończono zasypywać zwłoki, a ja zaprzągłem konie, hitlerowcy kazali mi wsiąść na cygańską bryczkę i jechać w stronę Bodzentyna. Sami siedli na konny wóz i pojechali za mną. Wóz i woźnica nie byli z naszej wsi. Gdy dojechaliśmy do Bodzentyna, któryś zawołał na mnie, żebym jechał na plebanię. Zajechałem przed bramę plebanii, brama była zamknięta i ktoś ją otworzył. Wjechałem na podwórze plebanii. W budynku plebanii i na podwórzu kręcili się jacyś hitlerowcy w policyjnych mundurach. Ci, którzy przyjechali za mną ze Wzdołu, wjechali też na podwórze plebanii, zsiedli z wozu i weszli do budynku plebanii. Do mojej bryczki podszedł jakiś cywilny mężczyzna i wyprzągł konie. Mnie powiedział któryś z hitlerowców po polsku, że jestem wolny i mogę wracać do domu. Otworzył bramę z podwórza plebanii, wypuścił mnie i bramę za mną zamknął. Po powrocie do Wzdołu oglądałem izbę, w której żandarmi zastrzelili Cyganów. Na podłodze były duże kałuże zakrzepłej krwi, w podłodze otwory po pociskach. Znalazłem też dużo łusek pistoletowych dużego kalibru. Moja matka została pochowana na cmentarzu parafialnym we Wzdole. Po upływie dwu lub trzech lat, już po wyzwoleniu, zgłosił się do mnie ocalały wówczas chłopiec cygański. Pytał się, w którym miejscu została pogrzebana jego rodzina. Opowiedział mi, że on i towarzysząca mu dziewczyna przeżyli wojnę. Jak się nazywali zamordowani Cyganie nie wiem. Jednemu z mężczyzn było na imię Stach”[11]
W związku ze zbrodnią we Wzdole Rządowym odwiedziliśmy położone w pobliskim Michniowie Muzeum Mauzoleum Wsi Polskiej i nawiązaliśmy kontakt z jego pracownikiem, wraz z którym chcemy zdobyć więcej informacji na ten temat, a także na temat innych zbrodni niemieckich popełnionych na Roma w tym rejonie. W samym Michniowie według Piotra Kaszycy zamordowano 17 Romów[12]. Jest to dla nas sprawa niezwykle istotna, jako że jedną z inicjatyw Stowarzyszenia Romów w Polsce jest ustanowienie odznaczenia dla osób, ich rodzin i całych społeczności, które w czasie okupacji udzielali pomocy uciekającym przed Zagładą Romom. Medale „Sprawiedliwych wśród narodów świata”, przyznawane przez państwo Izrael, przypominają światu o męstwie i poświęceniu tych, którzy z narażeniem życia ratowali w czasie Zagłady Żydów. Wśród nich najwięcej jest Polaków. Uważamy, że na podobne upamiętnienie zasługują ci Polacy, którzy w tym nieludzkim czasie pomagali drugiemu narodowi skazanemu przez hitlerowskie Niemcy na zagładę z powodów rasowych – Romom. Niestety, ich bohaterstwo nie jest powszechnie znane, podobnie jak ciągle jeszcze niska jest świadomość tego, że również Romowie byli ofiarami Zagłady. W tym celu nasze Stowarzyszenie nawiązało kontakt z Instytutem Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego, wyrażając nadzieję na podjęcia współpracy na rzecz objęcia osób, które w czasie II wojny światowej przyczyniły się do ratowania Romów na terenie okupowanej Polski, procedurą prowadzącą do przyznania im lub ich potomkom Medalu Virtus et Fraternitas.
Samsonów i Ćmińsk Rządowy w gminie Samsonów.
W Samsonowie wg. Piotra Kaszycy żandarmi z lokalnego posterunku zabili w 1943 r. 20 Romów, zaś w pobliskim Ćmińsku Rządowym żołnierze Wehrmachtu i niemieccy policjanci rozstrzelali 18 osób, które pochowano na miejscowym cmentarzu[13]. Niestety, wizyta w tych miejscowościach, w tym również na wspomnianym cmentarzu, nie przyniosła rezultatów i sprawę trzeba badać dalej, prawdopodobnie w oparciu o źródła kościelne. Na marginesie, udział żołnierzy Wehrmachtu we wspomnianej egzekucji wymaga potwierdzenia, gdyż nie było to zjawisko często spotykane w przypadku zbrodni popełnianych na Romach w latach 1942-1943.
Książ Wielki.
Żadnych śladów w pamięci lokalnej nie znaleziono również w Książu Wielkim, gdzie według dostępnych źródeł zamordowano 40 Romów, którzy są pochowani na miejscowym cmentarzu[14]. W istocie znajduje się tam zbiorowy grób ofiar II wojny światowej, nie ma tam jednak wzmianki o Romach i nie udało się na ten temat uzyskać informacji od lokalnych mieszkańców.

[1] Jerzy Ficowski, Cyganie w Polsce. Dzieje i obyczaje. Tower Press, Gdańsk 2000, s. 35.
[2] https://krakow.ipn.gov.pl/pl4/aktualnosci/136259,Uroczystosc-na-odnowionym-cmentarzu-ofiar-Holokaustu-w-Wolbromiu-25-stycznia-202.html (dostęp 03.062024).
[3] Ewa Barczyk, Pomnik ku pamięci Romów na imbramowickim cmentarzu. „Przegląd Olkuski” 20 kwietnia 2021, https://przeglad.olkuski.pl/pomnik-ku-pamieci-romw-na-imbramowickim-cmentarzu/ (dostęp 03.06.2024). Artykuł ten przedstawia również szczegółowe wspomnienia świadków zbrodni popełnionej na Romach w Imbramowicach.
[4] Paweł Dudek, Pomnik dwudziestu powieszonych w Rudnikach. 30 września 2017, http://radomsk.pl/pomnik-dwudziestu-powieszonych-w-rudnikach/ (dostęp 16.05.2024).
[5] Paweł Dudek, Pomnik dwudziestu powieszonych w Rudnikach – kontynuacja. 30 października 2021, http://radomsk.pl/pomnik-dwudziestu-powieszonych-w-rudnikach-kontynuacja/ (dostęp 16.05.2024).
[6] Zobacz: https://redziny.pl/wp-content/uploads/2023/09/DSC_1101.jpg (dostęp 16.05.2024).
[7] Piotr Kaszyca, Die Morde an Sinti und Roma im Generalgouvernement 1939-1945. W: Wacław Długoborski (red.) Sinti und Roma im KL Auschwitz-Birkenau 1943-44. Vor dem Hintergrund Ihrer Verfolgung unter den Naziherrschaft. Verlag Staatliches Museum Auschwitz-Birkenau, Oświęcim 1998, 135.
[8] Anna Radecka, Śladami żołnierzy Obwodu Jędrzejowskiego Armii Krajowej 1939-1956, „Sowiniec” 2016, nr 49, s. 108, https://doi.org/10.12797/Sowiniec.27.2016.48.03 (dostęp 04.05.2024).
[9] The United States Holocaust Memorial Museum, Encyclopedia of Camps and Ghettos, 1933–1945. Vol. 2: Ghettos in German-Occupied Eastern Europe, Part A. Ed. By Martin Dean. Indiana University Press, Bloomington and Indianapolis 2012, 234-236.
[10] Tomasz Domański, Pozaetatowa placówka policji niemieckiej w Bodzentynie w okresie II wojny światowej. W: Lidia Michalska-Bracha, Marek Przeniosło, Marek Jedynak (red.) Z dziejów Bodzentyna w okresie ii wojny światowej. W 70. rocznicę pacyfikacji 1943–2013. Miejsko-Gminna Biblioteka Publiczna w Bodzentynie, Kieleckie Towarzystwo Naukowe. Kielce 2013, 167.
[11] Źródło: AOK, sygn. Ds. 88/68, t. 1, k. 49–51. Podajemy za: Tomasz Domański, op. cit., s. 172-174.
[12] Kaszyca, op. cit.
[13] Kaszyca, op. cit. 136.
[14] Ibid., 137.
Z dumą dzielimy się pismem od Ambasadora Republiki Czeskiej, pana Břetislava Dančáka, które stanowi dowód uznania dla wysiłków naszego Stowarzyszenia na rzecz godnego upamiętnienia miejsca pamięci w Letach.
W piśmie Ambasador Czech wyraża głębokie uznanie dla działań Stowarzyszenia Romów w Polsce, podkreślając nasze zaangażowanie w pielęgnowanie pamięci historycznej oraz budowanie dialogu międzykulturowego. Wspólna troska o miejsca pamięci, takie jak obóz w Letach, jest kluczowa w promowaniu wartości równości, zrozumienia i pokoju.
To wyróżnienie motywuje nas do dalszej pracy na rzecz upamiętniania historii Romów i podejmowania działań, które mają na celu budowanie mostów między narodami.
Dziękujemy panu Ambasadorowi za te słowa wsparcia i zachęcamy wszystkich do wspólnego dbania o pamięć historyczną.
W załączeniu publikujemy treść pisma od Ambasadora.
Szanowny Pan,
Petr Pavel
Prezydent Republiki Czeskiej
Szanowny Panie Prezydencie,
Zbliżająca się 80. rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau stanowi wyjątkową okazję do refleksji nad tragicznymi wydarzeniami i cierpieniem milionów ludzi, w tym dziesiątek tysięcy Romów, którzy zostali tam zamordowani. W tym kontekście, jako członek Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej, ale przede wszystkim jako potomek moich bliskich, którzy byli mordowani w Hodonínie, Letach i ostatecznie także w Oświęcimiu, zwracam się do Pana z prośbą o zwrócenie uwagi na znaczenie godnego upamiętnienia miejsca pamięci w Letach, które symbolizuje dramatyczne losy Romów w Europie.
Dla mnie to nie jest jedynie kwestia historycznego obowiązku – to pamięć o mojej rodzinie, o ich życiu przerwanym w tych miejscach, które na zawsze pozostaną symbolem niewyobrażalnego cierpienia. Apeluje, aby miejsce pamięci w Letach odzyskało swój należny szacunek i charakter, byśmy mogli uczcić nie tylko ofiary, ale też ocalić pamięć o ich losach przed zapomnieniem.
Miejsce pamięci w Letach ma dla naszej społeczności szczególne znaczenie duchowe i symboliczne. Stanowi ono nie tylko przypomnienie o tragedii Romów, ale także o uniwersalnych wartościach humanistycznych, takich jak szacunek dla życia, godność i prawa człowieka. Niestety, obecna forma upamiętnienia budzi głębokie zaniepokojenie, szczególnie w kontekście zachowania świętości miejsca spoczynku ofiar.
W kulturze romskiej, podobnie jak w wielu innych tradycjach, miejsca pochówku są uznawane za święte. Naruszenie ich nietykalności, np. poprzez chodzenie po tablicach nagrobnych umieszczonych na ziemi, stoi w sprzeczności z naszymi fundamentalnymi wartościami i powoduje ból u potomków oraz rodzin ofiar. Proponujemy usunięcie tablic nagrobnych z poziomu ziemi i zastąpienie ich formą upamiętnienia, która uniemożliwi fizyczne naruszanie strefy sacrum.
Apelujemy o podjęcie kroków zmierzających do nadania miejscu pamięci w Letach charakteru odpowiadającego jego historycznemu i moralnemu znaczeniu. Wierzymy, że Pańska interwencja w tej sprawie będzie kluczowa dla upamiętnienia ofiar oraz wzmocnienia dialogu na temat wspólnej europejskiej historii.
Z poważaniem,
Roman Kwiatkowski
Prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce

W tym numerze przedstawiamy Uwagi Stowarzyszenia Rom.w w Polsce do opracowania „Sprawozdanie monitorujące społeczeństwa obywatelskiego dotyczące krajowych ram strategicznych na rzecz r.wności, integracji i uczestnictwa Rom.w w Polsce”. Jest to szczeg.łowa, głęboka i merytoryczna analiza przeprowadzona przez prawnika, byłego wieloletniego posła RP Stanisława Rydzonia, obrazująca, jak dobre intencje mogą być przyczyną wielu nieprawidłowości i patologii, utrwalania negatywnych mechanizm.w, które nie tylko nie służą sprawie romskiej, ale wręcz pogłębiają istniejące nier.wności w traktowaniu Rom.w jako obywateli państwa polskiego.
Pliki do pobrania:
Publikacja została wydana dzięki dotacji Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/.w i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Dre daja publikacja sy zacindle poglądy autorengre i na można te poruwnineł łen ki stanowisko Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego

Z ogromnym szacunkiem i poczuciem odpowiedzialności oddajemy w Wasze ręce wydanie specjalne „Dialogu-Pheniben”, kt.re w całości poświęcone jest pamięci o romskim Holokauście – Zagładzie, która przez wiele lat pozostawała w cieniu gł.wnego nurtu historycznej narracji. To wydanie jest wyjątkowe, ponieważ upamiętnia 80. rocznicę likwidacji obozu Zigeunerlager w Auschwitz-Birkenau, jedno z najtragiczniejszych wydarzeń w historii naszego narodu, a jednocześnie symbol oporu, pamięci i dążenia do prawdy.
Pliki do pobrania:
Publikacja została wydana dzięki dotacji Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/.w i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji.
Dre daja publikacja sy zacindle poglądy autorengre i na można te poruwnineł łen ki stanowisko Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego

19 stycznia 2025 roku w Gliwicach-Bojkowie odbyły się uroczystości upamiętniające 80. rocznicę Marszu Śmierci – dramatycznego wydarzenia związanego z ewakuacją więźniów obozu Auschwitz-Birkenau w styczniu 1945 roku. W obchodach wzięli udział przedstawiciele społeczności romskiej, w tym Roman Kwiatkowski, Prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce, oraz Władysław Kwiatkowski, Dyrektor Centrum Historii i Kultury Romów w Polsce.




Ceremonia rozpoczęła się na cmentarzu w Bojkowie, gdzie zgromadzeni oddali hołd ofiarom Marszu Śmierci. Prezes Roman Kwiatkowski wygłosił przemówienie w imieniu społeczności romskiej , przypominając o niewyobrażalnym cierpieniu ofiar, w tym Romów, Żydów i Polaków, którzy stracili życie podczas tej tragicznej drogi. W swoim wystąpieniu podkreślił, jak ważne jest, aby pamięć o tych wydarzeniach przetrwała i była lekcją dla przyszłych pokoleń. „Dzisiejsze uroczystości to nie tylko hołd dla tych, którzy zginęli, ale także zobowiązanie do walki z nienawiścią, która była źródłem tej tragedii” – powiedział.
Wyjątkowym momentem ceremonii było odsłonięcie tablicy informacyjnej w języku angielskim pod pomnikiem ofiar Marszu Śmierci. Tego symbolicznego aktu dokonał Prezes Roman Kwiatkowski, przypominając, że tragedia Marszu dotknęła ludzi różnych narodowości, w tym społeczności romskiej.
Podczas uroczystości delegacje złożyły kwiaty w pięciu symbolicznych miejscach: przy głównym monumencie ofiar Marszu Śmierci, przy grobie rodziny Kropornickich – więźniów KL Auschwitz, przy grobie masowym ofiar marszu, a także przy miejscach upamiętniających Mieczysława Kułakowskiego i Emila Czicha, więzionych w Auschwitz. Każde z tych miejsc przypominało o ofiarach, które straciły życie w czasie wojny i które muszą pozostać w naszej zbiorowej pamięci.
Po zakończeniu ceremonii odbyła się konferencja prasowa, podczas której liderzy instytucji i organizacji, w tym Roman Kwiatkowski, mieli okazję przedstawić swoje stanowisko dotyczące zachowania pamięci historycznej oraz przeciwdziałania współczesnym formom nienawiści i dyskryminacji.
Obchody te były nie tylko chwilą refleksji i oddania hołdu ofiarom, ale także przypomnieniem o konieczności dialogu, edukacji i współpracy w walce o lepszą, bardziej sprawiedliwą przyszłość. Stowarzyszenie Romów w Polsce oraz Centrum Historii i Kultury Romów dziękują organizatorom za możliwość uczestnictwa w tym ważnym wydarzeniu, które łączy nas wszystkich we wspólnym zobowiązaniu do zachowania pamięci.

Oświadczenie
z dnia 14 stycznia 2025 r.
Stowarzyszenia Romów w Polsce
w sprawie rasizmu w polskim sporcie
W dniu 27 grudnia 2024 r. w Sanoku podczas meczu hokejowego polskiej ekstraklasy pomiędzy STS Sanok a JKH GKS Jastrzębie doszło do rasistowskiego incydentu. Zawodnik sanockiej drużyny Konrad Filipek (reprezentant Polski w tej dyscyplinie) podczas spięcia na lodzie nazwał Romana Raca swojego konkurenta z Jastrzębia „cyganem”. Kadrowicz użył takiego epitetu, gdyż słowacki zawodnik Roman Rac ma romskie pochodzenie. Zachowanie zawodnika z Sanoka sędziowie zakwalifikowali jako rasistowskie nakładając nań karę meczu oraz odsyłając do szatni. Nadto po zawodach decyzją Arbitra Dyscyplinarnego Polskiego Związku Hokeja na Lodzie Konrad Filipek został dodatkowo zawieszony na okres jednego miesiąca. W reakcji na zawieszenie STS Sanok wydał Komunikat w którym stwierdził, „że takie zachowanie nie powinno mieć miejsca na lodzie” oraz, że „Konrad Filipek przeprosił zawodnika drużyny przeciwnej za swoje zachowanie, wyrażając skruchę i żal z powodu użytych słów”.
Cała sprawa jest opisana na stronie: https://hokej.net/ reprezentant polski zawieszony za rasizm.
Zdaniem Stowarzyszenia Romów w Polsce wskazane zachowania sędziów, Związku Hokeja na Lodzie a także klubu sportowego z Sanoka winno mieć charakter wzorcowy i być przykładem jak szybko i skutecznie należy reagować na rasistowskie zachowania niektórych zawodników, w opisanym przypadku reprezentanta Polski. Stanowią one także wskazówkę dla młodych zawodników, że należy szanować swojego przeciwnika niezależnie od jego pochodzenia etnicznego.
Zauważamy także z przykrością, że to co dla Polskiego Związku Hokeja na Lodzie jest działaniem nagannym i karalnym, w dalszym ciągu dla polskiej Prokuratury nie ma „znamion czynu zakazanego”, która mimo dużo cięższego gatunku czynów zakazanych każdorazowo odmawia nawet wszczęcia postępowania karnego. Może któryś z prokuratorów zapoznał się z opisywanym przypadkiem i pokaże swoim kolegom, że nie można bezkarnie w sposób rasistowski naruszać czyjeś prawa i godność. Państwo Prokuratorzy czekamy na Wasz krok!
Roman Kwiatkowski
Prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce